Jan Herman Jan Herman
793
BLOG

Anioł spustoszenia

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 15

Ustrój polityczny Ukrainy jest taki, że kluczowe prerogatywy związane z władzą skupione sa w urzędzie Prezydenta, który nad pozostałymi „gniazdami” władzy ma zdecydowaną przewagę. To jednak oznacza, że na Prezydencie (a nie na Rządzie, Premierze, Parlamencie) spoczywa odpowiedzialność przed opinią publiczną za kondycję i stan ducha „masy elekcyjnej”. Ta zaś opinia publiczna ma „kozackie” odruchy, współcześnie objawiające się Majdanem, co jest najnowszym wkładem Ukrainy do środkowo-europejskiej tradycji obywatelskiej.

Pełnomocnik Prezydenta to na Ukrainie chyba nieco więcej, niż minister.

Całkiem niedawno Poroszenko (Prezydent) wmontował w struktury władzy swojego pełnomocnika Saakaszwilego (został mianowany przewodniczącym Międzynarodowej Doradczej Rady Reform - ciała konsultacyjnego przy ukraińskim prezydencie), któremu dodatkowo dał etat „gubernatora” Odessy, zapewne cichcem powierzając mu zadanie znalezienia jakiegoś wariantu na obecnośc Amerykanów w basenie Morza Czarnego (Sewastopol – jak wiemy – „uciekł” zanim Ukraina wypowiedziała umowę Rosji).

Gospodarką Ukrainy w rządzie Jaceniuka (bardzo kontestowanego od początku przez Poroszenkę) zajmowali się np. Litwin biegły w światowych finansach oraz „amerykanka” mająca ukraińskie korzenie, dobrze notowana pośród finansjery USA. Poroszenko ma (a może tylko manifestuje) słabość do wszystkiego, co amerykańskie, na co Europa reaguje „nadwrażliwością” na sprawy Rynku, Demokracji i Wolności. Bo różnica między Ameryką a Europą jest taka, że Amerykanie wmontowują „przyjaciół” w swoje interesy globalnej garnizonii, a Europejczycy przestawiają „zainteresowanych” wedle sztancy biurokratyczno-funduszowej. Dodajmy, że Rosjanie bezwarunkowo dowitaminizowują sąsiadów i „krewnych”, ale potem pytają, dlaczego oni cudzołożą.

Ostatnio słychać, że kolejnym pełnomocnikiem Poroszenki w strukturach ukraińskiej władzy będzie Balcerowicz, rodem z Polski, duchem z Ameryki. Na pewno nie Europejczyk. Na mój rozumek nie chodzi o to, by Balcerowicz powtórzył na Ukraińcach polską Terapię Szokową, tylko aby wykonał na gospodarce naszych sąsiadów zabieg monetarystyczny.

Wyjaśniam.

Monetaryzm to taki „melioracyjny” kierunek myślenia i zarządzania sprawami gospodarczymi, który cznia wszystko, co dzieje się na uprawnych polderach, a skupia się na przepływach strumieni finansowych i regulowaniu poziomu „odstojników” finansowych. Powiadają monetaryści, że jeśli „melioracja” finansowa będzie sprawna, to na uprawnych polderach zawsze coś wyrośnie.

Głównym moim zarzutem do praktyk monetarystycznych jest to, że ustawiają one podmioty gospodarujące pod kątem „pożądania pieniądza”, podczas gdy źródłem bogactwa wszelkiego jest praca, i to nie każda, tylko społecznie użyteczna. Tymczasem stymulowanie biznesu prywatnego i menedżerów (nomenklatury), by ubiegały się o kredyty, fundusze, dotacje, a te rozwiążą wszystkie problemy „obrotowe” i „inwestycyjne” (inwestycją nazywają monetaryści np. zakup akcji, obligacji, opcji i innych „produktów” finansowych) – to zezwolenie na przysłowiową „wolną amerykankę”, która w ostateczności doprowadza zawsze do koncentracji „pieniądza” w rękach mega-oligarchii biznesowo-politycznej. Mamy to w Polsce, mamy to w skali globalnej (MFW, Bank Światowy, itp.), manipulowanej przez USA.

Naprawdę, wielka jest różnica między menedżerem-biznesmenem, który pożąda wciąż więcej i więcej „grosza”, a jego sąsiadem, który gromadzi różne inne czynniki, takie jak praca zespolona, patenty, przyzwolenie społeczne, inwestycje rzeczowe.

Gospodarka ukraińska funkcjonuje w kilkudziesięciu separatystycznych kręgach, pośród których dwa są najbardziej znaczące społecznie:

  1. Krąg nomenklaturowy, reprezentowany przede wszystkim przez tzw. oligarchów i top-polityków (były top-polityk ukraiński nigdy nie żyje w biedzie i nie szuka pracy), w którym racjonalność sprowadzona jest do umacniania potęgi majątkowej (im większa masa majątkowa, tym większe „przyciąganie” funduszy kontrolowanych politycznie);
  2. Krąg para-rynkowy, inaczej „ludowy”[1]: nomenklatura w ogóle nie przejmuje się poziomem, a nawet sposobem życia przeciętnego mieszkańca Ukrainy, chyba że jest szansa „wydrenowania” go z owoców jego spontanicznego trudu. Para-rynkowość polega na tym, że z rynkowości wyłączone są „imperia kręgu nomenklaturowego”;
  3. Dodajmy, że istnieje też krąg „obcej” infrastruktury krytycznej (np. post-radzieckie instalacje przesyłowe), krąg militarny (pozostałość po znaczącym sektorze zbrojeniowym Ukraińskiej SSR), krąg „Tоргово-промислова палата України” (odpowiednik KIG), itp.;

Melioracja ukraińskiej gospodarki musiałaby polegać na tym, by polikwidować pordzewiałe tamy polityczne izolujące poszczególne „kręgi” od siebie, co uruchomiłoby nowe strumienie, ale doprowadziłoby – jak w Polsce – to dziedzicznego totalnego wykluczenia wielkiej masy spośród „kręgu ludowego”. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że o ile w Polsce „szara strefa” sięga mniej-więcej 30% zasobów i strumieni, o tyle na Ukrainie jest ona dominująca, nawet do 70%. Co prawda, Inspekcja Podatkowa jest tam sroga i bezwzględna, ale istnieje cała „branża” prawniczo-ochroniarska, która daje „szarostrefowcom” parasol przed skutkami interwencji formalno-prawnych. Taka „ameryka po ukraińsku”: zjawia się prawnik i już sytuacja podejrzanego zmienia się o 1800.

Czy Balcerowicz jest w stanie – nawet czerpiąc z mocy Poroszenki – połączyć ukraińskie „irygacje” gospodarcze w jeden sprawny system? Moja odpowiedź: NIE.

Czy Balcerowicz jest w stanie uruchomić system opresji wobec „szarej strefy”? odpowiadam: TAK, ale tylko wobec kręgu „ludowego”.

No, ale wielu w Ukrainie żyje mitem balcerowiczowskiej Transformacji: dostrzegają dokładnie tyle samo w Polsce, ile my dostrzegaliśmy w Europie i Ameryce, zanim ich kapitał nie pozamiatał u nas. Aż doprowadził do takiego stanu, który pozwolił w 2015 roku przewrócić władzę w Polsce do góry nogami.

No, to powodzenia!

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka