Jan Herman Jan Herman
248
BLOG

Między oprawcą a ofiarą. Rzecz o drobnoskuteczności i "korkowym"

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

Jeden z moich znajomych, którego cenię za zdolność do celnej refleksji i zaangażowanie w sprawy społeczne, oraz ma on u mnie dodatkowe punkty za to, że mieszka w Łodzi, mieście najbardziej doświadczonym przez Transformację – pyta mnie, co robić z kolejną swoją inicjatywą (podgrupą fejsbukową), dla której brakuje entuzjazmu w internecie.

Należy on do licznego grona moich znajomych, którzy tym przebijają Syzyfa, że są drobnoskuteczni. Znam się na przykład od lat z kimś, kto przejdzie do historii Polski jako organizator blokad przed eksmisją komorniczą ludzi pozbawianych mieszkań, nierzadko niesprawiedliwie. To robota przeciwskuteczna: na każdą zablokowaną eksmisję – w kraju dokonuje się ich kilka-kilkanaście, a ta zablokowana prędzej czy później się odbędzie.

Znam się z ludźmi, którzy walczą z „elastycznym wymiarem pracy” i z „samozatrudnieniem”: mimo że ciężko zaiwaniają i niejedną sprawę rozwiązują skutecznie – problem wyzysku narasta.

Znam całe organizacje , które przygarniają ludzi będących na krawędzi zatrudnieniowo-mieszkalniczej. Przygarniają ich niemało, ale problem narasta, i wcale nie sądzę, że to w tych nędzarzach tkwi podstawowa przyczyna.

Znam się z ludźmi, którzy wspierają osoby nie znajdujące pomocy tam gdzie ona być powinna: w szpitalach, ośrodkach pomocy społecznej, ośrodkach wspierania rodziny, na policji i w sądach, w urzędach i administracjach.

Znam ludzi, którzy pamietają czasy, kiedy Kodeks Pracy cokolwiek oznaczał - i "ręcznie" próbują przywracać życie podeptanym prawom pracowniczym, ale cisną w tej sprawie przedsiębiorców, którzy zbankrutują, jeśli będą tych praw przestrzegać, bo winne są regulacje.

Wspiera(łe)m tych wszystkich szlachetnych ludzi czynem flibustierskim, czyli maszerując, pokrzykując, poświęcając czas i talenty, czasem wysupłując marny grosz. I cały ten wysiłek podsumowuje szyderczy rysunek:

Między oprawcą a ofiarą. Rzecz o drobnoskuteczności i "korkowym"

/rysunek znalazłem na stronie Szuflada, w artykule Luizy Dobrzyńskiej/

Robota tych dzielnych społeczników (moich licznych znajomych, ludzi dobrych i świętych) również jest pewna, ale wciąż jej przybywa, choć jest nisko płatna lub zupełnie niepłatna. Syzyfowi ten jego głaz zawsze przed szczytem wymyka się z rąk i spada na dół. A moim znajomym udaje się niektóre kamyki wnieść skutecznie na szczyt, a obok nich – niosących te kamyczki w górę – spływa w dół cała lawina takich samych kamyczków. To nazywam drobnoskutecznością.

 

*             *             *

Wadą ustroju-systemu zamontowanego w Polsce po 1989 i wciąż „doskonalonego” jest petryfikacja (postępujące zeskorupienie) raz wstawionych rozwiązań, tym bardziej stanowcza, im gorsze rozwiązanie.

W dziedzinie gospodarczej pozbawiono ludzi bezpieczeństwa zatrudnienia trwale i w dużej, liczonej w milionach skali. Pozostawiono samym sobie wielki sektor PGR i dużą część tzw. uspołecznionych przetwórni płodów rolnych. Pod pozorem prywatyzacji wyprzedano za bezcen albo „zduszono” całkiem sporą część wspólnego majątku, w tym rzeczy niezbywalne, np. część infrastruktury krytycznej. Sprawy finansów, bankowości i ubezpieczeń i zabezpieczeń oddano pod kontrolę kapitałowi zagranicznemu i biurokracji UE. Popiera się Rwactwo Dojutrkowe kosztem rzeczywistej Przedsiębiorczości. Zadłużono krańcowo budżety na różnych szczeblach, dopuszczono do lichwiarskiego zadłużenia gospodarstw domowych i do grabieżczo-łupieskich windykacji. Większość towarów i usług będących w obrocie na polskim „rynku” jest w dyspozycji kapitału zagranicznego. Dopuszczono do silnej monopolizacji gospodarki, a monopole wspiera Nomenklatura i oblegające ją kiście geszefciarskie.

W dziedzinie społecznej czynnie wspiera(ło) się narastające procesy wykluczeń, których przybywa, a obejmują one już tak elementarne zdobycze kulturowo-cywilizacyjne, jak edukacja, ochrona zdrowia, wypoczynek, dostęp do nie-badziewiastej kultury. Dopuszczono do szerzenia się nieznanych lub śladowych wcześniej patologii: włóczęgostwo, żebractwo, narkomania, przestępczość rozpaczliwa (z biedy), chroniczne-dziedziczone bezrobocie i bezdomność, samobójstwa i morderstwa rodzinne stały się zmorą codzienności. Robi się wiele – są przesłanki że świadomie-celowo – aby obywatele przestali być obywatelami ukorzenionymi w samorządnych wspólnotach sąsiedzkich, środowiskowych, branżowych. Tzw. III Sektor (organizacji pozarządowych) porządkuje się wedle ich skłonności do klientystycznej współpracy z administracją. Media stały się słupami ogłoszeniowymi biorącymi czynny udział w marketingu politycznym i biznesowym, a ich „zawartość merytoryczna” podporządkowana jest napędzaniu czytelnictwa-oglądalności-słuchalności-klikalności, w każdym razie nie tzw. misji.

W dziedzinie politycznej doprowadzono do cynicznego przewrotu „systemu” wyborczego, który procesy wyłaniania reprezentacji-przedstawiciel wyzuł z istoty powiernictwa, a przekształcił w reproduktory monopoli. Konstytucja zawiera liczne podstępy (art. 104) i martwe artykuły (art. 20). W enklawach lokalnych rządzą Zatrzaski Lokalne, a w skali kraju – Pentagram (mega-biznes, mega-służby, mega-politycy, mega-gangi, mega-media). Żywiołem dla oby formacji są sitwiarskie kliki, koterie i kamaryle. Pozornie jednolite Państwo (urzędy, organy, służby, prawa) dzieli się na Państwo Adekwatne (resorty zwane merytorycznymi) i Państwo Stricte (sztaby służb, organów kontroli, dyplomacji, armii, policji, skarbówki) – i owo Państwo Stricte jest wyjęte spod jakiejkolwiek kontroli, zblatowane z „międzynarodówką” poza orientacją – bywa – Głowy Państwa i parlamentarzystów, nie mówiąc o wyborcach. Cokolwiek chce się osiągnąć „oddolnie” – trzeba „wpisać” się w grę monopoli gospodarczych i politycznych, inaczej albo zduszą, albo użyją państwowych prerogatyw przeciw inicjatorom.

Wiem, że to zabrzmi jak profanacja: ci wszyscy moi szlachetni ludzie walki z biedą i krzywdą – cierpią na „kompleks związkowca”. Tak jak związki zawodowe straciłyby powód do działania, gdyby zniknął wyzysk, tak aktywność ideowo-społecznikowska ludzi wielkiego serca i drobnoskutecznego czynu ma sens tylko wtedy, kiedy lawina kamieni wciąż sypie się w dół, więc oni mają wciąż więcej i więcej szlachetnego zajęcia.

Nie tędy droga. System-ustrój jest do wymiany. Inaczej ryzykujemy owsiakowizną, czyli zrobieniem sobie sposobu na życie z ludzkich bolączek.

Obraziłem? To zacznijcie myśleć. Jeśli ktoś całe ćwierćwiecze walczy z jakąś biedą, a tej biedy mimo to przybywa – to może i on jest szlachetny, ale z myśleniem jest na bakier. I źle adresuje swoje starania, niczego im nie ujmując.

Czyż nie jest kpiną z alkoholizmu tzw. „korkowe”, czyli narzut na koszty produkcji napojów wyskokowych, który przeznacza się na walkę z uzależnieniami i ich skutkami? Czyż nie lepiej zaprzestać masowej produkcji tego świństwa?

 

*             *             *

Dziś wrogiem nie jest lawina zła, jaka sypie się drobnymi i poważnymi patologiami, tworząc na dnie piarg. To jest jedynie objaw. Wrogiem jest ustrój-system, który sypanie się takiej lawiny i zalegające na zboczu gołoborze z rumoszu nieszczęść ludzkich uważa za oczywisty, a nawet potrzebny element krajobrazu społecznego, gospodarczego, politycznego.

Tego ustroju-systemu bronią nierzadko – obok sprawców – jego ofiary, już doświadczone patologiami albo mające całkiem bliską perspektywę takiego doświadczenia.

Społeczny rumosz, rumowisko, zawiera pięć rodzajów „minerałów” ludzkich: „narodowców”, „komuchów”, „ludowców”, „demokratów”, „pragmatyków” (TUTAJ): celowo opatrzyłem te „minerały” cudzysłowem, bo te określenia oznaczają szczerą przynależność do „plemienia ideowego”. Manipulanci najpierw odwołują się do intelektualno-moralnej przynależności plemiennej, a potem mówią: to plemię jest słuszne i konstruktywne, a tamto nie. tymczasem wszyscyśmy w jednakim położeniu, wszyscy mamy do wypełnienia jedyną rolę systemowo-ustrojową: osunąć się niczym rumosz na dno. A szczyty pozostawić manipulantom.

Świeżo jeszcze pamiętamy inny podział: na „mohery” i „wykształciuchów”. A starsi pamiętają podział na „konstruktywną opozycję” i „element antysocjalistyczny”. Zawsze nas dzielono, byśmy się do siebie wrogo odnosili i nie zauważali, że razem ze sztucznym wrogiem staczamy się na dno społeczne.

 

*             *             *

Na przełomie 1989/1990 roku – kiedy od kilku miesięcy przygotowywano „terapię szokową” – byłem już przedsiębiorcą, którego tzw. obroty podwajały się co kwartał. Czułem się potrzebny i bliski spełnienia, choć doświadczałem fali obwiesiów rodzimych i importowanych, których pełno wtedy kręciło się po młodych, niedoświadczonych firmach.

Swoją firmę – choć prywatna – urządziłem na kształt spółdzielni. I należałem do krytyków instalowanego systemu-ustroju, bo coś mi mówiło, że dokonuje się szwindel na polskiej substancji.

Zbankrutowałem, kiedy codziennością firmy były kontrakty liczone w milionach dolarów. Ludzie, którzy świadomie doprowadzili do bankructwa (ukradli towar za ponad 2 miliony dolarów, generując dodatkowo 1,5 miliona zobowiązań celno-podatkowych) – byli świadkami oskarżenia w procesie przeciw mnie, wytoczonym z podejrzeniem, że zbankrutowałem „na niby” (wtedy obwiesie udający przedsiębiorców tak robili nagminnie). Dostałem wyrok w zawieszeniu i grzywnę.Prawdziwi oszuści - swoje ugrali.

Jestem więc jednym z pierwszych „oburzonych”. Moje obawy co do rzeczywistej roli i mechanizmów przemian transformacyjnych spełniły się co do joty. Z trudem powróciłem do jako-takiej kondycji. Ale już nigdy nie wróciłem do biznesu jako przedsiębiorca. Za to wyczuliłem się na nieprawidłowości i patologie. Straciłem zaufanie do Państwa i płynących stamtąd pierdół o Demokracji, Rynku i Wolności. Jasne się dla mnie stało istnienie dwóch rzeczywistości: zblatowanych z międzynarodówką beneficjentów i starających się – ładnie lub brzydko – funkcjonować na własny rachunek i ryzyko. Z tej drugiej rzeczywistości pochodził trwający do dziś „nabór” wykluczonych.

Nie stałem bezczynnie, nawet kiedy było mi marnie. Oto krótka lista moich wybranych anty-systemowych starań:

1.       Wsparłem – swoimi lokalami, kadrą i kontaktami – Stana Tymińskiego, którego kampania negowała sposób zaprowadzania przemian (jego wdzięczność okazała się odwrotnie proporcjonalna do mojego wkładu);

2.       Zainicjowałem (szukając wsparcia u kolegi ze studiów, ludowca) – Ruch na Rzecz Pokrzywdzonych (to było ładnych kilkanaście lat temu!);

3.       Przystąpiłem do kilku flibustierskich-podskakiewiczowskich organizacji samopomocy polityczno-społecznej (najlepiej wspominam Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników);

4.       Z pozycji bardzo „szeregowych” przystąpiłem do Niepokonanych, a po Hali BHP (Duda-Guz-Kukiz) – do Oburzonych;

W międzyczasie coraz bardziej angażowałem się jako publicysta w różnych redakcjach i w blogosferze. To ja jestem autorem takich pojęć, jak Trash-society, Orphania, l'Etat parallèle (nadałem mu własną treść), Mega-Neo-Totalitaryzm. To ja zdołałem doprowadzić inicjatywę Forum Inteligencji Polskiej (mającej dumać nad polskimi problemami) do stanu objęcia patronatu przez Marszałka Sejmu. Internet i moi Czytelnicy trawią intensywnie (ok. 200 tysięcy wejść miesięcznie) moje wypociny, więc nie czuję się najgorszy.

Ostatnio umyśliłem sobie, mając na myśli wariacje nt. hasła Teraz K…a Obywatele (czyli TKO zamiast TKM), że zamiast podskakiewiczostwa, trzeba się zorganizować w antysystemowy ruch jednoczący pięć formacji „oddolnych”, robionych w „bambuko” przez system-ustrój. Używam nazwy „Inocentes”, co oznacza zarówno „bogu ducha winnych”, jak też „frajerów-łosi”. Patrz: TUTAJ i TUTAJ.

Uważam, że warte zbiorowej pamięci są takie sprawy jak Solidarność i jej koncept Samorządnej Rzeczpospolitej, jak „Lepperiada”, jak pierwotny koncept IV Rzeczpospolitej (pomińmy milczeniem próbę jej wdrożenia).

Kiedy na Fejsbuku włączają mnie – czasem nie pytając o zdanie – do rozmaitych grup poparcia lub oporu – udaję, że nie widzę. Ale kiedy mnie pytają wprost, czy mam ochotę na podskakiewiczostwo i drobnoskuteczne wnoszenie kamyków na wyżyny. Bo – jak widać na obrazku – robota to pewna i nigdy jej nie braknie, ale niepłodna.

Więc, drogi kolego z Łodzi – masz odpowiedź. Jak powiedział kiedyś Kuroń: nie palmy już komitetów, zakładajmy swoje.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka