Jan Herman Jan Herman
182
BLOG

Na przykład: komu o co chodzi

Jan Herman Jan Herman Gospodarka Obserwuj notkę 6

Kiedy rzeczywistość pęka w szwach od napięć i pierdnięć, bo spotykają się racje nie dające się pogodzić – warto mieć wtedy umiejętność rozpoznawania, jaki jest rzeczywisty interes „tego drugiego”: bo wtedy łatwiej jest negocjować, a może zwyciężać, wdrapać się na „wierzch”.

Na przykład:

Kiedy rzecznicy interesów tzw. kapitału podnoszą głos, że oto potrzeba takiej czy innej legislacji, aby ów kapitał mógł stworzyć miejsca pracy – to warto wiedzieć, że celem wszelkiej maści „inwestorów” nie jest stwarzanie miejsc pracy, tylko zaklepywanie sobie jakiegoś uprawnienia, dochodu „z mocy prawa” (a nie z przedsiębiorczości), jakiegoś miejsca w przestrzeni na wyłączność.

Na przykład:

Kiedy promotorzy jakiejś pożyczkodajni reklamują się, że udzielają dotacji finansowej w formie „jedną ratę płacimy za ciebie”, to warto wiedzieć, że sprzedawca dowolnego towaru, usługi (w tym pożyczki” nie ma nic wspólnego z urzędem socjalnego wspierania konsumenta, tylko chce z niego wycisnąć jak najwięcej, a wcześniej „przygarnąć” jego zainteresowanie ku sobie.

Na przykład:

Kiedy włączamy telewizor, radio albo kupujemy prasę – to trzeba wiedzieć, że ich podstawową funkcją nie jest informacja i rozrywka, ale zasypywanie nas wszechobecną i podobną do wścibskiej szarańczy reklamą handlową lub polityczną, bo to ona utrzymuje tzw. media. Pozostałe audycje i teksty służą temu, by skupić na sobie uwagę widza-słuchacza-czytelnika, namówić przyszłą ofiarę do zakupienia pisma, do zasiądnięcia przed odbiornikiem.

Na przykład:

Kiedy kibicujemy jakiejś dyscyplinie sportu, to aby uniknąć niepotrzebnych palpitacji serca związanych z duchem sportu, powinniśmy pojąć to co elementarne: zleceniodawcą imprez sportowych jest biznes, a obiekty zwane sportowymi, akwizytorzy zwani sportowcami, transmisje zwane relacjami, taktycy zwani sędziami, wykonawcy „eventów” zwani federacjami i klubami sportowymi – są jedynie wehikułami biznesu, który w tym wszystkim miesza wedle tu-teraz-potrzeby, nie bacząc na oczywiste sytuacje czy na tzw. ideę olimpijską. Nawet największe zawody świata (olimpiada, mistrzostwa piłkarskie, Formuła1) zlecają korporacje mega-biznesowe, a FIFA czy MKOL są jedynie „zleceniobiorcą”.

Na przykład:

Kiedy angażujemy się w poparcie politycznej partii, kandydata, ponętnego programu – to wcześniej przestańmy się czarować, że w polityce chodzi o dobro elektoratu: wszystkie formuły zamiatane do wspólnego wora z napisem Demokracja służą temu, by konkretne ugrupowanie i ci, którzy „wygrają wybory” mieli przez jakiś czas prawo dysponować wspólnym dobrem, losem kraju oraz losem nas samych w wyłącznym interesie swojej sitwy (kliki, koterii, kamaryli), a ten interes nierzadko jest dyktowany przez siły bliżej nam nieznane, silniejsze niż Prezydent, Parlament, Rząd i wszystkie rady zwane samorządowymi.

Na przykład:

Kiedy akwizytor roztacza przed nami jakąś wizję cudowną, z której wynika, że oto właśnie stoimy szczęśliwie przed najlepszą z możliwych decyzji w sprawie naszego zdrowia, mieszkania, komfortu życia, bezpieczeństwa emerytalnego, wyposażenia RTV-AGD, zabezpieczenia bliskich, skoku cywilizacyjnego – to wiedzmy, że akwizytor rozliczany jest przez tego, kto go nasłał, z ilości podpisów od takich jak my frajerów, dzięki którym jakaś firma będzie regularnie z nas ściągała „abonament-tantiemę”.

Na przykład:

Kiedy ustawą, rozporządzeniem, okólnikiem jesteśmy zmuszeni do kolejnego podzielenia się naszą krwawicą, bo ktoś zadecydował o powstaniu kolejnej ważnej społecznie inwestycji albo funduszu czy programu – to warto rozumieć to w ten sposób, że oto powstała zmowa na rzecz uposażenia grupy dyspozycyjnych-usłużnych stołkiem nomenklaturowym i „korytem”, z którego będą czerpać wtajemniczeni, a to czy inwestycja, fundusz albo program – jest naprawdę sprawą trzeciorzędną.

Na przykład:

Kiedy deweloperzy stawiają nam pośród krajobrazu nowe osiedle mieszkaniowe albo nową bazę spedycyjno-logistyczną czy fabrykę – to ostatnie, o czym myślą, jest zapewnienie mieszkań, dostaw towarów czy zatrudnienie: lokalizacja tego przedsięwzięcia wynika z kalkulacji eksperckiej, że tu akurat są potrzebujący w liczbie-masie dającej najlepszy „zwrot” i politycy-urzędnicy gwarantujący najmniejsze kłopoty w razie niepowodzenia.

Na przykład:

Kiedy od początku listopada zaczynają dzyń-dzyń pobrzmiewać dzwoneczki, z głośników wylewają się kolędy, a ulice i media zaludniają renifery i brodacze w czerwonych kubraczkach – to nie oznacza, że ktoś się uparł umilić nam życie, tylko jest kolejnym dowodem na to, że okres zwany świątecznym to żniwa handlowe, podczas których „pójdzie” dowolne badziewie z najdalszych zaułków magazynowych.

Na przykład:

Kiedy rozmaite fundacje i organizacje charytatywne kłaniają się nam w pas zapewniając, że najbardziej szlachetnie i społecznie-użytecznie wydadzą nasz 1% czy owoc kampanii zbiórkowej-składkowej – to wiedzmy, że 8-10% wpływu z takich akcji mogą one przeznaczyć na „zabezpieczenie własnej działalności”, a jeśli są pomysłowe, to i więcej niż połowę „skręcą” pod siebie. Największe fundacje i zbiórki – poza wyjątkami – są organizowane, by dać zajęcie rodzinom i zaufanym wielkiego biznesu.

 

*             *             *

Jak ktoś sypnie groszem, to rozwinę powyższe przykłady dając na ich ilustrację konkretne przykłady, a samą listę wydłużę 100 razy. Bo mi bardzo zależy – drodzy Czytelnicy – żebyście byli uprzedzeni. W każdym znaczeniu słowa „uprzedzeni”. Dla Waszego dobra, oczywiście.

 

*             *             *

Tak rozumiane „ściemy” działają jak osławiony system oskubywania staruszków metodą „na wnuczka”. Cieszy, że coraz częściej „babcia” okazuje się chytrzejsza. Martwi, że metodę „na wnuczka” stosują ośrodki objęte klauzulą „podwyższonego zaufania społecznego”: banki, ubezpieczalnie, politycy, prawnicy, lekarze, urzędnicy, eksperci, policjanci.

Wydaje się nam, że jesteśmy chytrzejsi od tych wszystkich obwiesiów, traktujących nas jak karmę dla swoich karier, majątków i władzy. Nie, nie jesteśmy chytrzejsi. Powyższe napisałem tylko po to, by rozwiać złudzenia.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka