Jan Herman Jan Herman
1036
BLOG

Blogerstwo podziemne? Zyg-zyg inwigilacja

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 78

Prowadzimy się – my, blogerzy - hałaśliwie i na pokaz, popisując się przed całą kamienicą, która powinna, naszym zdaniem, koniecznie zapoznać się z tym, co napiszemy. A kiedy zapozna się z tym „stójkowy” – podnosimy larum. No, powagi trochę!

Egzaltacja wywołana w mediach społecznościowych informacją „audytową”, że oto paru ludzi bierze pieniądze za to, że sprawdza (rutynowo, połebkowo, bo nie da rady inaczej), kto co myśli i wypisuje – każe mi zastanowić się, czy taki egzaltowany bloger jest dobrym „analitykiem” spraw państwowo-publicznych. Czy choć trochę rozumie rzeczywistość, którą co dzień opisuje.

Przeciętna firma sprzedająca więcej niż 10 tysięcy sztuk czegokolwiek miesięcznie – potrafi skuteczniej niż służby specjalne wcelować się w gusta potencjalnych klientów, nie bez powodu mówi się, że „internet-googlarki wiedzą o tobie więcej niż ty sam o sobie”. Dowolny człowiek, którego raz spisał kanar, policja, celnik, skarbówka, bank, ubezpieczalnia, ZUS, komornik, służba zdrowia, opieka socjalna, parafia, telefonia, mejlowisko, inspektor czegoś tam – ma od tego momentu swoją pęczniejącą teczkę i zaliczany jest do grup docelowych przy różnych (zarządzanych w tych firmach) kampaniach informacyjnych, prewencyjnych, szkoleniowych, reklamowych. Każdy z aktywnych ludzi (czyli ponad połowa z nas) dostaje tygodniowo kilka do kilkuset telefonów, mejli i druków od nachałów, urzędów, sieci usługowych i dziwnych, szemranych firm.

Mam być szczery, to będąc koordynatorem służb specjalnych wydałbym następnego dnia po objęciu funkcji następujące, trzyzdaniowe  rozporządzenie:

  1. Ktokolwiek kiedykolwiek, legalnie czy nie, sporządzał bazy danych (spisy i opisy) – ma obowiązek przekazać je do koordynatora służb specjalnych, po czym może ubiegać się o pozwolenie na kontynuowanie tych działań;
  2. Firmy, urzędy, instytucje, które nie mają zezwolenia koordynatora na prowadzenie baz danych osobowych, albo przekazały dane niekompletne – zapłacą karę do budżetu w wysokości rocznego obrotu;
  3. Kierownicy placówek, o których mowa w pkt. 1-2 – są zagrożeni karą minimum 1 roku bezwzględnej odsiadki i grzywną w wysokości rocznych zarobków, jeśli ich „podwładni” dopuścili się wymienionych wyżej grzechów, nawet jeśli mają na to jakiś „dupochron”;

A teraz do rzeczy. Jeśli piszę od siebie (nie ściągam), to zachowuję się jak na wiecu: ogłaszam otoczeniu, co myślę, czuję, wyobrażam sobie, wiem. Jaki więc problem, że ktoś bardziej szczegółowo się tym interesuje? A jeśli grzeszę w tym co piszę – to dobrze, że jest jakaś (nikła, bo połebkowość itp.) kontrola nade mną.

Śmiesznie brzmi alarm ludzi, którym zależy na tym, by ich słyszano – że martwią się swoją słyszalnością. Ja na przykład lubię, kiedy mnie dużo ludzi czyta, a szczytem szczęścia byłoby, gdyby wszystkie organy Państwa dostały nakaz prenumerowania moich blogów.

Myślicie że bzdurzę? No, to sprawdźcie na moich blogach, bo mi się nie chce:

  1. Napisałem za kadencji Bronisława Komorowskiego, że nie nadaje się on na funkcję Prezydenta RP. Nie napisałem, że Prezydent się nie nadaje, bo Prezydent RP to organ konstytucyjny. A pan  B. Komorowski (osoba) był jedynie okresowym, tymczasowym wypełniaczem organu pod nazwą Prezydent RP, i jako taki nie podlegał ochronie. Wiemy wszyscy, że jakiś bloger czy właściciel strony „www” dostał „kopa w drzwi” nad ranem za „antykomora”. Jak nie umie się posługiwać długopisem – to niech nie narzeka.
  2. Biega też po internecie mojego autorstwa Poczet Pajaców Polskich. Ważne nazwiska, a pośród nich ważna sędzina, którą nazywam przestępcą, głupią gęsią, wredną suką. I co? Podpowiadam: trzeba zdefiniować źródłowo pojęcia, których się używa jako epitetów, porównać osobę i jej działania do definicji, i wtedy można hulać do woli.

Jeśli jakiś bloger napisze hejtersko i „z ręki”, bez sprawdzenia rzetelnego, że jestem idiotą i patafianem – to naraża się na moją reakcję. Ale jeśli źródłowo zdefiniuje „idiotę” oraz „patafiana”, a potem znajdzie w moich tekstach i czynach argumenty na to, że wyczerpują one tę definicję – to żaden organ nie weźmie mnie w obronę.

Pamiętacie przypadek Kataryny? Myślicie, że skoro Salon24 nie ujawnił jej danych, to „oni” odpuścili? Od razu wiedzieli, kto zacz, i tylko sprawdzali uległość Igora J. Bo służby specjalne, nawet nieudolne, za dużo mają możliwości technicznych, jak najbardziej legalnych, żeby ukryto przed nimi to, co chcą wiedzieć. A że tam pracują takie same kołtuny jak my wszyscy, przeciętniacy… (panie poruczniku, to łatwe do wykazania, he-he)

Blogerska egzaltacja w podtekście przemyca strach, że jeśli o nas wiedzą sekretnie, to użyją przemocy, szantażu. Pozostawiam to bez komentarza. Bo wiedzą. A używają wtedy, kiedy chcą, a nie wtedy, kiedy wiedzą.

Podobno w USA jest najfajniejsza z demokracji, jakie się przydarzyły Ludzkości. Kto wie ten wie, że wystarczy tam pokazać policjantowi swoje „security” (kartę ubezpieczenia zdrowotnego), aby policjantowi „wyskoczyło” w podręcznym tablecie wszystko o naszym dzieciństwie, mandatach, awanturach domowych i ekstrakcjach zębów. Tam też skonstruowano osławiony Echelon.

Wiem, wiem: jesteśmy jak dziennikarze, którzy boją się, że nasze bezcenne zapiski przejmie „ubecja” wbrew woli naszej i naszych informatorów, na szkodę społeczną… Czyżby…?

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka