Jan Herman Jan Herman
131
BLOG

Nietutejsi

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

Formacja polityczna – to konkretne, nieśmiertelne dokonania, to zespolone w jedną myśl główną rozmaite środowiska, to etos oparty na współuczestnictwie w czymś, co „razem robiliśmy, pamiętasz…?”.

Moja koleżanka Danuta, z którą niejeden już rząd „obaliliśmy”, używa epitetu „nietutejszy” w stosunku do każdego polityka, luminarza, prominenta, który „traci przyczepność” (to już moje sformułowanie).

Spośród czołowych polityków, którzy jeszcze rok-dwa temu przewodzili stawce, mógłbym dać opowieść o Schetynie, Tusku, Palikocie, Millerze, Sikorskim, Sierakowskim, Hartmanie, Kukizie i kilkunastu innych posiadaczach „złotego rogu” z różnych opcji politycznych, ale zajmę się kimś, kogo na pewno znam.

Widzimy, na przykład, taki egzemplarz jak Włodzimierz Czarzasty. Człowiek przemiły w obejściu (choć są tacy, którzy znają go z nieco innej strony), ujmujący, serdeczny. Niegdyś szef „studenckiej” firmy Alma-Art. Kocha książki, nie tylko jako ich czytelnik. Jego sukcesem życiowym jest wydawnictwo MUZA (i przywrócenie kondycji wydawnictwu WILGA). Jego sukcesem środowiskowo-politycznym jest Stowarzyszenie Ordynacka. Jego zręczność objawia się tym, że z opinii cynicznego aferzysty (patrz: sprawa Rywina) przeistoczył się w sympatycznego, nieco jowialnego, koleżeńskiego, medialnego polityka, będącego „na ty” z ludźmi wszelkiej maści ideowej, któremu „zapomniano”, jeśli coś było do pamiętania.

Sam wróżyłem mu, że jest kandydatem na Premiera (patrz: TUTAJ). Nie bardzo mi się taka wizja podobała (bo znam jego bezwzględność wobec krytyków i „kto nie ze mną”), ale co innego osobiste moje sympatie, a co innego – sądziłem – realia.

Tymczasem – objąwszy kierownictwo w SLD, czyli zrobiwszy pierwszy krok w „dużej” polityce – Włodzimierz z dnia na dzień „stracił przyczepność”. Krzysztof Hołowczyc, rajdowiec, ma takie określenie: kiedy poczujesz, że twoje koła już „drapią” – wtedy odzyskujesz panowanie nad torem jazdy, wtedy unikasz opuszczenia drogi w sposób niekontrolowany.

Włodzimierzowi nie chce „drapać”, stoi pośrodku swojego aktywu ogłupiały i nawet przez chwilę nie wydaje mu się, że wie, w co oni wszyscy grają. A wydawałoby się, że „w te klocki” jest najlepszy. Można mu współczuć, ale wjazd do Parlamentu jest chyba jedynym jego niespełnionym marzeniem, więc porażka 2015 znacząco wpłynęła na jego samopoczucie. Ma żal do Kanclerza o „ogórkową” i o „Barbarę”, duje w wuwuzele „łączmy się” – ale nawet jego wierni gwardziści (zwłaszcza ci, którzy są Senatorami Ordynackiej) – jakoś nie kwapią się do współpracy: tacy ordynariusze jak Kwiatkowski, Szamałek, Kalisz, Cimoszewicz, Rozenek, Grodzka, Pietraszkiewicz – nagle stracili poczucie przynależności do ordynackiej „ławy piwnej”, do formuły „jeden za wszystkich”.

Co poniektórzy może jeszcze pamiętają Forum Inteligencji Polskiej, zainicjowane przez Komisję Edukacji i Komisję Kultury, najbardziej swego czasu pracowite w Ordynackiej. FIP – planowany na 2 lata zestaw 40 poważnych konferencji (kroczących po Polsce) na kluczowe wtedy tematy społeczne, uzyskał nawet patronat Marszałka Sejmu (Józef Oleksy, „ordynariusz”) – ale inicjatywa została wzorcowo „uwalona”, bo wtedy Ordynacka zajęta była „wypinkowywaniem” takich ludzi jak Lech Witkowski (profesor-filozof), Wiesław Kaczmarek (minister), Irek Nawrock (ekspert)i i wielu pomniejszych: nie mieścili się Włodzimierzowi w konwencji, tak chyba trzeba to ująć. Dodajmy do tego rozchodzące się od początku drogi tzw. Komisji Historycznej Ruchu Studenckiego i Stowarzyszenia Ordynacka.

Formacja polityczna – to konkretne, nieśmiertelne dokonania, to zespolone w jedną myśl główną rozmaite środowiska, to etos oparty na współuczestnictwie w czymś, co „razem robiliśmy, pamiętasz…?”.

Mocarz spraw zakulisowych wiele zrobił, by upodobnić swój kawałek świata do pustyni. I stoi na niej, wyglądając bitej drogi. A widzi wyschnięte szkielety i nielicznych „zombies”.

Dziś Ordynacka – która powinna być politycznym wehikułem i zarazem kotwicą korzenną Włodzimierza – jest dowodem na zgubienie „złotego rogu”. Nie ma nawet potencjału, by pełnić w polityce rolę kamaryli (grupy trzymającej władzę). Nie zadbała o treść – no to po przekłuciu balonika reprezentuje wyłącznie powietrze. Nie jest już „zakonem”.

 

*             *             *

Polska – która jakoś już nie jest, mimo zaklęć, zieloną wyspą cudów należnych obywatelom – porośnięta jest kikutami politycznymi, pomiędzy którymi slalom uprawiają ludzie „nietutejsi”, tacy jak Kijowski, Petru, mediasta Lis, Zandberg, Rzepliński, Kukiz. Może to jest slalom widowiskowy, ale z „przyczepnością” to oni mają poważny kłopot.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka