Jan Herman Jan Herman
1957
BLOG

Ukochany kraj, umiłowany kraj

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 19

Kaczory-pisiory nie mają prawa rządzić w Polsce. Takie jest przesłanie „Polski Obywatelskiej” mniej-więcej od czasu wyborów prezydenckich przegranych w 2015 roku przez PO. Nosiciele tego przesłania starannie omijają temat rządów formacji nadal kojarzonej z nazwiskiem Tusk. Nie stawiają też poważnie dwóch pytań:

  1. Czy zwycięstwo PiS w wyborach prezydenckich i parlamentarnych AD 2015 mieści się w normach „demokracji europejskiej”, czy może zostało wyłudzone, zmanipulowane i jest w swej istocie puczem;
  2. Kto (jakie reprezentacje polityczne) – wobec oczywistego kryzysu poprzedniej formacji – są dziś bardziej niż PiS upoważnione do przejęcia władzy od PiS, gdyby ten wyraził skruchę i oddał „nienależną” władzę;

Moje poglądy w tej sprawie są znane wielu ludziom, choć nie jestem nikim znanym ani ważnym. Po prostu daję im wyraz. Streszczę je poniżej.

A

W wyniku Transformacji – choć nie musiało tak być – zagościły w Polsce na stałe rozmaite wykluczenia i patologie, jak bezrobocie, bezdomność, afery urzędnicze, afery gospodarcze, niepewność wystarczającej opieki medycznej, liczne gangi bandyckie, eksterminacja rolnictwa uspołecznionego, wyprzedaż majątku wspólnego za bezcen, narkomania, rwactwo wypierające przedsiębiorczość, wielomilionowa emigracja zarobkowa, sobiepaństwo reprywatyzacyjne i windykacyjne, itp., itd. Skala tych nieszczęść każe podejrzewać, że są to szkody przewidywane, a nawet celowo generowane.

B

Takie sektory gospodarcze jak banki i ubezpieczenia, infrastruktura krytyczna, handel wielkopowierzchniowy, elektronika i automatyka, motoryzacja, przemysł stoczniowy, łączność-telekomunikacja, drogownictwo – zostały przejęte całkowicie lub większościowo przez kapitał obcy, górnictwo węglowe i kilka innych branż poddane zostały huśtawce likwidacyjno-pomocowej ze szkodą dla nich i dla całych środowisk. Jesteśmy dla nich karmą, oni zaś ostatnie, o czym myślą, to nasz dobrobyt.

C

Budżety (centralny i lokalne) – czyli zasoby kumulowane z przymusowych „składek” średnich i drobnych podatników (mega-biznes unika płacenia podatków) – popadają w zadłużenie: choć załamywano ręce nad 40-miliardowym (w dolarach) zadłużeniem z czasów „epoki Gierka”, to transformacyjne zadłużenie rządów i administracji lokalnej rosło sukcesywnie, aż do dzisiejszego poziomu rzędu biliona złotych.

D

W sferze edukacji dopuszczono do burzliwego wysypu „uczelni” nastawionych na zysk, zaniedbujących rzeczywiste nauczanie, zlikwidowano edukację przed-maturalną i pomaturalną dającą zawód. W ogóle cztery reformy sygnowane nazwiskiem Buzka sprawiają dziś wrażenie „drugiego skoku” kapitału zagranicznego na „kasę”, szczególnie reforma emerytalna (OFE) i służby zdrowia (NFI).

E

Konsekwentnie – niekoniecznie z potrzeby – przebudowywano polskie prawo „pod” sztance europejskie (UE), co w konsekwencji wprowadziło hybrydę (mętną wodę), królestwo prawników, ze szkodą dla szarych obywateli i przedsiębiorców.

F

Wrosły w polską rzeczywistość „państwa w państwie”, z których najbardziej spektakularne to sądy, skarbówka, windykatorzy, medycy, służby specjalne, administracja, federacje sportowe, media. Dziś stanowią one „standardowy” (oczywiście oczywisty) element  ustrojowy, pasożytujący zarówno na Ludności, jak też na Państwie (budżety, zamówienia publiczne, partnerstwo publiczno-prywatne). „Państwa w państwie” korzystają z „abdykowania” powszechnego wymiaru sprawiedliwości w ich sprawy, a ponad powszechnie obowiązujące prawo – skutecznie stawiają własne, wewnętrzne reguły gry, awansów, wykluczeń, arbitrażu.

G

Kilkukrotnie wzrosła liczebność Nomenklatury, bez szczególnego uzasadnienia: jednocześnie kierownicze stanowiska nomenklaturowe obrosły „kiściami geszefciarskimi” (swojakami kręcącymi lody), co czyni rynkowość, konkurencję, demokrację – iluzorycznymi. Kilkukrotne zmiany parlamentarnej większości rządzącej (Solidarność, Liberałowie, Lewica-Ludowość, Post-Solidarność, Lewica, PiS-Samoobrona-LPR, PO-PSL) – za każdym razem oznaczały rozrost biurokracji i przegrupowania „kiści geszefciarskich”, to wszystko uzupełnione „zmową polityczną” co do podziału wpływów na mega-agencje, mega-fundusze, mega-biznes.

H

Polska jak nigdy wcześniej zaangażowała się w dęte amerykańskie konflikty wojenne, stała się na wiele lat służebnym przyczółkiem dyplomacji amerykańskiej, posuwając się do zbrodni wojennych, tracąc dobrą opinię inicjatora przedsięwzięć pokojowych. Przebudowała swoje wybory globalne z „sowieckich” na „natowskie”, a w konsekwencji z obronnych na awanturnicze, chętnie podejmując się kosztownych finansowo i moralnie misji, których rzeczywisty, wojenny charakter zawsze wychodził na jaw dopiero po jakimś czasie.

 

*             *             *

Szczytem hipokryzji wszystkich bez wyjątku rządów po PRL jest wskazywanie na rozwój zewnętrznych oznak dostatku i estetyki: poszerzanie i „prostowanie” dróg, nowe wysokościowce, liczne gadgety na wyposażeniu osobistym oraz mieszkań i biur, poszerzona oferta mediów i towarów konsumpcyjnych – przedstawiane są nie jako naturalna konsekwencja działalności człowieka, tylko jako wielkie osiągnięcia rządzących: współczesny świat zna może kilka reżimów, które nie idą tym tropem, nie jest to więc zasługa rządzących i ich „demokracji”, chyba że ktoś naprawdę myśli, że PRL zmierzała ku rozwiązaniom siermiężnym i ubogim. Jednocześnie pomija się ewidentne i liczne wpadki wielko-inwestycyjne (autostrady, stadiony, zabezpieczenia przeciwpowodziowe) oraz rosnącą ekskluzywność (cenową, certyfikacyjną) dostępu do najważniejszych „zdobyczy nowoczesności”.

Niemal w każdej dziedzinie życia publicznego powstały – jakże łatwo rozpoznawalne – „szklane sufity”, powyżej których bawią się w najlepsze elity i establishment oraz „zblatowane” z nimi środowiska akolickie, a zdecydowana większość Ludności żyje w ciągłym zagrożeniu swojego dostatku, w dużej części zresztą już pozbawiona dostatku i szans na jego odbudowanie.

 

*             *             *

Wszystko to uzyskano zgodnym wysiłkiem wszystkich formacji rządzących, pośród których wyróżnić można grupę ok. 1000 luminarzy-prominentów upoważnionych do nosicielstwa etosu Solidarności i Okrągłego Stołu: to te osoby, rozproszywszy się ostatecznie po licznych ugrupowaniach, trwałych i przemijających, „rozprowadzały” wyżej wymienione nieszczęścia. To w tym też gronie „zarządzono” nagonkę na Kaczyńskich i ich formację, a także na liderów ugrupowań powstałych na tle społecznego (Lepper) czy politycznego (K. Morawiecki) niezadowolenia z przemian. Około 250 spośród tych osób ewidentnie jest uzależniona od „podpowiedzi” różnych globalnych lobbies biznesowo-politycznych (to nie jest trudne do wykrycia, patrz: R. Sikorski), i to ta grupa inicjuje ochronę „transformatorów” przed odpowiedzialnością, a nawet przed krytyką Transformacji. Mając za sobą sporą rzeszę całkiem inteligentnych „demokratów-estetyków”, brzydzących się gumiakami i czerstwością, choć lubują się w paskudnych intrygach.

 

*             *             *

Nie jestem obrońcą „kaczystów-pisiorów”. Moje zaangażowanie ideowe rozpostarte jest między konserwatyzm (edukacja, opiekuńczość) i lewicowość (spółdzielczość, samorządność). Moje zaangażowanie polityczne – czynny, osobisty udział w akcjach – starzeje się wraz ze mną. Krytykom PiS i autorytaryzmu Kaczyńskiego podpowiadam po raz kolejny: napiszcie do sądu rejestrowego, niech wyrejestruje „faszystowską” partię. I po kłopocie będzie, nieprawdaż?

Ale w pełni popieram słowa Michnika ogłoszone w słynnym artykule „Naganiacze i zdrajcy” z 2006 roku, dedykowane ludziom, o których mówił: „Moim przyjaciołom znieważanym w nagonkach: Tadeuszowi Mazowieckiemu w 1990, Jackowi Kuroniowi w 1995 i Włodzimierzowi Cimoszewiczowi w 2005 roku”. Pan Adam wielkim jest autorytetem dla najszerzej pojętej inteligencji, nawet z „cudzych” obozów politycznych, również dla autorów bardzo, bardzo stronniczego „Raportu gęgaczy” z 2015 roku. Raport ten jako pierwszy – po 8-letniej przerwie – wznowił nagonkę odmawiającą „kaczystom-pisiorom” prawa do wygrywania wyborów.

Formacja rządząca teraz Polską od mniej-więcej roku w pocie czoła zajmuje się utrwalaniem swojej dominacji w polityce, a zamiast pracować na rzecz poprawy kondycji Polski w różnych wymiarach – woli podłączać się do globalnych „bezpieczników”, dobierając je w moim przekonaniu fatalnie (NATO, TTiP, CETA). W moim przekonaniu jedyna szansa na niezatapialność Polski – to podpięcie się wraz z Europą Środkową pod Nowy Jedwabny Szlak. Ignorantom podpowiadam, że nie jest to powtórka z historii, nie jest to „wielo-nitka” drogowa, kolejowa, światłowodowa, rurociągowa, tylko kilkadziesiąt „karawan-serajów”, takich „dolin krzemowych”, o wielkości co najmniej Rzeszowa, gdzie sprawdzoną już na świecie metodą rozbudowanych zespołów naukowo-inżyniersko-przemysłowo-wdrożeniowych (Japonia, Korea, Ameryka) rodzić się będą takie „supernowe”, jaką była swego czasu Nokia czy energetyka atomowa albo internet, jaką jest inżynieria genetyczna, jaką będzie materiałoznawstwo (z polskim grafenem na czele).

Taki sposób myślenia nie jest możliwy w grajdołku, w którym szuka się co miesiąc nowych sposobów na podstawienie nogi rządzącym. Nasz establishment zachłystuje się, dzieląc skórę na chińskim niedźwiedziu, wpajając Ludności przekonanie, że Chiny niezależnie od okoliczności MUSZĄ uszczęśliwić Polskę. Otóż nie muszą, a jeśli Polska będzie ropiejącym politycznie wrzodem na środkowo-europejskim styku między Europą, Rosją i Orientem – to nawet NIE BĘDĄ MOGŁY. Zauważmy zresztą, że Nowy Jedwabny Szlak – pierwszy dojrzały, konstruktywny projekt globalnego typu, już dziś ma budżet ok. 450 mld dolarów. Ameryka zaś (której my dzielnie sekundujemy) – robi wszystko, by temu projektowi podstawić nogę (patrz: Ukraina, ISIS). Starcie koncepcji hegemonicznej (USA) z koncepcją harmonijnej kooperacji (Chiny-BRICS) jest nieuchronne, a mogę się założyć, że bronią w tym starciu jest tele-informatyka (hakerstwo). Gdybym nie był pacyfistą, czekałbym zacierając ręce, jak amerykańskie superfortece w ułamku sekundy stają się oślepionymi pułapkami, niezdolnymi nawet znaleźć lądowiska, choć nad siermiężnym militarnie Irakiem poczynały sobie całkiem żwawo.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka