Jan Herman Jan Herman
258
BLOG

Making useful chaos

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

Jest takie państwo na świecie, które od swego zarania karmi się tym, co skubnie u innych. Taki turkuć podjadek. Do wielkiej potęgi. 

Po odkryciu wielkiego kontynentu na zachodzie, po drugiej stronie Atlantyku – kilka pazernych królestw wysłało tam swoje kolonizatorskie hufce. W Ameryce Południowej lądowały armie Portugalii i Hiszpanii, w Ameryce Północnej prym wiodły Anglia i Francja. 

Grzech pierworodny Ameryki polegał na holokauście miejscowych społeczności, całkowitym wyniszczeniu ich kultury, odcięciu ich od źródeł dochodu (prerie, bizony), podstępnym rugowaniu z ojczystych mateczników, ustanowieniu tzw. Indian zniewolonymi poddanymi, niższą rasą. 

Drugi grzech Ameryki – to „biuro zatrudnienia”, które porywało i niewoliło Murzynów z Afryki Zachodniej, w morderczych warunkach (duża śmiertelność) przewoziło ich do Ameryki i tam sprzedawało jak woły robocze. 

Oba grzechy związane też są nierozerwalnie z naruszaniem wszelkich wyobrażalnych praw człowieka. Nie dziwota: po przygodę do Ameryki wyruszał kwiat brytyjskich awanturników, których w Zjednoczonym Królestwie trudnoby zaliczyć do przyzwoitych ludzi. 

Korzystając z pretekstu ekonomicznego (cła) Amerykanie „zrzucili jarzmo” brytyjskie i ziemie, zawłaszczane dla Brytanii i w jej imieniu – obwołali swoimi własnymi (oczywiście, podbitych „Indian” nikt o zdanie nie pytał). 

Przeżyła też Ameryka swój spazm: odbyła się tam wieloletnia „zbrojna dysputa” (Północ-Południe), czy tę „wygraną od losu” zagospodarowywać droga feudalno-rolniczą, czy raczej kapitalistyczno-techniczną. Wygrał drugi wariant, nazwany nie wiedzieć czemu demokratycznym, co wcale nie oznaczało ani dopuszczenia „Indian” do równych praw, ani do zniesienia niewolnictwa i segregacji, trwającej praktycznie do dziś. 

Wzbogaciwszy się na cudzych dramatach i własnym łupiestwie, Ameryka stała się miejscem docelowym ludzi nie znajdujących szans w rodzimych krajach Europy. W ten sposób docierała do Ameryki fala za fala zdolnych rolników i pracowitych robotników. „Demokracja” amerykańska rozkwitała. 

Aż nastał czas, kiedy Ameryka zaczęła sięgać po łupy na wszystkich kontynentach: wzniecała niepokoje w rozmaitych krajach na całym świecie, po czym „nadzorowała” przewroty w wytypowanych krajach, siejąc swój wariant „demokracji” wszędzie tam, gdzie można było „robić biznes”. God bless America! 

W tym czasie dojrzewały już warunki nowego drenażu: już nie rolnicy i robotnicy, ale wykształcone towarzystwo z całego świata pracowało na chwałę Ameryki. Oczywiście, za wynagrodzenie dużo lepsze niż w rodzimych krajach. Gdybym ja okradł kilka stolic, też miałbym grosz na opłacenie najlepszych specjalistów. 

Ostatnie dziesiątki lat pokazały, że czynienie chaosu stało się nie „efektem towarzyszącym” ekspansji amerykańskiej, tylko jej znakiem rozpoznawczym, planowym działaniem. Widzimy to na bieżąco: Ameryka zamyka oczy na własne doświadczenia z Wietnamem, Irakiem, wcześniej Ameryką Łacińską, w międzyczasie z „obozem socjalistycznym”, bo wie Ameryka, że to jest nieuchronne, iż w krajach, gdzie ona wywołuje zamęt, otworem stoją tamtejsze dobra, wartości, możliwości, zawsze się też znajda usłużni Balcerowicze czy Karzaje, którzy „wystawią” te kraje na potrzeby amerykańskie. Arabia, właśnie wpadająca w stan podgorączkowy, nie wie jeszcze, że za chwilę zacznie być ekploatowana bez umiaru przez Amerykę. 

No, i drenaż za pomocą „balonów zadłużeniowych”. W Ameryce robią numery finansowe, a świat za to płaci. Gdyby to był przypadek – „balony” skończyłyby się. A tymczasem dzisiejsze „balony”, mimo bilionowych interwencji – są dziś większe niż w apogeum właśnie „zażegnanego” kryzysu! Kto zapłaci? 

 

*             *             *

Techniczna ścieżka rozwoju cywilizacyjnego wyczerpała już swoją zdolność kreowania dobrobytu. Jest już tylko coraz kosztowniejszym sposobem Ludzkości na wciąż lepszą konsumpcję. Poza oczywistymi kosztami ekologicznymi (rabunkowa eksploatacja, dezintegracja i rujnujące przeistaczanie wszystkiego co naturalne) Ameryka sieje (nie)humanitarne zniszczenia systemów gospodarczych i społeczeństw „napotykanych” na swej radosnej zawadiackiej, pełnej dezynwoltury drodze. 

Z kilku regionów świata, na które Ameryka „zagięła parol”, tylko Chiny uprawiają naśladownictwo, przez co wróżę im najbliższe kilkadziesiąt lat „mgławicowego” mocarstwowania. Zakończonego niechybną zapaścią. Wcześniej rozklekoce się oswojona Rosja, nieco wolniej zgaśnie Europa. 

Ameryka Łacińska pokazała USA gest Kozakiewicza. Arabia – po spazmie , który nadejdzie tam za dwa pokolenia – pewnie zrobi to samo. Indie nie dały się nabrać amerykańskiej chuliganerce, jak Chiny. Organizują sobie przyszłość silniej zachowując tożsamość kulturowo-cywilizacyjną. 

 

*             *             *

Od kilkudziesięciu lat nie ukrywam swojej niechęci do Ameryki jako państwa. I nie ukrywam krytycyzmu wobec tych Amerykanów, którzy uważają, że dawszy „indianom” monopol alkoholowy bilansują zadane im krzywdy. Wobec wszystkich, których nie stać na skruchę i zadośćuczynienie (patrz: tekst J. Kozieleckiego „Prawda, wina i wstyd”, tutaj). Polecam tekst o separatyzmach i rewanżyzmach w Ameryce – tutaj. 

I wyobrażam sobie, że świat, a zwłaszcza Europa powoli dojrzewa do tego, by największego chuligana ostatniego pół-tysiąc-lecia chwycić za kończyny i przewrócić. Nie będzie to łatwe: jak na chuligana przystało, ma on najlepsze uzbrojenie na świecie (to nie tylko fortece powietrzne i nawodne, ale też predatory (drony), inwigilacyjny system satelitarny). Będzie się bronić. 

Może zatem trzeba odczekać kilka lat, aż jasno będzie widać porządki, jakie zaprowadzi Ameryka w Arabii?

 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka