Jan Herman Jan Herman
412
BLOG

American style…? Wk…rw a kiście geszefciarskie

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 9

Od kilkunastu pokoleń potężne siły wmawiają nam dzień-w-dzień, że to, co otrzymujemy jako ankietę – jest wyborem. Wyborami nazywają zwykłe ankietowanie.

Zbyt potężne to są siły, by się na nie porywać trzymając w ręku notkę internetową. Sami im tę potęgę odświeżamy, dając upust naszemu wygodnictwu i kaprysom konsumpcyjnym. Wygodnictwo też „pozwala” nam godzić się na nazywanie ankiet – wyborami.

Na przykład wybory amerykańskie. Na placu boju pozostało dwoje, z których żadne nie powinno być dopuszczone do zarządzania jakąkolwiek pojedynczą sprawą publiczną – a będą decydować o losach świata. Jakiś czas. Żadnych kwalifikacji moralnych, żadnego wstydu. I wiele argumentów przeciw.

Z wyborem (już nawet nie mówię o demokracji) – mamy do czynienia, kiedy wiemy, jaki jest wybór, kiedy nad samym wyborem panujemy, a jego wynik możemy odkręcić, gdy się okaże, że nas oszukano. Z wyborem mamy do czynienia, kiedy głosujemy na właściwą osobę czy grupę albo rację, a nie na marionetkę.

W Ameryce, aby zagłosować, trzeba się zarejestrować, deklarując swoje poglądy polityczne. Najfikuśniejsza „demokracja” świata mówi zatem: nie będziesz niczego wybierał, zanim nie będziemy wiedzieć, za którą z drużyn generalnie się opowiadasz. No, żenada…

Pomijam tę szczególną okoliczność, że milionów sięgają rzesze osób nie zarejestrowanych. Najprościej jest to skwitować: przecież mógł, a nie zarejestrował się. Nieprawda: widocznie nie mógł. W Ameryce ludzi o statusie „l’uomo senza contenuto” jest kilkadziesiąt milionów.

Gdyby amerykańskie losowanie prezydenckie (nie przejęzyczyłem się: losowanie) przetłumaczyć na myślenie nadwiślańskie – to w szrankach o najfajniejszy stołek świata stanął Janusz Stan Korwin-Tymiński-Mikke oraz Sławomir Hanna Donald Gronkiewicz-Tusk-Nowak-Waltz. Pierwszy (czyli Trump) reprezentował (do dziś) amerykański, prowincjonalny wk…rw na zbyt szybkie życie establishmentu, drugi (czyli Clinton) reprezentował (do dziś) amerykańskie geszefciarstwo z nieodłącznym „keep smiling” przylepionym do gęby, której w żadne słowo nie należy wierzyć, bo ryzykuje się nawet własnym domem.

Do dziś trwała kampania. Czyli widowisko około-stadionowe. A od dziś poukładać się muszą na nowo „właściciele globu”: mega-biznes globalny, międzynarodowa soldateska, różne tajemne inwigilatornie i prowokatornie, wszędzie wszechpotężne media oraz zorganizowane w jeden wielki nawis zorganizowane grupy przestępcze (nazywam to wszystko Pentagramem na użytek Polski, a na użytek analizy globalnej: INWESTYTURĄ).

Clinton – to kontynuacja totalnej rozpi…rduchy na Bliskim Wschodzie i w Europie Środkowej, byle dokopać Chinom i dopiętej do nich Rosji. Trump – to ujawnienie tego, co charakteryzuje gospodarkę amerykańską, tyle że przez giełdowych manipulantów i media trzymane było pod drugim dnem: GAMBLING.

Gospodarka amerykańska jest gospodarką gamblingu, gdzie notowania wskaźnikowe, indeksy, kapitał fikcyjny i gry o wpływy księgowane jako „usługi” – mają więcej do powiedzenia niż realna wytwórczość przemysłowa i rolnicza oraz użyteczność infrastruktury.

Na 3.30 (czasu polskiego) Clinton przewidywała feerię konfetti i pokaz sztucznych ogni. Pamiętacie, co mówiono o Komorowskim przed wyborami prezydenckimi 2015? Musiałby po pijaku przejechać ciężarną zakonnicę na pasach, by przegrać. Ona czuła się jak Komorowski….

Oczywiście, bla-bla-eksperci całą noc przygotowywali wariantowe idiotyzmy, niech więc sobie teraz pogadają. Ja tylko cały czas będę mówił, niezależnie od ostatecznego wyniku: całodobowe losowanie amerykańskie właśnie się kończące – to albo rozpirzanie Bliskiego Wschodu i Europy Środkowej, byle podstawić nogę Chinom – albo wyciągnięcie z „czarnej skrzynki” gospodarczego Gamblingu, jakże mało mającego wspólnego z gospodarowaniem…!

Do wieczora, drodzy Czytelnicy!

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka