Jan Herman Jan Herman
1673
BLOG

Pogarda i pięść

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 45

Odrywam się od pilnej pracy, bo dzieje się dużo. A w dodatku o tym wszystkim pisałem przed miesiącami i przed laty w tonie, który zaczyna dopiero teraz dochodzić do głosu. Zatem „poprawię”, podkreślę to, co dla mnie jest oczywistością od dawna.

Świat globalizuje się od dawna, na pewno od czasów wielkich odkryć geograficznych i wielkiej kolonizacji. Efekty globalizacji bywają nieoczekiwane:

1.       Biali ludzie z Europy i Rosji zaczynają zauważać, że cera inna niż „właściwa” nie oznacza niedostatku człowieczeństwa, że „kolorowych” jest znacznie więcej niż „nas”: to rodzi „rasizm odruchowy”, w obronie swojej psychomentalnej konstytuanty;

2.       Chrześcijanie zauważają, że poszukiwanie Piękna, Dobra, Prawdy i Sprawiedliwości nie musi odbywać się wyłącznie drogą lektury i stosowania się do Starego i Nowego testamentu: to rodzi „odruchowy prozelityzm” w obronie jedynie słusznego Boga i jedynej „dopuszczalnej” teologii;

3.       Piewcy Rynku i Demokracji, uznający wyższość kultur opartych na najszerzej pojętej Wolności (i swobodach oraz prawach człowieka i obywatela) zauważają, że Historia i Świat pełne są dobrze prosperujących systemów politycznych i państw zupełnie nie znających pojęć Rynku i Demokracji;

4.       Osobliwi fataliści, którzy – niejako za Heglem – uznają Państwo (urzędy, służby, organy, prawa) za coś ostatecznego i niepodważalnego w roli zarządcy spraw Kraju i Ludności – zauważają, że Państwo jest tylko „mrugnięciem powieki” w skali Historii, i przemija;

5.       Wszyscy bez wyjątku zauważają, że miara człowieczeństwa jest to, czym wypełniono i jak ukształtowano serca, dusze, sumienia i umysły, a nie siła i intensywność, z jaką „masy” przyjmują oficjalne przesłania intelektualne i moralne;

Ludzkość powoli zaczyna dojrzewać do tego, by się wstydzić za Białego Człowieka, który apogeum wszelkiej swojej niecnoty ulepił na kształt Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

USA – to wysunięta placówka, ale zarazem ponura farsa europejskiego tygla kulturowego, który karmił się obcowaniem z cywilizacjami orientalnymi i faraońskimi, po czym wypracował własne, „autorskie” doświadczenie helleńskie, rzymskie i chrześcijańsko-germańskie.

Za ocean z Europy wybrał się żywioł awanturniczy, zdolny nie tylko do tego co „zahoryzontalne”, ale też do „restartu” życiowego, do rozpoczynania wszystkiego od nowa.u podstaw fundamentalnych tego, co nazywamy dziś Ameryką, leżały cztery procedery zbójeckie:

1.       Potraktowanie kontynentu jak „terra nulla”, pusta i niczyja ziemia obiecana: podczas gdy w Europie dojrzewało nowoczesne pojmowanie praw własności, „pionierzy” Amerykę brali sobie jak swoją, zupełnie nie biorąc pod uwagę „domowników”, których zastali;

2.       Ludobójcze potraktowanie ludności zastanej („Indian”) jak niegodnej ani życia, ani czci masy robactwa, która przeszkadza przybyszom w zagospodarowaniu po swojemu „daru niebios” w postaci żyznych ziem, sytych wód i lasów, pięknych krajobrazów;

3.       Ludobójczo-eksploatatorskie, do tego rasistowskie potraktowanie wybrzeży afrykańskich, skąd „czerpano” porywaną „siłę roboczą”, rozbijając struktury społeczne, przewożąc ofiary w nieludzkich warunkach i sprzedając tych co przeżyli jak bydło;

4.       Wiarołomne potraktowanie brytyjskiej metropolii (po „ograniu” Francuzów i innych „delegatów państw europejskich”): metropolia była „cacy”, kiedy wspierała wojskiem ekspansję, ale już jako poborca i zarządca zdobytego kraju – okazała się „ciemiężcą”;

Te zbójeckie procedery, które kwalifikują USA do tytułu największego zbrodniarza w Historii – okazały się dopiero początkiem tego państwa. Do dnia dzisiejszego takie drobiazgi, jak przywłaszczanie sobie cudzego, jak kupowanie cennych potencjałów za „koraliki”, jak podszyte korzennym rasizmem traktowanie ludów świata, jak wywoływanie zamachów, puczów, wojen bez oglądania się na racje inne niż amerykańskie – to codzienność. Dołóżmy do tego najbardziej rozbudowany w historii aparat inwigilacji, najbardziej sobiepańskie praktyki organów, służb i urzędów wobec „własnych” obywateli – i mamy pełny obraz Ameryki.

Alexis de Tocqueville mimo wszystko widział w Ameryce same błogosławieństwa demokracji, wolności i rynku: szkody, jakie w świadomości europejskiej poczyniła jego twórczość nt. Ameryki stały się „nie do odrobienia”. Doprawdy, doszukiwanie się demokracji wyłącznie w procedurach wyborczych i w rozbudowanych instytucjach instancyjno-odwoławczych jest zwykłym błędem naukowo-analitycznym, jeśli nie sięga się do kulturowego ich podłoża (wolno’ć tomku w swoim domku).

Podkreślmy jasno: przez pierwszych 200 lat Ameryka pęczniała dzięki ludobójstwu, grabieży i wiarołomstwu. Potem – kupując za „skradzione srebrniki” inteligencję europejską i wykradając tzw. własność intelektualną – mogła tworzyć autentyczne i niepodważalne fajerwerki uniwersyteckie i artystyczne. Mimo to nadal soldateska i sitwiarstwo polityczno-biznesowe stanowią podstawę, kręgosłup ustroju USA.

Przemoc rodzi przemoc.

Nie ma dziś regionu świata, w którym nie dominowałaby głęboka niechęć do Ameryki. Skrywana za parawanem dyplomacji podszytej strachliwą kalkulacją, łagodzona przez więzi narodowe Europejczyków, Hindusów, Chińczyków – z diasporą zamieszkałą w Ameryce.

Pierwsza fala desperacji wyzwoleńczej – to rozpad systemu kolonialnego świata: zrazu wielkie, a potem większość małych i średnich kolonii europejskich uzyskało status zbliżony do niepodległości, choć więzi gospodarcze i różnice cywilizacyjne (pozostałość po wielopokoleniowej pogardliwej eksploatacji) robią swoje.

Niekoniecznie zgodnie z prawdą, ale najbardziej poszkodowana czuje się obecnie najszerzej rozumiana Arabia: stosunkowo późno dorobiwszy się tożsamości kulturowo-cywilizacyjnej, dla której islam jest nie fundamentem, ale redakcją – dzięki słabości tradycyjnych potęg (Europa średniowieczna, Persja) stała się cywilizacyjnym zwornikiem dla ich dorobku i jej wkład w dziedzictwo światowe jest bezdyskusyjny. Mimo to została przez Europę i Amerykę „zagospodarowana” w mało elegancki sposób. Arabia – od Iraku po Maroko – w gruncie rzeczy utrzymywana jest w roli para-kolonii, która nawet wywoławszy globalne finansowe trzęsienie ziemi w latach 70-tych – tylko w części korzysta ze swoich bogactw.

Długotrwała pogardliwa kolonizacja, podszyta rasizmem, utrzymywana w konwencji amerykańskiej buty – jeśli do tego jest bezradna i bezsilna wobec siły militarnej i bezdusznej dyplomacji – musi skończyć się reakcją „nieelegancką”. Taką samą nieelegancją są strajki robotnicze czy partyzantka w okupowanym kraju.

Arabowie wydobyli z islamu redagującego ich żywioł kulturowy to, co wcześniej chrześcijanie wydobyli z Biblii umyślając wyprawy krzyżowe czy inkwizycję – czyli religijne, boskie wezwanie do tępienia innowierców i heretyków. Do tego „nauczyli” się od Amerykanów bezwzględnej przewagi „mojej racji” nad „waszą racją”, a od Europejczyków przejęli sztukę dyplomatycznego odwracania kota ogonem.

Jeśli dziś Europa i Ameryka popiskują, że są ofiarami nieludzkiej przemocy – to niech czym prędzej zaczną od wielkiego, wyraźnego, a przede wszystkim szczerego pokajania się za setki lat pogardy, zbrodni i eksploatacji tych, którzy dziś „wydali z siebie” terrorystów.

Terroryzm staje się „normalnym” sposobem zarządzania sprawami świata, obok Wolontarzmu i Alterglobalizmu. Terroryzm ma twarz oddolną – dziś diabolizowaną – i twarz odgórną, przede wszystkim amerykańską. Jest historycznym przedłużeniem z jednej strony despotii, z drugiej strony rozpaczliwej emancypacji.

Jeśli globalną wojnę z terroryzmem ogłasza (i prowadzi nie oglądając się na żadne racje) państwo terrorystyczne – nic dobrego z tego nie będzie. Zwłaszcza że państwo to ma podstawowy problem wewnętrzny, własny: jego służby tajne i jawne są krańcowo opresyjne wobec ludności. Zbrodnie, co dzień nowe, popełniane przez USA – obracają się powoli przeciw nim samym: czymże jest 11 września wobec tego, co czeka Amerykę w najbliższej przyszłości?

Jeśli globalną wojnę z terroryzmem ogłasza najbardziej zręczna w świecie, krętacza dyplomacja europejska, która „głęboko pochylona” nad problemem, który sama wywołuje, rozkłada „bezradnie” ręce o gotowa jest rzucić filantropijno-charytatywny ochłap – nic dobrego z tego nie będzie. Zwłaszcza że ta dyplomacja dojrzewa do tego, by porzucić teutońską drogę integracji i znaleźć nową, społecznie i kulturowo efektywniejszą.

 

*             *             *

W ostatnich kilkudziesięciu miesiącach wyraźnie gęstnieje ilość aktów terrorystycznych ze strony „odgórnej” i ze strony „oddolnej”. Jesteśmy ponownie – po latach od wydarzeń hinduskich czy od Intifady – w infantylnej fazie dyskusji piaskownicowej w stylu „kto zaczął” i „kto jest brzydszy”.

Więc objaśniam:

1.       Zaczął dawno temu biały człowiek;

2.       Biały człowiek myśli, że nie ma długów wobec innych ludzi;

3.       Biały człowiek uważa za nienaruszalną świętość wszystko, co jego jest;

4.       Biały człowiek lamentuje, kiedy przygniatany robal go ukąsi;

5.       Biały człowiek nienawidzi wszystkiego, co kąsa;

Ktokolwiek powyższe uzna za poparcie dla terroru w dowolnej postaci – niech sobie jeszcze raz powyższe przeczyta.

I – na marginesie: Erdogan sobie robi z wszystkich takie jaja, że tylko ślepi nie widzą. Niestety, ślepi pracują w dyplomacji.

Pisałem o tym wszystkim wielokrotnie, np.:

TUTAJ (upadek białego człowieka)

TUTAJ (terroryzm)

TUTAJ (Fethullah  Gülen)

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka