Jan Herman Jan Herman
1641
BLOG

Nasze amerykańskie interesy

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 20

Stany Zjednoczone Ameryki żyją dziś kilkunastoma problemami, z których połowa to problemy wewnętrzne, a druga – zieje grozą dla świata. Spróbuję je nazwać, domyślając się, w których to sprawach polskie władze tak aktywnie wizytują USA:

  1. Uzależnienie koniunktury gospodarczej od decyzji budżetowych[1], czyli od polityków i urzędników (nowe projekty, nowe fundusze) zależy los mega-firm (problem wewnętrzny);
  2. Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP) – projekt globalny (międzykontynentalny) dający przewagę “mc-ekonomii”[2] nad „euro-ekonomią” (problem ziejący grozą);
  3. Poszukiwanie sposobu na kontrolę Orientu[3] (aż po Azję Centralną) z punktu obserwacyjnego w Europie Środkowej – z opcją ukraińską (problem ziejący grozą);
  4. Poszukiwanie sposobu na kontrolę Orientu (aż po Azję Centralną) z punktu obserwacyjnego na bliskim Wschodzie (wygasający problem ziejący grozą);
  5. Rosnące rozwarstwienie populacji amerykańskiej według kryterium stabilności ekonomicznej gospodarstw domowych[4] (problem wewnętrzny);
  6. Rosnący udział „nie-białej” ludności[5], która z trudem (jeśli w ogóle) przyjmuje racje oparte na dominacji Państwa nad Obywatelem (problem wewnętrzny);
  7. Coraz bardziej napięte stosunki USA-Chiny na tle konsekwentnej, nieuchronnej „zmiany warty” na stanowisku hegemona światowej gospodarki i polityki[6] (problem ziejący grozą);
  8. Porażka wieloletniej kampanii „podgryzającej” kondycję Rosji i mającej ją izolować w świecie[7], konieczność „przeredagowania” tego wyzwania (problem ziejący grozą);
  9. Coraz częstsze „wymykanie” się polityków spoza USA niegdyś zwerbowanych-podporządkowanych[8], którzy w różnych konstelacjach porzucają subordynację (problem ziejący grozą);
  10. Schyłek dwu-plemiennej formuły elekcyjnej: ukształtowany wiele pokoleń temu podział na „republikanów” i „demokratów”[9] ustępuje przed nowymi oczekiwaniami związanymi z przemianami demograficznymi i socjalnymi (problem wewnętrzny);

Polska nie jest nikim ważnym ani w sprawach wewnętrznych USA (choć w kampaniach wyborczych sięga się często po 19-milionową rzeszę przyznającą się do korzeni polskich), ani w sprawach „dyplomatycznych” (zwłaszcza po wygłupach Sikorskiego w sprawach ukraińskich). Zatem nasza „ofensywa amerykańska” widoczna w ostatnich miesiącach oznacza, że szukamy swojej szansy w roli „podnóżka” dla takich wyzwań USA jak wdrożenie TTIP czy odzyskanie wigoru przez NATO. Na moją głowę oznaczać to musi, że Polska chce wobec administracji waszyngtońskiej występować w tej samej roli co Lockheed, Boenig, Halliburton: Kongres z Senatem uchwala projekt środkowo-europejski, a Polska go wykona (na przykład siłami zreorganizowanego PIR SA[10]).

Mogę się, oczywiście, mylić w tej sprawie, ale trudno mnie będzie przekonać, że Prezydent czy Premier oraz tabuny polityków odwiedzają Amerykę dla jakichś sentymentów czy w poszukiwaniu zaginionych wiz dla Polaków. O żenującej eskapadzie lidera KOD-u nie wspomnę, bo i on nie wspomina o swoich sukcesach.

DYGRESJA

Skoro się rzekło o PIR, to pozwolę sobie na osobistą uwagę. Otóż w czasach, kiedy spółki Skarbu Państwa – w wielkiej jeszcze wtedy liczbie – pozostawały pod kontrolą „drużyny Kaczmarka” (złożonej z osób znających mnie i ja ich) – przedłożyłem w ministerstwie projekt (a właściwie cichcem lobbowałem) polegający na stworzeniu tele-informatycznej platformy dysponującej pełną informacją o rozmaitych danych strukturalnych. Cel: stworzenie potencjału do błyskawicznych manewrów gospodarczych:

  1. Załóżmy, że trzeba uruchomić „klaster” lotniczy. Z takiej „mojej” platformy sięgamy po 10 inżynierów obeznanych z lotnictwem, 5 menedżerów obytych w zarządzaniu dużymi projektami, 7 finansjerów-buchalterów świadomych rzeczy, 20 obiektów zdolnych unieść taką produkcję, 327 specjalistów na poziomie „technik”, 86 linii zaopatrzeniowo-kooperacyjnych, itd., itp.;
  2. Załóżmy, że trzeba wygospodarować „grosz” na przedsięwzięcie, którego nie udźwignie budżet Państwa: liczymy rezerwy z kilkuset podmiotów i montujemy je w jednolity fundusz, ale nie odbieramy tego „grosza” podmiotom, tylko sugerujemy, by przystąpiły do projektu;

Dyrektor jednego z departamentów, Adam K., który zna(ł) mnie „do spodu” (nawet sąsiadowaliśmy w jednym budyneczku na Osiedli Przyjaźń) zapytał mnie: Janek, czy ty wiesz, jaką władzę będzie miał top-manager takiej platformy? Odpowiedziałem: oczywiście, niech tę władzę przydziela Wiesław komu chce, dla mnie ważniejsza jest mega-sprawna maszyneria zdolna do przedsięwzięć na miarę tych realizowanych przez Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Nic z tego nie wyszło, pocieszam się, że Ministerstwu po prostu nie wystarczyło wyobraźni. I kiedy po latach Tusk zapowiedział Polskie Inwestycje Rozwojowe – serce mi zapikało. Tyle, że kiedy obejrzałem sobie z bliska obywatela MG (patrz: przypis nr 10), a w samym projekcie na czoło wybito „partnerstwo publiczno-prywatne” (w Polsce to oznacza, że Budżet za łapówki dla Nomenklatury wchodzi z groszem do prywatnych mega-biznesów) – wszystko mi opadło.

KONIEC DYGRESJI

Gdyby myśl opisana w dygresji przyświecała naszym top-władcom AD’2016 – to nawet przymknąłbym oko na zagrożenia płynące z niepohamowanej, aroganckiej żądzy Amerykanów zawłaszczania wszystkiego. Lepszy PIR doładowany finansowo „stamtąd” niż militarne zakupy z demobilu pod fałszywe „offsety”. Ale coś mi się widzi, że nasze zmasowane wizyty amerykańskie są na temat „całkiem inny”, niewiele zresztą mający wspólnego z ubijaniem partnerskich interesów.

 


[1] Motorem napędzającym koniunkturę dla mega-firm (nie podporządkowujących się niczemu co rynkowe) są zamówienia publiczne, giga-projekty obliczone na ratowanie lub rozbudowę dominacji amerykańskiej w świecie;

[2] Mc-ekonomia: gospodarka siermiężnego produktu masowego: siermiężność to sprowadzenie jakości do poziomu gadżeciarstwa (przy czym tradycyjne wyznaczniki jakości, takie jak ergonomia, niezawodność, nietoksyczność, ekologiczność – słabną na znaczeniu, zwłaszcza że „przypisane” są wyłącznie „rynkowi” policyjno-militarnemu). Euro-ekonomia: gospodarka nastawiona na przebudowywanie świata (środowiska człowieka) z „udomowionego” w „zurbanizowane”, produkcja zunifikowanych, standaryzowanych elementów-modułów zamykających „konsumenta” w kapsule „techniczno-postępowej”;

[3] Ameryka konsekwentnie od kilku pokoleń dąży do ustanowienia swojej kontroli nad Azją Centralną, ryglowaną przez Chiny, Rosję, Indie i Arabię: rozryglowanie Arabii (powód wieloletniego miliardowego wsparcia dla Izraela, wojen irackich, manipulacji przy ISIS) szwankuje, stąd akcent „środkowo-europejski mający popsuć rygiel rosyjski;

[4] Nawet uwzględniwszy łatwość decyzji przeciętnego Amerykanina o zmianie miejsca zamieszkania-pracy o tysiące mil – rośnie warstwa Amerykanów niezdolnych do „zadomowienia”: wykluczeni tego typu poszerzają patologię związaną z „oazami bezimiennych”, nie projektujących samodzielnie swojej egzystencji;

[5] Latynosi i Azjaci skuteczniej opierają się „wszech-państwu” niż Murzyni (afro-amerykanie);

[6] Chiny konsekwentnie propagują harmonię wielo-kulturową, dysponują też potencjałem rezerwowym zdolnym uruchomić „od zaraz” przedsięwzięcia o budżecie większym niż PKB Polski (patrz: Nowy Jedwabny Szlak, trans-kontynentalne pasmo dróg, rurociągów, światłowodów oplecionych produkcyjnymi „karawanserajami”);

[7] Rosja – coraz bardziej „monokulturowa” (surowce, paliwa i infrastruktury przesyłowe) zdaje się uciekać pod opiekę Chin (BRICS);

[8] Słabnie potencjał amerykański zdolny reżyserować „przewroty polityczne” w małych i średnich krajach świata, słabnie też amerykańskie lobby w instytucjach międzynarodowych dotąd ściśle podporządkowanych USA;

[9] Podział „elekcyjny” według tych dwóch zawołań nastąpił ostatecznie w drugiej połowie XIX wieku;

[10] Polskie Inwestycje Rozwojowe – jak pamiętamy – to sztandarowe przedsięwzięcie drugiej odsłony rządów Tuska, porzucone wraz z jego rejteradą do struktur europejskich, ale też ze względu na infantylne zarządzanie przez pajaca MG (czytaj: TUTAJ). PIR obliczony był jako „trzecie wpisowe” to Europy (po Programie Powszechnej Prywatyzacji i następnie po czterech reformach Buzka), ale managementowi zabrakło wyobraźni, a Tusk nie wszystko mógł objaśnić otwartym tekstem. Nowa formacja zapowiada przebudowę paradygmatu PIR;

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka