Jan Herman Jan Herman
3985
BLOG

Tłuste koty

Jan Herman Jan Herman Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Podobno pluralizmem nazywa się taką sytuację, w której rozmaitość się tygli, a nad tyglem nie ma tłumiącej wszystko pokrywki. Zaznaczmy, że wtedy łatwo jest pomylić pluralizm z bezhołowiem, ale od tego jest jakiś porządkujący „system wartości” a zwłaszcza „wartość naczelna”.

Jak trudne jest wyzwanie pluralizmu – doświadczam właśnie na przykładach „konferencji” i „festiwalu” oraz dodatkowo „kongresu”. Cudzysłów użyty z wyrachowaniem.

Zacznę od „konferencji”. Biorę udział w bardzo stężonym cyklu „paneli” o różnorodnej tematyce, w których widownia oczekuje jakiejś pouczającej karmy, a organizatorzy deklarują, że widownia będzie mogła „się wyrazić” w dyskusji. Niestety, „paneliści” w każdym z „paneli” mają wiele z Narcyza: to co robią jest najfajniejsze i najważniejsze na świecie, zatem zabronione jest komentowanie tego inaczej niż z należnym podziwem, a to co mówią jest „jedynie-słuszne”. Wspiera ich w tym narcyzmie para organizatorów-animatorów „konferencji”: raz w roku organizują sobie mikroświat, w którym ich sub-main-stream (SMS) staje się religią lokalną – myślę o lokalu, w którym się to wszystko odbywa. Poczucie omnipotencji własnej panelistów i animatorów nie dopuszcza do tego, by jakaś myśl rzucona przez publiczność zmąciła ład, jaki „ma być” podczas „konferencji”. Mój osobisty komentarz do trwającej jeszcze (niedziela) „konferencji” jest taki: jeśli już nie udało się animatorom dać mikrofonu ludziom wiedzącym i rozumiejącym choć trochę więcej niż publiczność – to może jednak opłaca się dać zebranym pogadać…?

Kiedy wracam na noc do swojego „legowiska” – napotykam na „kongres”: wystarczy kliknięcie radioodbiornika czy telewizora. Tu mamy do czynienia ze środowiskiem prawników, i to nie szarych wyrobników tego zawodu – ale luminarzy i prominentów. Tu zamiast narcyzmu (a właściwie obok niego) stoi wazon z bukietem schizofrenii. Szanowni państwo nijak nie chcą zauważyć, że tak jak fenomen Pieniądza obsługuje Gospodarkę i z tej służebności czerpie sens swój najgłębszy – tak przepisy prawa (normy) – to wysoce sformalizowane lustro mające odbijać (a może i skupiać) wyobrażenia społeczne o ładzie, porządku i sprawiedliwości. W związku z tym Szanowni państwo ustawiają się w pozycji wszystkowiedzących: mniejsza o to, że zajmują tę pozycję wobec szarego Ludu, ale też za nic mają racje najważniejszych organów Państwa (stanowiącego prawo) – chyba że są to organy „nasze”. Prawnicy rządzą światem, a Państwo ma się ugiąć i ukorzyć przed potęga Prawa. Ja nie chcę wypominać prawnikom, że są kompozytorami uwertur dla zżerających Polskę na zimno „państw w państwie”, ale warto zauważyć, że właśnie zanurzyli się w swój SMS (sub-main-stream) i udają, że nie masz większej siły sprawczej niż zakony prawnicze. Zakony czy kasty- zwał jak zwał…

Od ładnych kilku dni mamy też do czynienia z kuriozalnym bojkotem festiwalu w Opolu przez tłuste koty. Przyczyna jest banalna: oto festiwalem zarządza teraz „niewłaściwa” moc polityczna. Pamiętam bojkot, jaki urządzili artyści sceniczni po wprowadzeniu stanu wojennego i trwali w nim przez rok, niektórzy dłużej. „Kolaborantem jest ten, kto użycza swego nazwiska, twarzy, głosu lub talentu dla celów propagandowych i usprawiedliwiania przemocy. W naszym środowisku kolaborantem jest ten, kto realizuje lub występuje w spektaklach i filmach TV, słuchowiskach radiowych i audycjach” - informował w maju 1982 roku komunikat Solidarności artystów sceny i filmu. Towarzystwo sceniczne przeniosło się pod dachy kościołów i tam wykonywało to co potrafiło – za przysłowiową „tacę”. Dokąd teraz pójdą? Znów do parafii? Czy może pod skrzydła KOD? Albo do OPZZ, bo przecież nie „Solidarności”, jak niegdyś…? Najbardziej śmieszy, że symbolem obecnego bojkotu Opola jest (pełna wewnętrznych zmagań) Maryla Rodowicz. No, boki zrywać… (młodzież niech sobie poczyta, jakim to kombatantem walk z reżimami jest ta artystka).

Kurski – człowiek tyleż inteligentny co wredny – nie mógł lepiej tego rozegrać… Teraz wystarczy zatrudnić jedynego artystę z klasą, czyli Zenka M. Nie kpię: ten facet chyba jako jedyny rozumie, po co wychodzi się na scenę, nie jest też obciążony dolegliwościami SMS…

 

*             *             *

Nie bez powodu we wszystkich trzech – jakże różnych – przypadkach wspominam o nieuleczalnym narcyzmie i równie pustoszącej schizofrenii (zresztą, skoro w jeden week-end) jest tak gęsto, to mamy chyba dowód na to, że w ogóle w naszym Kraju coś się dzieje intensywniej niż zwykle).

W Polsce trwa od jakiegoś czasu ewidentna wojna o Rację. Ale jest to wojna podjazdowa, w której orężem są „sposoby”, „podstępy” i „pułapki”, a każdy uczestnik tej wojny (literalnie: każdy) odmawia rywalom (i, o zgrozo, sojusznikom) prawa do odrębnych zapatrywań, nawet paradygmatów. Więc jest to wojna, która nie dopuszcza traktatów, jej uczestnicy zmierzają do unicestwienia „głównego” przeciwnika (i jego mainstreamu), ale też „wszyscy inni” stoją w kolejce do unicestwienia, po rozprawieniu się z „tym głównym”.

W Pedii znajduję taki opis Narcyzmu:

Osoby silnie narcystyczne mogą niekiedy przeżywać stany, w których czują się jakby były za murem lub szybą oddzielającą ich od innych ludzi, bądź mają wrażenie, że inni są jak postacie z wyświetlanego filmu. Nie są to jednak przeżycia psychotyczne, lecz metaforyczny opis wrażeń, jakich doświadczają w kontakcie z innymi ludźmi. Te wrażenia dobrze ukazują, że gdy libido nie jest skierowane do obiektów zewnętrznych, to te obiekty tracą dla podmiotu wrażenie realności, np. pacjentowi wydaje się, że wszystko jest grą komputerową lub filmem. (Beletrystyczny opis takiego stanu zobacz: Kurt Vonnegut, „Śniadanie mistrzów”). Tym samym ludzie i relacje z nimi tracą dla narcyza na znaczeniu, dlatego zachowania osób narcystycznych możemy określać jako egoistyczne, nie biorące pod uwagę innych ludzi i często idące w parze z niezrozumieniem innych, brakiem empatii.

 

*             *             *

I nad tym wszystkim powiewają chorągiewki różnej treści: Wolność, Demokracja, Rynek, Sprawiedliwość, Dobro, Prawda, Piękno, Prawość, Empatia, Porozumienie, Człowiek, Ludzkość, Społeczeństwo, Wartości.

Pytania zaś nie mieszczące się w SMS – będą oczywiście przemilczane…

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo