Jan Herman Jan Herman
313
BLOG

Gdybym był feminist(k)ą

Jan Herman Jan Herman Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Zakładam – i to jest punkt wyjścia wszystkiego poniżej – że pełnię człowieczeństwa osiągamy poprzez duchową, cielesną, ekonomiczną i kulturową jedność kobiety i mężczyzny: wtedy jesteśmy w stanie najlepiej wzrastać jako ludzie. To oznacza, że ludźmi jesteśmy wszyscy (niezależnie od płci, wieku, rasy, zamożności, inteligencji, wiedzy, cech psychomotorycznych, tuszy, stanu zdrowia, pozycji społecznej, zdolności prokreacyjnych, skłonności, rozmaitych predyspozycji i umiejętności) – ale najbardziej ludzcy mamy szanse być przede wszystkim złączeni w jedno w dwupłciowej parze.

Przyjmuję jako wartość moralną to, że ktokolwiek taką jedność osiągnął (a bardzo niewiele jest takich par) – nie upoważnia go to do poczucia wyższości wobec innych, a tym bardziej do dyskontowania tego w sposób polityczny czy ekonomiczny. Więcej: sądzę że tacy szczęśliwcy powinni – z zachowaniem taktu i z empatią – wspierać tę „niedoskonałą” większość.

Jako feminist(k)a byłbym zatem zwolennikiem nauczania, że „jedno bez drugiego” jest uboższe niż w parze – i pilnowałbym, aby mój pogląd nie był wprowadzany siłowo jako obowiązujące prawo. Stałbym po stronie zakazu dyskryminacji (wszelkiej, nie tylko płciowej) i zakazu przemocy, nie wyróżniając szczególnie przemocy na tle płciowym czy tzw. przemocy w rodzinie: dyskryminacja i przemoc nie mają płci. Wskazywałbym, że choć w większości kultur świata mężczyzna zdobył sobie lepszą niż kobieta pozycję społeczną – to – pamiętając o tej zasadzie „doskonałej pary” – warto „doskonalić” przesłania kulturowe.

Dlaczego powszechny jest pogląd, że Państwo ma oczywiste prawo stosować przemoc i przymus (w tym symbolicznie) – a już obywatele między sobą – nie? Ano dlatego, że uznajemy (kulturowo), iż Państwo w jakichś okolicznościach ma „rację absolutną”, w imię której może stosować przymus i przemoc. Problemy między-płciowe są takie same kulturowo, jak wszelkie inne problemy z nierównościami opartymi na „zaklepaniu pierwszeństwa i wyższości”. Zresztą, w naszym obszarze kulturowym (środkowo-europejskim, słowiańskim, rasowo „białym”, chrześcijańskim) częściej i bardziej pochylamy się nad męczennicami, niż nad mężczyznami stawianymi w złym świetle z powodu niewydolności portfela, „fotela” czy łóżkowej. Poniżanym, wyszydzanym, odstawianym od praw małżeńskich i rodzicielskich, poddawanym infamii. A nie są to sprawy ani błahe, ani nieliczno-marginalne.

Trwa impreza (tak, impreza), na którą namawiano słowami „weźcie patelnie, chochle, itd.”. Moim zdaniem – mało feministyczne.

W najbardziej bolesnych polskich tematach: jestem przeciwnikiem aborcji – ale też przeciwnikiem prawnego jej zakazywania. To kwestia sumienia matki i ojca. Tak, ojca. Wspólnego, uzgodnionego sumienia.

Jestem też zdania, że inteligencja kobiet i mężczyzn bardzo się od siebie różnią (bo jedna jest kobieca, a druga jest męska, to oczywistość wytłumaczalna naukowo), ale jeśli mężczyzna wykonuje obowiązki pracownicze porównywalne z tym co robią kobiety – podstawa ich wynagrodzenia też powinna być porównywalna (różnice mogą dotyczyć np. premii i innych skutków pracowitości, inwencji, itp.).

Jeśli jakieś Państwo (urzędy, organy, służby, legislacja) wspiera wspomnianą na wstępie „potencjalnie doskonałą parę” (czyli, na przykład, rodzinę) – to tylko wtedy, kiedy zabezpieczona przed upadkiem jest „pozostała większość”.

Uważam też, że najbardziej delikatne chwile w życiu kobiety, związane z prokreacją (lub gotowością do niej) – powinny być szczególnie chronione, choć „osłabiają kondycję pracowniczą”. Mężczyzna miewa inne chwile niedyspozycji, ale tu jest mowa o feminizmie.

 

*             *             *

Jednym słowem: jeśli nie mylimy feminizmu z szowinizmem, jeśli uznamy za ważny potencjał „pary” i nie będziemy mu przeciwstawiać potencjału singlowego czy homoseksualnego (Czytelniku: nie przeciwstawiać, i tyle) – to można w przestrzeni kultury budować porozumienie oparte na cnotach, a nie na rywalizacji. I pamiętać, że GODNOŚĆ to ważny organ płciowy.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo