Jan Herman Jan Herman
1425
BLOG

„Kod” Wałęsy, KOD-owanie Kijowskiego

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 23

Nie powiem czyja to sentencja (bo to człowiek był ideowy, ale po "niewłaściwej" ponoć stronie), ale brzmi ona: historia lubi się powtarzać, tyle że za drugim razem jako swoja własna farsa

W całej tej zakodowanej historii bawi mnie to, że choć Kijowski faktycznie uruchomił rebelię - to nijak nie pasuje do niego ani słowo "lewak", ani też odwrotnie, "element antysocjalistyczny"... he-he. 

Jeśli tytuł notki kogoś boleśnie razi, bo kudy jednemu do drugiego – to już swój cel osiągnąłem. Pora zatem „poprawić” i wykorzystać zamroczenie.

Wałęsa – cokolwiek ma na sumieniu, a ma – jest podręcznikowym już symbolem spontanicznego zrywu szarego ludu przeciw tysiącom drobnych i większych uciążliwości, które składały się na fałszywość społeczną i uciążliwość polityczną tego co rozumiemy jako PRL.

Kijowski – który trochę chcący wziął sobie na sumienie certyfikat jakości i legalności wystawiony Transformacji – staje się symbolem żenady o obciachu politycznego, ustawiając „swoją” inicjatywę przeciw wyborcy, wspierając odrzuconą przez wyborcę formułę ustrojową.

Obu panów łączy wyłącznie jedno: chętnie dają twarz sprawie, która ma nie tylko potrójne dno, ale też liczne zatęchłe zakamarki.

  1. O ile można wierzyć w to, że Wałęsa jako stoczniowy nabytek z prowincjonalnego zaciągu, mający we krwi łobuzerkę i podskakiewiczostwo – dołączył do Wolnych Związków Zawodowych niejako przypadkiem (w każdym razie nie został nasłany w celach infiltracyjnych) – o tyle wystawienia go do roli chorążego Solidarności było już częścią złożonej gry zakulisowej, w której brali udział partyjniacy, inteligenci warszawscy i „panowie notujący”. Potem wszyscy utracili nad tym kontrolę, co pozwoliło „naturszczykowi” chuliganić do woli w polskiej polityce;
  2. O ile można wierzyć w to, że Kijowski jako inteligent dziadziejący (z wyjałowionym etosem), nie mogący znaleźć sobie stabilnego miejsca na transformacyjnej huśtawce – przypadkowo dołączył do środowiska Studio Opinii i odruchowo po artykule K. Łozińskiego założył na FB grupę KOD, która akurat „trafiła w sedno” – o tyle po grudniowych „flash-mob”-ach 2015 stał się gadgetem w grze zakulisowej, którą rozgrywają „mieszacze” transformacyjni: partie i organizacje „pozarządowe” odcięte od rządów i beneficjów w dwóch odsłonach wyborczych, siły zjednoczone w odmawianiu PiS prawa do rządzenia;

Do zbadania wciąż pozostaje wolta, jaką wykonał Wałęsa (niewątpliwie już wtedy pociągany za sznurki, choć mający wciąż o sobie „wyobrażenie”) między I Krajowym Zjazdem Delegatów „Solidarności” a wsparciem „terapii szokowej”. Między Samorządną Rzeczpospolitą a ustrojem biurokratyczno-nomenklaturowym.

Radzę też przyszłym doktorom nauk społecznych gromadzenie już teraz materiałów na temat fenomenu znanego w Polsce jako „leming”, który każe rzeszom skazanym przez Transformację na zawieszenie między upadkiem a nadzieją – dołączać do graczy ewidentnie żądnych przywrócenia stanu „sprzed 2015”.

Kijowski, człowiek niewielkich wymiarów i pokaleczonego formatu – jest młodszym krewnym Wałęsy: urodziła ich ta sama zaropiała i zapluszczona „okazja”, nie dając w pakiecie tego, co niezbędne: kręgosłupa. Różni ich to, że Wałęsa działał w czasie, kiedy każda niekontrolowana przez władze inicjatywa miała znaczenie wybuchowo-polityczne, a Kijowski działa w czasie, kiedy wszystko co ma mieć jakiekolwiek znaczenie – musi przybrać postać „show”.

I tu – bądźmy szczerzy – coś nie wyszło…

KOD nie jest już formułą, która dorasta do sytuacji: po prostu sytuacja „się przesunęła”. Przypominam, że „Solidarność” od roku 1990 potrzebowała 10 lat, aby się zorientować, że nie ona trzyma władzę posadowioną na niej, tylko władza nią wymachuje. Kijowski błąka się po świecie opowiadając „Demokracja albo śmierć”, ale ubiera to w maskujące słowa: KOD będzie istniał nawet jeśli przestanie rządzić PiS.

A świstak to wszystko spokojnie zawija w pazłotka…

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka