Jan Herman Jan Herman
197
BLOG

Na czyją chwałę

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 1

Bal manekinów trwa w najlepsze. A tym, którzy mają wrażenie, że pociągają za sznurki – cierpną ręce, parcieją sumienia, zasmarkało się powonienie. Zombieją – że się tak wyrażę.

 

*             *             *

Nieprawdą jest, że formacja zarządzająca Krajem i Ludnością w latach 2007-2015 prowadziła nas do raju: ani prostą, ani krętą drogą. Polska w tym czasie żywiła się cudzymi statystykami (jako polskie sukcesy odtrąbiano wyniki działań obcego kapitału na naszej ziemi, zresztą słabo opodatkowane na rzecz państwa polskiego). W rzeczywistości rosła jej – Polski – kolonialna zależność gospodarcza od kapitałów kontynentalnych i globalnych oraz zależność polityczna od militarnych planów USA.

Nieprawdą jest, że Polska AD 2015 była w ruinie. Stała nadal dumnie na zielono-burym trzęsawisku, opierając się na przegniłych, zmurszałych, zżeranych przez pasożyty bierwionach, gotowa runąć przy pierwszej poważnej katastrofie kontynentalnej, klimatycznej, przy pierwszym ataku spekulacyjnym. Była bankrutem, który szczerzył zęby i prężył skrzydła – odmawiając nakazanego dobrym obyczajem ogłoszenia swojego bankructwa, choć niespłacalne zadłużenie gospodarstw domowych, administracji lokalnej i budżetu centralnego osiągnęło rozmiary poważniejsze niż w dobie Wielkiego Kryzysu z początku XX wieku, a windykacja rozrosła się do rozmiarów „przemysłu” żerującego na fikcyjnych, preparowanych należnościach.

Nieprawdą jest, że rosła w tym czasie „marka”, znaczenie, wizerunek, dobre imię Polski: nie ma chyba takiego przywódcy albo dyplomaty europejskiego i amerykańskiego, któryby niedwuznacznie nie „usadził” polskich przywódców i dyplomatów. Ale najbardziej spektakularne były dwie porażki wizerunkowe: kompromitacja R. Sikorskiego w sprawie ukraińskiej (kiedy był tam w delegacji tzw. Trójkąta Weimarskiego) oraz jeszcze większa kompromitacja D. Tuska, który – odnosząc historyczne podwójne zwycięstwo wyborcze – w połowie drugiej kadencji porzucił rząd (nie sam) i wyjechał sprawować służbę u decydentów europejskich.

Nieprawdą jest, że pęczniejący w Polsce ruch „oburzonych” był fanaberią central związkowych, szalonych frustratów albo zblazowanego artysty. Zwykłym ludziom i przedsiębiorcom działa się – i narastała – realna krzywda, potęgowana reżyserowaną bezradnością wymiaru sprawiedliwości i wszelkich innych urzędów, organów, służb, w tym „samorządów” branżowych. Substancję polską zżera(ły) afery, które dopiero teraz znajdują chętnych „wykrywaczy”, a samo Państwo drążone (było i jest) przez „państwa w państwie”.

Nieprawdą jest, że w 2015 roku dokonano „zamachu stanu z poprawką”. Poprzedni piastun urzędu Prezydenta RP odniósł prawdziwą, a nie podstępnie spreparowaną, wmówioną „elektoratowi” porażkę w głosowaniu powszechnym. Po nieudanej próbie ustępującej formacji przygotowania zamachu na Głowę Państwa (w postaci czerwcowo-lipcowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym) – pół roku później rządząca przez 8 lat koalicja odniosła prawdziwą, a nie „wmówioną narodowi” porażkę (z powodów opisanych wyżej), a formacja lewicowa doświadczyła, jak kosztowne są partykularne przepychanki, kiedy ważą się lody Kraju, Państwa, Ludności. Ściema kampanii wyborczej „tych nowych” nie przerastała podobnej ściemy poprzedników.

Nieprawdą jest, że formacja, która dwa razy odniosła sukces przy urnach AD 2015 – zmierza prostą drogą do uzdrowienia Kraju, poprawienia losu Ludności, naprawy Państwa: nadal zwykli ludzie i przedsiębiorcy wkleszczeni są w Imadło niezliczonych regulacji, zainstalowanych dla pomnażania budżetów bez oglądania się na kondycję Kraju i Ludności, świetnie się ma „rafineria budżetów resztowych”. Nadal tak generowane budżety zanoszą „tacową” daninę do wybranego Yumadła: wcześniej była to przede wszystkim UE, teraz są to przede wszystkim USA.

 

*             *             *

USTRÓJ. Jest prawdą, że wielkie nadzieje narodowe AD 2015, ściśnięte w wyborczą pięść – szybciej niż się spodziewano zostały odwieszone „na zaś”, tak jak to się stało po spektakularnej wygranej 4 czerwca 1989 roku, następnie po porażce Stanisława Tymińskiego (któremu całe transformacyjne państwo pomagało w porażce), i znów po immatrykulacji Andrzeja Leppera, (który po wejściu do elity rządzącej utracił „nosa” politycznego): Paweł Kukiz pozwolił sobie na wytrącenie oburzeniowej inicjatywy z rąk, a beneficjenci głosowań AD 2015 na razie mają ważniejsze sprawy do załatwienia.

KADRY. Jest sprawą pierwszoplanową (dla obecnie rządzących) wymiana kilkuset-tysięcznego korpusu nomenklaturowo-geszefciarskiego: część tej sprawy załatwia się poprzez regulowanie tzw. „erki” (powszechnie znanych stanowisk prestiżowych), większość zaś – przez reformowanie dziedzin sieciowo-funduszowych zwanych „budżetowymi”, obszaru regaliów oraz hubów-węzłów  kapitałowo-logistycznych. Polskę czeka nieuchronna, niepodatna na nawet najbardziej masowe protesty fala reform, przeredagowań, restrukturyzacji.

DYPLOMACJA. Jest sprawą równie ważną (dla obecnie rządzących), aby utrzeć nosa egzaltacjom europejskim, którymi UE pudruje swój „dżentelmeński kolonializm wewnętrzny”, a jednocześnie oprzeć przyszłość Polski – w dużej mierze – na sojuszu z militarno-finansowym hegemonem świata. To oznacza, że na sprawki tego hegemona zaciąga się nieprzezroczystą kotarę, za to chętnie wyciąga się na światło dzienne sprawki innych mocarzy (któreż imperium nie ma „sprawek”?). Aha, TTIP oraz CETA – to oczywiste – są błogosławieństwem danym światu przez Amerykę.

TOŻSAMOŚĆ. Ostatnią ze spraw najważniejszych – jest sprawa przeredagowania mitu założycielskiego Najnowszej Rzeczpospolitej. Sprawy polskie dzielą się odtąd na te, które są kontynuacją PRL oraz te, które są prawe oraz sprawiedliwe, czyste jak woda źródlana, korzennie polskie. Nie ma takiego absurdu, który nie znalazłby zastosowania, jeśli tylko służy owej „nowej redakcji”. Nie ma takiego bezsensu, któremu nie przypisywanoby świętości, jeśli tylko służy tej sprawie.

 

*             *             *

Wojna polsko-polska jest jak bal manekinów. Trzeźwe, wyrachowane działania rządu w sprawach wyżej opisanych (można się z nimi zgadzać lub nie) – przedstawia się jako objawy szaleństwa, niekompetencji, nowego stanu wojennego albo jako spektakularne wpadki, nie informując „szaraków”, że to zwykły proces decyzyjno-ustrojowy. Zwłaszcza działania Ponurej Trójcy, zaprowadzającej nowy kult, węszącej komunistyczną infiltrację, szkolącej zastępy nowych hunwejbinów, siejących infamię na rzeczywiste i urojone „układy”.

Polska – edukowana transformacyjnie przez oligopol medialny zza Odry (prasa, wydawnictwa) – ostatnio zyskała co najmniej dwie poważne centrale propagandy „zaoceanicznej”. Przeciętny czytelnik i (tele)widz oraz internauta nie zastanawia się przecież, kto mu sieczką zapełnia mózgowie. A powinien, zwłaszcza teraz, kiedy mu do uszu przystawiono dwa konkurencyjne głośniki. Kto go nauczy, by obwąchać przekaz informacyjny, zanim się go kupi?

Polska nie umie – albo jest skutecznie do tego zniechęcana – połapać się w realiach gry międzykontynentalnej. Nieuchronny proces przenoszenia ciężaru odpowiedzialności za losy świata przenosi się na Chiny, które najwyraźniej wolą zarządzać sprawami globalnymi poprzez konstruktywne projekty globalne, a nie poprzez dezintegrowanie „wrażych” państw i zbrojne roznoszenie „demokracji” do wcześniej rozchwianych regionów. Dla każdego, kto grał choćby w warcaby, jest jasne, że kluczem do otwarcia nowej ery jest Arabia, a właściwie jej wspólne-solidarne postawienie się Ameryce. Kluczykiem dodatkowym jest Europa Środkowa, dla której najlepszym wyborem jest niezaangażowanie, co otrzeźwiłoby Europę (tę właściwą, spadkobierczynię Heiliges Römisches Reich).

Opozycja – nad wyraz zgodnie – wskazuje rządowy wybór zaoceaniczny (nie nazywając go tak) – jako utracjuszostwo na szkodę dorobku rządów poprzednich i kosztem dobrego imienia Rzeczpospolitej. I nie cofa się przed zwyczajnym, paskudnym etycznie obrazoburstwem wobec „nabożeństwa” sprawowanego przez Ponurą Trójcę rządową. Wmawiając samej sobie, że w ten sposób czegokolwiek broni.

W tak oczywistych kleszczach propagandowych trudno jest rozeznać się nawet fachowcom, a co dopiero szarym konsumentom przekazu prasowego, radiowego, telewizyjnego, internetowego: nawet świat reklam i świat nabożeństw jest polem stronniczych politycznych aluzji, podtekstów, mrugnięć okiem.

Zastanawiająco infantylna jest zarówno tak zwana lewica, jak też ruch ludowy. Zdają się „zapominać własnego języka w gębie”, przemawiają i czują tak, jak im podano w recepturze „wojny o legitymizację”, nawet nie zająkną się ani o tradycji, ani o potrzebie rzeczywistej samorządności, ani o rzeczywiście społecznej gospodarce (nie mylić z uspołecznioną-upaństwowioną). Obie formacje zanurzają się w potoczność, odrzucają jakiekolwiek odruchy sięgnięcia po lekturę, ale i po własną konstytuantę.

 

*             *             *

Bal manekinów trwa w najlepsze. A tym, którzy mają wrażenie, że pociągają za sznurki – cierpną ręce, parcieją sumienia, zasmarkało się powonienie. Zombieją – że się tak wyrażę.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka