Jan Herman Jan Herman
2431
BLOG

A czy ja nie mówiłem? Rzecz o konwalidacji

Jan Herman Jan Herman Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Wczoraj był dzień ważny dla polskiego parlamentaryzmu. Ugrupowanie mające niepodważalny mandat do rządzenia na własną odpowiedzialność (słowo „odpowiedzialność” użyte nieprzypadkowo) wstrzymało na cały dzień proces legislacyjny w sprawie budżetu na rok 2017 (zarządzając przerwę w obradach Senatu), aby dojść do POLITYCZNEGO porozumienia z opozycją, która mogła wczoraj niemal wszystko: zawrócić (poprzez poprawki) ustawę budżetową do Sejmu, zawiesić biwakowanie na sali plenarnej, zgłosić zmiany do Regulaminu Sejmu (formuła klubów i kół wyraźnie nie służy opozycji), stanąć wobec „elektoratu” z prostym i zarazem państwowotwórczym przesłaniem.

Cały ten podarowany dzień opozycja straciła na pospolito-ruszeniowe podskoki „zrywające Sejm”, zgłaszając coraz to nowe warunki łaskawego powrotu do pracy parlamentarnej. I dzieląc się – na własną zgubę – na pojedyncze „partie” (w rozumieniu sienkiewiczowskim). A dzień miał się ku zachodowi.

Wreszcie ugrupowanie rządzące dało pod rozwagę następujący projekt: umawiamy się co do tego, że akt legislacyjny SIĘ ODBYŁ, ale skoro są w tej sprawie czynności niewykonane, których żal – powtarzamy debatę. Ten projekt odrzucono z argumentacją „nie damy się oszukać”.

Wtedy Senat zebrał się, puścił w ruch proces legislacyjny i przesunął poza zasięg Parlamentu sprawę Budżetu 2017. To oznaczało, że opozycja – już przecież nie zjednoczona – została z otwartymi gębami. Może kiedyś wyciągnie z tego naukę.

To co ważniejsze, miało dopiero nadejść.

Opozycja bowiem (jej najbardziej zawzięta „partia”) nadal czuła się gospodarzem Sali Plenarnej, stawiając rządzących w pozycji „kuluarowej”. Odzyskano zatem „okrąglak” – sposobem. Nie eleganckim, ale skutecznym.

Najpierw przełamano techniczną awarię karty do głosowania posła M. Szczerby (opozycja już szykowała w tej sprawie jakieś jaja). Potem dziennikarzom udostępniono galerię.

Wszedł Marszałek na Salę Plenarną, gdzie wokół mównicy stał murem zastęp opozycyjny. Ogłosił obrady, „zapominając” podać numeru posiedzenia (uniknął niepotrzebnej zwady). Wezwał posłów do uczczenia pamięci kilku wybitnych osób, niedawno zmarłych. Uczczono. Wtedy Marszałek podziękował zebranym i ogłosił przerwę do dnia następnego. Po raz drugi opozycja otworzyła szeroko gęby i tak jej zostało do „ciszy nocnej”.

Czujesz, Czytelniku, tę myśl taktyczną?

Dygresja. Upieranie się przy nielegalności posiedzenia „kolumnowego” przyjmującego budżet oznacza nieuchronnie, że kilkoro posłów-sekretarzy trzebaby oddać pod osąd wymiaru sprawiedliwości, bo to oni czynnie działali i podpisali się pod protokołem. Kto z opozycji ośmieli się pójść w tę stronę?. Koniec dygresji.

A czy ja nie mówiłem – TUTAJ: http://publications.webnode.com/news/na-rauszu/ - słów następujących: że kiedy się gra w pokera – to dobrze oprócz asów mieć jeszcze spluwę z odbezpieczonym kurkiem. I myślę, że Schetyna ma odbezpieczonego Colta, ale Kaczyński ma już dymiący lont w „grubej bercie” armatniej. Nie po to rozegrał w 2015 roku dwie elekcje i na deser Kukiza, żeby teraz dać się ustrzelić „shrekowi”…

 

*             *             *

Jest poranek, dnia następnego. Trwa kolejne posiedzenie Sejmu, w którego rozpoczęciu na właściwej sali wzięli udział wszyscy niemal posłowie, stąd i zowąd, i stamtąd. Dziś Marszalek wznowi posiedzenie i „się zacznie”. Najdrobniejszy element procedury będzie narażony na eksplozję.

Przewiduję pierwszy wybuch przy prezentacji porządku obrad. Wtedy posłowie będą zgłaszać się do mównicy (jedni merytorycznie, inni z wnioskami formalnymi, jeszcze inni by ogłosić, że „muzyka łagodzi obyczaje”. Rzecz w tym, że nikt nie ma prawa zgłosić się w sprawie Budżetu 2017, bo ten został „konwalidowany” i opuścił Parlament (UWAGA: konwalidacja: instytucja prawna, która pozwala uznać czynność prawną za legalną, nawet jeśli wykonaną niezbyt poprawnie, ale jasną co do intencji – jeśli dalsze czynności dokonują się w założeniu, że niepoprawność nie ma znaczenia dla istoty czynności).

Co będzie robić „partia” janczarów stojących wokół mównicy?

Będzie przepuszczać mówców – no, to Marszałek przymknie oko na „nieład” wokół tej mównicy. Będzie przepuszczać tylko „swoich” – Marszalek wezwie do przywrócenia porządku. Nie będzie nikogo przepuszczać albo pokrzykiwać – to będzie oznaczać rażące naruszenie Regulaminu Sejmu.

Co powinien i co zrobi Marszałek, kiedy ktoś naruszy Regulamin? Upomina dwukrotnie „naruszacza” (indywidualnie, po nazwisku), po czym może go wykluczyć z posiedzenia. Media na galeryjce – transmitują.

Kiedy Marszalek zacznie upominać drugiego janczara (po nazwisku) – będzie jasne: jeden po drugim „muszą” opuścić salę plenarną, a ich przewina (naruszenie Regulaminu, utrudnianie obrad) będzie oczywista. Media z galeryjki – dokumentują.

Na miejscu opozycji zgłosiłbym szybko wniosek formalny o przerwę i o Konwent Seniorów. Na miejscu rządzących podczas Konwentu zgodziłbym się na odrębne (numer 35) posiedzenie Sejmu specjalnie w sprawach budżetowych: przecież Sejm ma prawo do korygowania uchwalonego Budżetu w trakcie jego realizacji. A na pewno do debaty o ewentualnych poprawkach. Taka debata moglaby „pójść na żywioł”: każdy mówi ile chce, w jakiś sposób można nawet uruchomić organizacje pozarządowe (poprzez petycje, albo na komisjach).

Jeśli opozycja jednak – mimo wszystko – pójdzie dziś w zaparte – to żadna Europa jej nie pomoże, z pohukującym Donaldem na czele: parlamentaryzm to taka zabawka, przy używaniu której większe znaczenie mają procedury niż racje. Te zaś od wczorajszej „aklamacji” w sprawie niedawno zmarłych Postaci są po stronie Marszałka bardziej, niż do wczoraj.

 

*             *             *

Europa wtyka nos w polskie sprawy używając (poza Donaldem) dwóch argumentów: grozi opresją proceduralną albo znaczący ograniczeniem dotacji. Zajmę się tym odrębnie, a teraz mówię: ha-ha-ha.

 

*             *             *

Regulamin Sejmu, który wraz z Konstytucją i Ordynacją Wyborczą (prawnicy mówią: „w związku z”) ma zgubny wpływ na ustrój Rzeczpospolitej – trzeba zmienić jak najszybciej. Mówię to znając przemożną skłonność rządzących do sobiepaństwa.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka