Jan Herman Jan Herman
196
BLOG

Kto tu rządzi

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

Pytanie o decydującą siłę sprawczą zawsze budzi refleksje najgłębsze. W końcu każdy chciałby mieć pewność, gdzie decyduje się jego los.

Odpowiedź najbardziej powszechna odwołuje się do Opatrzności, pojmowanej różnie w zależności od kultury-cywilizacji. Chrześcijanie, żydzi czy muzułmanie – i kilka mniej popularnych wyznań – szerzą przekonanie o istnieniu osobowego Boga, sprawcy wszystkiego, stróża ładu, dawcy zasad. Filozofie Wschodu, które religiami można nazwać po zamknięciu oczu na kilka „szczegółów”, upatrują Opatrzności w Uniwersum, którego wszystko, wszędzie, zawsze jest wyrazem. Najbardziej pierwotne chronologicznie, ale wciąż żywe w wielu miejscach wierzenia wskazują na bardziej lub mniej chaotyczną plątaninę magicznych postaci, żywiołów i przedmiotów, z których tygla wyłania się „wypadkowa” w postaci ludzkich losów.

Najbardziej zajmują mnie „religie i kościoły”, które skupiają się na nieistnieniu jakiejkolwiek nadprzyrodzoności. Pomijając formacje kabaretowe, które szydzą z „ciemnogrodzian” nie dając nic w zamian i nie wyjaśniając, dlaczego „nic w zamian” (głoszą zatem ewangelię dryfowania, zniewalającą, zniechęcającą w istocie do poważnych starań i odstręczających od moralności) – zajmę się dwoma rodzajami „kościołów”: naukowo-technicznym oraz ekonomiczno-politycznym.

Kościół naukowo-techniczny – to przykład kulistości aksjomatycznej, czyli jak „biegnąc na wschód okazać się na zachodzie”. Chemicy, fizycy, astronomowie i genetycy zbudowali gmachy swoich nauk i praktyk na gruncie przekonania o potędze ludzkiego umysłu iteracyjno-zbiorowego: Ludzkość – powiadają – prędzej czy później znajdzie istotę wszystkiego, cierpliwie badając rzeczywistość. Jak na razie doszli do tego, że Materia składa się z „niczego” (nawet cząstki zwane elementarnymi są nie-prymarnymi konstrukcjami), a Życie to nie jest po prostu forma istnienia białka, Kosmos zaś da się wyjaśnić wyłącznie z użyciem słów „nieskończoność” i podobnych. Moja podpowiedź zawsze brzmi: więcej pojmiesz, jeśli spróbujesz z modelu zdjąć pojęcia Czas i Przestrzeń.

Kościół ekonomiczno-polityczny jest „prostszy w obsłudze”: zajmuje się prestidigitatorstwem, iluzjami, kreowaniem gospodarczych i politycznych „hologramów”. Nihilizm takiego podejścia piecze jak gorące żelazo, a łagodzi go tylko spostrzeżenie, że owym kuglarzom, szarlatanom i zaklinaczom jednak na czymś zależy: na popularności (atrakcyjności), na bogactwie i na władzy. Dla tych trzech „mamon” są w stanie podjąć się, zlecić oraz zanurzyć się w największe paskudztwa i plugawości oraz podłości i szalbierstwa, byle tylko zaznać choćby chwilowej sławy, byle mieć więcej do powiedzenia niż inni obok, byle przyćmić swoją zamożnością bogactwa konkurencyjne. Wiele jest zaklęć, które czynią naszą codzienność uległą wobec tej lipy, szmiry, ohydy, szkarady.

A wystarczyłoby chwilę pomyśleć:

  1. Aplauz dla cudzej atrakcyjności powinien kończyć się tam, gdzie zaczyna się nasza kapitulacja, rezygnacja z własnych talentów i pasji, „bo i tak nie wespniemy się na te szczyty”;
  2. Uległość cudzym wskazaniom powinna się kończyć tam, gdzie owe wskazania przestają służyć ładowi, a stają się karmą dla karier mało wspólnych z dobrem wspólnym;
  3. Blichtr cudzej zamożności zaczyna oślepiać, kiedy karmi się oskubywaniem maluczkich z pojedynczych zrazu groszy, a potem ze znacznych danin kosztem licznych dla nielicznych;

Rządzi nami – a narasta to w tysiącletniej historii Komercjalizmu (patrz: początki symonii) – kościół ekonomiczno-polityczny, wspierany przez kościół naukowo-techniczny, najczęściej niechcący, ale bywa, że cynicznie znajdujący uzasadnienie „teologiczne” dla polityczno-ekonomicznego prestidigitatorstwa. I rządy te właśnie pokazują swoją najbardziej obrzydliwą gębę. Fałszerstwa i konfabulacje naukowe są powszechniejącą codziennością (dla chwał, dla grantów, dla monopolu), polityka przeradza się w budowanie „państw w państwach”, kariery artystyczne, naukowe, polityczne, menedżerskie, biurokratyczne – stają się celem samym w sobie, bogactwa gromadzi się bez jakiegoś sensownego celu (nieliczni mandaryni dojrzeli do infantylnego rozdawnictwa w formule charytatywno-filantropijnej).

Kto jest optymistą z natury, albo ma w sobie dar niespożytej pozytywnej energii – liczy na to, że to się musi załamać.

Może teraz właśnie…?

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka