Jan Herman Jan Herman
688
BLOG

Kilkaset różnych drobiazgów

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 9

Gospodarka – panie Mateuszu – to jednocześnie system i organizm. Słowem „system” nazywam konstrukcję logistyczno-techniczno-finansową, słowem „organizm” nazywam skłonność samonaprawialną, wywiedzioną z naturalnej żywotności ekonomicznej i z przedsiębiorczości.

Każdy system ma to do siebie, że nosi w sobie „odruch macierzowy”: nawet najmniejsza zmiana „punktowa” czy „obszarowa” – wywoła echo-skutki w innych punktach i obszarach . Nie ma takich granic administracyjnych, celnych i podobnych – które skutecznie izolowałyby od siebie „punkty” i „obszary. Życie jest zbyt „pomysłowe”, by dało się takie bariery utrzymać.

Każdy organizm ma to do siebie, że funkcjonuje jako całość: nie po to w drodze rozmaitych procesów przystosowawczo-ewolucyjnych pozazębiały się wszystkie tkanki i organy oraz płyny, aby jakąkolwiek terapię czy rozwój ograniczyć wyłącznie do pojedynczych tkanek, organów, płynów. Nawet wstawienie zęba uruchamia procesy adaptacyjne całego organizmu, z mózgiem włącznie.

Gospodarką – panie Mateuszu – to się zarządza, a nie manipuluje. To nie jest „game-boy” dla inżynierów ekonomii (tu pstrykniesz – tam wyskoczy): to jest przestrzeń dla POLITYKÓW, ale tych pisanych Dużymi Literami, a nie dla tych magików, którzy w magiczny sposób tuż po wyborach stali się fachowcami od wszystkiego, mającymi rację na wyłączność (w dodatku każdy ma swoją odrębną rację).

Politycy mają – z definicji – zajmować się alokacjami gospodarczymi w imię dobra publicznego. Niechby takie alokacje dotyczyły:

1.       Tworzenia sieci wytwórczo-zaopatrzeniowo-dystrybucyjnej dla podstawowego modelu konsumpcji (inaczej: sieci żywieniowej, odzieżowej, mieszkaniowej, transportowej, wyposażeniowej, infrastrukturalnej, zdrowotnej, edukacyjnej, rekreacyjnej);

2.       Tworzenia węzłów zarządzania dobrami naturalnymi: ziemie, lasy, wody, kopaliny, wiatry, nasłonecznienie;

3.       Tworzenia enklaw-zarodników wybranych rozwiązań kojarzonych z tzw. postępem, a chodzi o instalowanie w gospodarce punktów i obszarów o największej dostępnej efektywności gospodarczej i satysfakcji społecznej;

4.       Bilansowania demograficznego: wiek przed-produkcyjny, wiek produkcyjny, wiek „trzeci” – to najprostsze trzy warstwy, które MUSZĄ być zbilansowane dynamicznie, co oznacza, że trzeba mieć niemal pewną wiedzę prognostyczną o tym, ilu jakich ludzi i gdzie będzie do dyspozycji gospodarczej (lub zagrożonych będzie wykluczeniem);

5.       I tak dalej;

Wszystkie takie decyzje alokacyjne – to są decyzje „podwyższonego zaufania społecznego”, obecni przy tym powinni być nie „roszczeniowi” reakcjoniści, ale po prostu obywatele, których to dotyczy (co dla mnie oznacza – bez wdawania się w szczegóły – dekoncentracje wszelkich biznesów, upodmiotowienie samorządów (nie mylić z administracją lokalną).

 

*             *             *

Ja rozumiem, a do tego wspieram, pomysły skierowane ku ludziom (rodzinom, wspólnotom, a nie tylko gospodarstwom domowym), którzy nie radzą sobie – pod przemożnym uciskiem monopoli i biurokracji – z ustrojem gospodarczym i społecznym. Będę najgłośniej klaskał, jeśli którykolwiek rząd spowoduje rzeczywiste wyeliminowania bezrobocia i bezdomności (tylko ostatni dureń ględzi o tym, że są one niezbędne dla większej sprawności „niewykluczonych”). I uznam to za dobry początek, bo tak naprawdę chodzi o to, by każdy z osobna i wszyscy jako wspólnota pragniemy po prostu bujnego i „do wyboru” rozwoju osobistego, środowiskowego, itd.

Teraz jednak zaczynam się niepokoić, panie Mateuszu.

Pamiętam, że dał pan sobie kilkanaście miesięcy na zredagowanie pełnej wersji projektu gospodarczego dla Polski. Więc powolutku zaczynam pochrząkiwać: czas, już czas. I zdaje mi się – obym się mylił – że pan nie jest taki głupi, ani taki szlachetny: nie po to się idzie z niekulawej posady do rządu, aby robić wszystkim dobrze, a samemu stracić. Może to jest tak, że dał pan sobie czas na coś zupełnie innego, co będzie panu wynagrodzone, a co ma związek z CETA i TTIP…?

Aż mi ciarki przeszły po plecach.

Pan, panie Mateuszu – lepiej niż ja wie, że Polska jako część europejskiego czy globalnego systemu-organizmu – jest obolała, kontuzjowana, toczona przez patogeny. Nie jest żadną zieloną wyspą, co najwyżej trzęsawiskiem. Wymaga leczenia. Albo leprozorium. Dla rzeczywistych zarządców, zdolnych poprzez przełożenia kapitałowe o polityczne zrobić z nami niemal wszystko – jesteśmy powoli jałowiejący spłachetek: oni też są inżynierami, np. monetarystycznymi, więc łatwo im sumienia pozwolą osaczyć nas – odessanych i niepełnosprawnych – i odizolować od „zdrowej” części świata, kontynentu. Mało to takich leprozoriów już utworzono?

 

*             *             *

Mam wiele słów krytycznych pod adresem formacji rządzącej. Tyle że wkurzają mnie rozmaite kodownicze egzaltacje, podszyte przede wszystkim odmawianiem PiS-owi prawa do rządzenia, nie i już – jakież to demokratyczne, nieprawdaż?

Dlatego nie przyłączam się, choć „do pieca” mam co włożyć.

A jednak na pana – panie Mateuszu – liczyłem. Pan jest z dobrego domu, a ja się zastanawiam, ile z tego pan zachował, biegając po posadach w świecie do zna wyjałowionym z człowieczeństwa.

Kilkaset różnych drobiazgów/obraz doktora autorstwa Luka Fildesa/

Nie, nie skreślam pana. Ale jeśli w sferze polityki społeczno-gospodarczej ma się skończyć na tym, co ja uważam zaledwie za kroplówkę, jeśli po kilkudziesięciu drobnych kropelkach Rząd powie „pora odsapnąć” – to ja się pytam, po co nas przywieziono na izbę przyjęć…? Tu trzeba profesjonalnego i głębokiego leczenia! I pan tu jest ordynatorem[1] – zatem niech pan nie pogranicza się do przykładania wilgotnej chusteczki do czoła, przy wtórze modłów i egzaltowanych uniesień z nawy, która pana zatrudniła.

 

[1] Za angielsko-języczną Pedią: A physician or medical doctor or just doctor is a professional who practices medicine, which is concerned with promoting, maintaining, or restoring health through the study, diagnosis, and treatment of disease, injury, and other physical and mental impairments. Physicians may focus their practice on certain disease categories, types of patients, or methods of treatment—known as specialist medical practitioners—or assume responsibility for the provision of continuing and comprehensive medical care to individuals, families, and communities—known as general practitioners. Medical practice properly requires both a detailed knowledge of the academic disciplines(such as anatomy and physiology) underlying diseases and their treatment—the science of medicine—and also a decent competence in its applied practice—the art or craft of medicine. Both the role of the physician and the meaning of the word itself vary around the world. Degrees and other qualifications vary widely, but there are some common elements, such as medical ethics requiring that physicians show consideration, compassion, and benevolence for their patients;

 

 
Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka