Jan Herman Jan Herman
391
BLOG

Do czego służy edukacja?

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2


 

Najprawdopodobniej mam – obok innych wykształceń – wykształcenie średnie (nie mylić z „przeciętne”). Maturę zdawałem w 1975 roku, od tego czasu miałem pełne prawo pozapominać całe hektary wiedzy, zwłaszcza tej, którą przyswajałem wtedy niechętnie. Gdyby nie taka moja przypadłość, że po 1975 roku cały czas się czegoś uczę, i to nie tylko na uczelniach (ja zwykłem mówić: używam tranzystorów i trzymam je „na chodzie”) – pewnie moje średnie wykształcenie byłoby dziś nic nie warte.

W ogóle jestem zdania, każdy człowiek powinien w 5-letnich interwałach re-definiować swój profil edukacyjny, bo udawanie przez 50-letniego inżyniera, że jest nadal inżynierem, choć nie aktualizował swojej wiedzy – to zwykłe oszustwo. Jestem – dodam na koniec – animatorem i współ-autorem Narodowego Programu Kształcenia (Ustawicznego), który zakłada podtrzymywanie człowieka w „gotowości edukacyjnej” od przedszkola po „trzeci wiek”. Po prostu zbyt często spotykam dobrze wyedukowanych analfabetów, zbyt jasno zdaję sobie sprawę z własnych niedostatków, narastających tylko dlatego, że mam poważniejsze sprawy na głowie niż wciąż porządkowanie i odświeżanie owej głowy.

Edukacja (jako swoisty system kulturowo-cywilizacyjny) – obok ochrony zdrowia, technicznego uzbrojenia codzienności, ładu publicznego porządkowanego prawem i kilku innych elementów – współtworzy cywilizacyjny kokon dziedzictwa ludzkiego. We współczesnym świecie pozostawanie poza kokonem – to nie tylko zapóźnienie, ale też skazanie na wyplucie, bo świat wyeksploatowany, który dał z siebie „na ofiarę” kokonowo-cywilizacyjną jest zrujnowany i niewiele ma wspólnego z pierwotną , przed-cywilizacyjną Naturą.

Europa – taki region świata, którego marszruta przebiega od Egiptu faraonów i Bliskiego Wschodu, Poprzez Helladę i Romę, potem Galię, Iberię, Germanię, Brytanię, aż po swoją własną patologię amerykańską – dała światu pakiet tytułów edukacyjnych: matura, licencjat, magisterium, doktorat, habilitacja, profesura. Do tego rozmaite „cieniowania branżowe”, środowiskowe (np. bakalariat, czyli upoważnienie do edukowania innych, certyfikat samodzielności). Każdy z tych tytułów ma swoje kulturowe i formalne odcienie, zawsze zawiera jednak trzy elementy:

1.      Certyfikowana, przetestowana wiedza;

2.      Wtajemniczenie środowiskowe (coś jak „ryt”);

3.      Podwyższenie statusu społecznego (awans, będący zarazem dopuszczeniem);

Nieszczęściem, a właściwie gapiostwem Człowieka jest to, że dumnie i pożądliwie trzyma się trzeciego punktu: raz awansowawszy, trzyma się tego literalnie. System awansów i karier podtrzymuje te patologię: wystarczy, że milion lat temu ukończyło się powiatowy uniwersytet – i całe życie można w curriculum vitae z czystym sumieniem wypełniać rubrykę o wykształceniu i eliminować konkurencję, która zdobyła tylko licencjat, choćby w Oxfordzie. Punkt drugi bywa dobrym powodem do działań politycznych: na przykład stowarzyszenie absolwentów Handlu Zagranicznego SGH – to dość silna korporacja, która jednak służy nielicznym (jak każda taka korporacja na świecie), choć legitymizowana jest tłumnym członkostwem.

Najgorzej ma się punkt pierwszy, najważniejszy w tym zestawie: wiedza ma to do siebie, że blednie, śniedzieje, obrasta patyną, sublimuje bezpowrotnie, a niekiedy w przedziwny, cudaczny sposób przeistacza się w system wierzeń nie popartych żadnym materiałem dowodowym, w mitologię. Naprawdę, mam duże trudności w poszanowaniu tytułów magisterskich czy inżynierskich, jeśli wiem, że zaliczony przed laty egzamin certyfikacyjny na uczelni był ostatnim dowodem na posiadane wykształcenie. Co prawda, jeśli ktoś w dzieciństwie opanował jazdę na rowerze czy rolkach, to poradzi sobie nawet po długiej przerwie, bo ma „odruchy wyuczone” (np. Ronnie O’Sullivan powrócił do snookera po rocznej przerwie i od razu został mistrzem świata, właśnie wczoraj), ale już kierowcy po rocznej przerwie odradzałbym zasiadanie w bolidzie którejś z Formuł.

Powyższa notka jest – w mojej argumentacji – spisem powodów, dla których sądzę, że polska edukacja jest w głębokim kryzysie, pogłębianym komercjalizacją, zaliczeniowo-punktacyjno-testowym trybem weryfikowania oraz kastrowaniem całych „pionów edukacyjnych” (stąd nagle odkrywamy, że brakuje nam techników w wielu branżach).

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka