Jan Herman Jan Herman
380
BLOG

Zgniłki pokukizowe

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 3

W okresie Transformacji powstało kilkadziesiąt „oddolnych” ruchów społecznych, masowych półhurtowych, których sztandary zapisywano słowami niezadowolenia ze skutków przemian. Pierwszym ruchem był stosunkowo szybki powrót do władzy tzw. postkomunistów: to rządy W. Pawlaka, J. Oleksego i W. Cimoszewicza, 1993-96. Wcześniej powstało „Przymierze Samoobrona”, które było jednym z wielu ugrupowań zakładanych „przy okazji”, a przeistoczyło się w poważny ruch niezadowolenia-oburzenia właśnie za rządów „lewicy”, 93/96.

Samoobrona przejęła niepostrzeżenie od „lewicy” i „ludowców” oba etosy-wizerunki: obrońców ludzi wyzyskiwanych i obrony materialnej bazy rolnictwa. Tyle że:

  1. Nie przejęła przesłań ideowych (idei spółdzielczo-samorządowo-lewicowych i idei ludowo-agrarystyczno-spółdzielczych);
  2. Na tle „nuworyszowsko-europejskich” mód była zbyt „gumiakowata-fufajkowa”, zbyt czerstwa, mówiąc dosadniej: zbyt prostaczka;

Ale trwała i rozwijała się również za czasów AWS i za ponownych rządów „kanclerskiej postkomuny”.

Kiedy postawiony pod ścianą PiS zaproponował Samoobronie udział w rządzie – zaczął się schyłek tego ruchu, który przestał być ludowy i lewicowy, przestał być jednoznacznie antysystemowy, nie miał też doświadczenia salonowo-politycznego.

Zadziwiające, że po upadku Samoobrony żadne ugrupowanie nie przejęło tego projektu, nie rozwinęło go: przecież to był potężny elektorat, a powodów do niezadowolenia przybywało, mimo gładkich wskaźników, parametrów, tabel, wzorów, indeksów, wykresów. Może powodem było to, że PSL porzucił swoją wrażliwość społeczną (choć nie środowiskową) i zasilił rządy PO.

Niezadowolenie odbudowuje się odtąd niemrawo: przede wszystkim ze względu na to, że „antysystemowe” stare lisy stały się otłuszczonymi medialnie dziadami bez klarownej oferty, mimo radykalnych metod działania i napisy na transparentach. Wokół P. Ikonowicza (komunista z rodowodem solidarnościowym), a potem B. Ziętka związkowiec z rodowodem narodowo-niepodległościowym) i kilku innych radykałów gromadziły się – jak ich nazwał J. Urban – gromadki samopomocy terapeutycznej, zbawiające świat bez wiedzy tego świata o tym. Odnotować należy powstanie (z siedzibą przy Pl. Zbawiciela, pod patronatem Sierpnia’80) Komitetu Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników, KPiORP, w roku 2006. Zdechło. W dodatku lewica i ruch narodowy przestały pojmować, że są w tym samym położeniu społecznym, zatem narodowcy skupili się wokół Marszów Niepodległości.

Zaskakujące, że – choć „naród” wciąż bardziej odrzuca liberalizm (ten polski, „kisielewski”) – to przez ładnych kilka lat odgromnikiem społecznego oburzenia był Janusz Korwin Mikke, człowiek niezwykle inteligentny w debacie publicznej, ale równie konsekwentny w trzymaniu się błędnych założeń o zapatrywaniach „elektoratu”. Inteligencja czyniła go atrakcyjnym publicystą, błędne założenia czyniły go wariatuńciem i podskakiewiczem, z konieczności marginalnym.

W tym czasie powstawały organizacje pokrzywdzonych przez banki, skarbówkę, ubezpieczalnie, służbę zdrowia, windykatorów, sądy, pracodawców, kamieniczników, policję, inspekcje i kontrole, administrację lokalną. Każda przędła swoje, choć powstały takie porozumienia jak Niepokonani.

Miejsce lidera oburzonych polskich wymościł sobie niespodziewanie Paweł Kukiz, korzystający z efektu zaskoczenia (pochodzi ze świata scenicznego, był popularnym „artystą zaangażowanym”), wspartego zaproszeniem go do Hali BHP w marcu 2013 do trójkąta ze związkowcami P. Dudą i J. Guzem. Nie wiadomo o co poszło, ale niemal natychmiast „namaszczony” przez centrale związkowe” Paweł rozpoczął rejs samodzielny, zachowując się w świecie polityki jeszcze mniej wprawnie niż wcześniej A. Lepper.

Jego spektakularnym sukcesem – którego nie skonsumował politycznie – było podstawienie nogi B. Komorowskiemu w wyborach prezydenckich wiosną 2015. Mimo, że bez „oddolnego” Kukiza cała formacja platformersko-ludowa trwałaby jakiś jeszcze czas (i tak zawaliłaby się pod ciężarem własnego nawisu geszefciarsko-nomenklaturowego) – beneficjentem jesiennych wyborów parlamentarnych został PiS.

Pogdybajmy: po porażce B. Komorowskiego Platforma Obywatelska zaczęła wykonywać dziwne ruchy legislacyjne, mające zabezpieczyć ją przed „kurzawką ustrojową” (kurzawka – płynne piaski zamiast trwałego gruntu). Najważniejszy  z tych ruchów – to ustawa o TK mająca osaczyć nowego Prezydenta, z groźbą uznania go za niezdolnego do pełnienia funkcji, gdyby zbytnio „stawiał się” Sejmowi (wtedy jeszcze zakładano, że Sejm nadal będzie „własnością” tamtej formacji).

Kukiz w wakacje 2015 koncertował, ale też konfliktował swoich potencjalnych sojuszników, którzy grali o swoje nie traktując samego Pawła poważnie. A mógł już wtedy zareagować na wadliwe ustrojowo ruchy ówczesnej formacji rządzącej, zrobić we wrześniu wielki wiec w obronie „bezpieczeństwa państwa”. Zupełnie przegapił ten temat (ja zresztą też, tyle że ja nie jestem politykiem) – za to PiS nie przegapił.

I oto mamy w Polsce od jesieni 2015 przedziwną sytuację:

  1. Na fali anty-transformacyjnego oburzenia władze w Polsce przejął PiS, który postrzegany jest jako ugrupowanie miłujące demokrację dorywczo;
  2. Przeciw PiS-owi wystąpiła „połowa Polski” pod przewodnictwem „inteligencji pro-transformacyjnej”;
  3. Oburzeni na system-ustrój pozostali bez swojej reprezentacji politycznej (Kukiz właściwie abdykował);

Jednym słowem, na jakiś czas wróciliśmy do „ruchów perystaltycznych” z czasów KPiORP i Marszów Niepodległości: Polską wstrząsa afera ratuszowa, problem aborcyjny, nieudane poprawki nomenklaturowe, wygłupy KOD-owe, nieco słabiej „macanki NATO-wskie” (np. Redzikowo), do tego echa wojny w Donbasie i nawałnicy imigracyjnej z Arabii, na koniec zamach na unijne porządki gospodarczo-ustrojowe (TTIP, CETA) – a najważniejsze sprawy społeczne pozostają trzeciorzędnymi. Nieznany jest żaden Poronin, w którym wykuwa się – przecież nieuchronny – wybuch społeczny, który zmiecie rzeczywistość reprodukowaną od 1989 roku.

I to jest przestrzeń do debaty, proszę Szanownych, a nie to, kto i z jakich pozycji rządzi rządem.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka