Jan Herman Jan Herman
253
BLOG

Przyzwoitość

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 4


 

Jakże często jesteśmy ostatnio egzaminowani z poglądów i postaw! Tak często i bezwarunkowo nie stawiano mnie przed trudnymi pytaniami nigdy przedtem! Na każdym kroku muszę, albo przynajmniej powinienem opowiedzieć się za Europą, Rosją albo Ameryką, za religijną wiarą (którą) i pobożnością lub jej brakiem, za PiS, PO, PSL, którąś z „lewic”, za Arabią lub Izraelem, za przedsiębiorczością lub socjalem, za właścicielem lub pracownikiem, za Janukowyczem lub Jaceniukiem, za prawem do aborcji lub przeciw niemu, za tą lub inną komisją badającą sprawę smoleńską, popieram Państwo lub mam doń opozycyjno-dysydenckie pretensje, patriotyzm lub globalizacja. Im dłuższy namysł przed daniem odpowiedzi, przed świadectwem czynu – tym większa wobec mnie podejrzliwość, mniejszy entuzjazm dla tego co ogłoszę w wyniku namysłu. Mam być „na bieżąco” i „zawsze gotowy”, by zająć stanowisko.

W moim przekonaniu świadczy ta egzaltacja o tym (no, bo jak nazwać zawieszony nad głową, sercem, duszą, sumieniem przymus wypowiedzi?), że kulturowo i cywilizacyjnie zanurzamy się w przesilenie, z którego wyjdziemy całkiem inni, i do całkiem innej rzeczywistości.

Moje doświadczenie naucza, że kiedy – nawet po zadaniu prostego pytania – człowiek poddany jest nieproporcjonalnemu naciskowi, wtedy z jakichś powodów przestaje umieć na to pytanie odpowiedzieć, zgaduje w jakiejś przestrzeni, która zawiera milion równoprawnych odpowiedzi, choć przed zadaniem pytania jasne było, że 2 a 2 to 4.

I tu wspominam dwa sposoby oszukania stawianych zbyt stanowczo pytań. Po pierwsze, mam wielu kolegów, którzy w czasach PRL, naciskani na przystąpienie do partii (były nawet argumenty w stylu „to jest jak wykupienie karty wędkarskiej, będziesz mógł spokojnie żerować na tym akwenie”) – uciekali w członkostwo którejś z partii „sojuszniczych”, najczęściej Stronnictwa Demokratycznego. Do dawało „oddech” od ciągłych pytań, co też tobie dolega, co uwiera w ustroju, że go nie popierasz przynależnością. Ale było też takie „ludowe”: jeśli już naprawdę nie wiesz, co począć, to zachowaj się przyzwoicie.

Przyzwoitość – to postawa zgodna z obowiązującymi zasadami moralnymi i obyczajami, porządność, uczciwość, solidność, postępowanie i bycie „takim jak należy”, przewidywalność pozytywna (zawsze wiadomo, że zrobi to co najwłaściwsze), to też opinia typu „można na nim polegać, można na niego postawić”. W tłumaczeniach, przyzwoity to: angielski – decent, arabski – كريم, محترم ,محتشم,esperanto – deca, francuski – décent, jidysz –לײַטיש, ormiański –ազնիվ, szwedzki – ärbar, niemiecki – anständig, hiszpański – decente, rosyjski – порядочный, благопристойный, chiński -, w hindi –सभ्य, w suahili – heshima. Podaję te słowa nie dlatego, że znam przytoczone języki, tylko dlatego, żeby pokazać, iż w dowolnym narzeczu świata Ludzkość zna pojęcie przyzwoitości, jest to wyraz uniwersalny.

Bycie przyzwoitym nie jest trudne. Wystarczy „krótkotrwały atawizm”, by sobie to uzmysłowić. Otóż wszystko, co żywe, ma w sobie „dążenie totalitarne”, egoizm nakazujący ustawiać wszystko wokół po swojemu. I u każdego osobnika dowolnego gatunku jest jakiś „wiek elementarnej dojrzałości”, (u człowieka – około 8 lat), kiedy staje się jasne, że obok racji „moich własnych” są też racje „ogólne, wspólne”, a że mają te racje to do siebie, że nie zawsze są „synchroniczne, komplementarne” – osobnik musi „wyczuć”, kiedy „moje” musi ustąpić, a kiedy nie wolno ustępować za żadną cenę, bo chodzi o istotę (u człowieka np. chodzi o honor, godność własną, zachowanie zdolności reprodukcyjnych).

I kiedy – ograniczę się do mojego gatunku – reagujemy na pytania, zadane przez rzeczywistość, wybierając to co najwłaściwsze (ileż treści w słowie „właściwy”!) – to jest OK. Ale jeśli stawiamy zawsze, bez analizy, bezkrytycznie, swoje racje (lub racje „mojej jaczejki”) ponad to co „właściwe” – jesteśmy na najlepszej drodze ku nieprzyzwoitości. To nie ma nic wspólnego z rynkowością, konkurencją, demokracją, swobodną grą, samopowtarzalnością podmiotowości: to jest zwykła, obrzydliwa, lepka i cuchnąca nieprzyzwoitość. Wyrażamy ją narzucając otoczeniu swoje żądze jako coś oczywistego, albo wymagając od otoczenia, żeby usprawiedliwiało nasze tchórzostwo.

Ale – podkreślam – potrzebne w tej sprawie jest krótkie cofnięcie się do „siebie w wieku 8 lat”, aby jeszcze raz przepracować w sobie owo „elementarne dojrzewanie”.

Powtórzę: kulturowo i cywilizacyjnie zanurzamy się w przesilenie, z którego wyjdziemy całkiem inni, i do całkiem innej rzeczywistości. Obyśmy – we własnym sumieniu – jako „inni” umieli się w tej odmienionej rzeczywistości odnaleźć.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka