Jan Herman Jan Herman
280
BLOG

Dziwny eksperyment

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 1

Zainteresowanie władz niektórych krajów cudzymi dziećmi nie jest sprawą nagłaśnianą właściwie. W ostatnich czasach jedyną właściwą reakcją jest – chciałoby się powiedzieć „dyplomatyczny” – atak Prezydenta Czech na praktyki stosowane w Norwegii. Konkretny przykład dotyczy dwóch chłopców, których na podstawie donosu – jak się później okazało, nieuzasadnionego – odebrano czeskiej rodzinie. Dokonują tego służby socjalne. Ich decyzje są niezaskarżalne (nie ma drogi odwoławczej), a dodatkową „winą” rodziców bywa to, że sprawę nagłaśniają w mediach.

Z takich praktyk znane są socjalne służby skandynawskie, brytyjskie, niemieckie i amerykańskie. Dla porządku dodajmy, że polskie służby socjalne oraz „chrześcijańskie” placówki zakonne też parają się procederem odbierania dzieci rodzinom ubogim, a nawet takim, w których „matka jest zbyt otyła”. Mamy też do czynienia z podstępnym „przejmowaniem” potomstwa rodzin mieszanych etnicznie, z czego medialnie najbardziej słyną Arabowie i Europejczycy, kosztem Słowian. Proszę mnie źle nie rozumieć, informację mam niepełną. Przypadek arabski tłumaczę różnicami kulturowymi.

Oczywiście, godna orderów jest postawa służb „zachodnich”, które są przewrażliwione na punkcie szczęśliwości młodego pokolenia. Zdrowy konserwatywny rozsądek nakazywałby pomóc takiej rodzinie w ustabilizowaniu sytuacji majątkowo-dochodowej albo w zmniejszeniu otyłości wyrodnej matki, a zdrowy postępowy rozsądek nakazywałby przeprowadzić dochodzenie równie dyskretne, co rzetelne w sprawie, która wywołuje zainteresowanie służb. Tu mamy jednak do czynienia z takimi praktykami, które inkryminowanym rodzicom blokują jakiekolwiek możliwości reakcji  „niesalomonowej”.

Przypomnijmy:

>Dwie kobiety spierały się o niemowlę. Mieszkały pod jednym dachem i w odstępie paru dni urodziły synów. Kiedy jeden chłopiec zmarł, obie zaczęły się podawać za matkę żyjącego. Nie miały żadnych świadków. Sprawa zapewne była już rozpatrywana przez sąd niższej instancji, ale bezskutecznie. W końcu trafiła do Salomona, króla Izraela. Czy on zdoła wykryć prawdę? Salomon chwilę posłuchał kłócących się kobiet, po czym zażądał miecza. Z pozorną stanowczością kazał rozciąć niemowlę na dwoje i każdej dać połowę. Prawdziwa matka, która kochała swego synka, natychmiast zaczęła błagać króla, by oddał go tej drugiej. Ta natomiast domagała się podzielenia dziecka. Teraz Salomon znał już prawdę. Wiedział, jak czule matki kochają swe potomstwo, i wykorzystał to do rozwiązania sporu. Możemy sobie wyobrazić ulgę kobiety, która odzyskała dziecko po werdykcie Salomona: „Ona jest jego matką”<

Zachodnie służby najwyraźniej znają tę przypowieść biblijną wmanewrowują rodziców ową salomonową sytuację: żadna z ciebie matka, jeśli nie godzisz się na lepszy los dla swojego dziecka.

Znów muszę się zasłonić niepełna wiedzą, ale jakoś mniej słychać o tym, że podobnym eksperymentom poddawane byłyby rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi. To mogłoby oznaczać jakieś praktyki eugeniczne.

Eugenika to jedyne pole „inżynierii genetycznej”, na którym łatwo jest ukryć to co paskudne między tym co szlachetne. O takim maskowaniu pisał już niezawodny Platon, który proponował chytrość w postaci udawanej loterii, w wyniku której „bez urazy” dla nieświadomych niczego ludzi osobniki „lepsze” mnożyłyby się sprawniej niż „gorsze”, co podwyższałoby przeciętną „jakość”. W sprawach tych – jeśli dobrze poszukać – wypowiadało się mnóstwo etyków (badaczy kondycji moralnej społeczeństwa), np. Güvercin Ch i Arda B. w opracowaniu “Eugenics Concept: From Plato to Present” (2008), Paul Crook w książce „The New Eugenics? The Ethics of Bio-Technology”, Wade Roberts  w artykule “Autonomy, Pluralism, and the Future of the Species: Agar and Habermas on Liberal Eugenics” (2007), znalazłem też teksty polskie: Katarzyny Szumlewicz, Floriana Nowickiego, Tomasza Sahaja, Janusza Majcherka. Nigdzie jednak nie stawia się stanowczo takiego oto problemu, że – podobnie jak drenuje się uniwersytety i patenty – tak samo drenuje się „dobre geny”.

Przypomnę swój pogląd, sformułowany już „milion lat temu”, o tym, że gatunek „człowiek konsekwentnie rozdwaja się na Fenomen Szlachetny (żyjący w kokonie Kultury, Prawa, Urbanizacji, Edukacji, Ochrony Zdrowia, Ekologii, Praw Człowieka) oraz na Fenomen Podły, który żyje nie tyle poza kokonem, ile w rzeczywistości zdegradowanej i zdegenerowanej (ekonomicznie, społecznie, technicznie, biologicznie) na potrzeby wytworzenia Kokonu.

Inaczej: zbyt wyraźnie eugenika była rozpatrywana u zarania europejskości, zbyt wiele wynalazków społeczno-cywilizacyjnych i techniczno-gospodarczych Europa w tej sprawie stosuje, zbyt powszechne są całkiem świeże praktyki eugeniczne (nazistowska akcja T4, amerykańska Station of Experimental Evolution i wiele podobnych amerykańskich wynalazków, szwedzki projekt Myrdalów), a całkiem niedawny raport  Anne H. Ehrlich, John P. Holdren, Paul R. Ehrlich „Ecoscience. Population. Resources. Environment” jest datowany na 1977 rok!

Brak ścisłej korelacji między genetycznymi podstawami inteligencji a ilorazem inteligencji wykazali w 1994, w badaniach porównawczych, Charles Murray i Richard Herrenstein. I co z tego? Nadal wiadomo, że owa „nieścisła korelacja” oznacza, że geny mają od 50-70% wpływ na poziom umysłowości. W przypadkach jednostek chorobowych – ten czynnik jest bardziej znaczny,. Czyż nie taniej jest po prostu ukraść komuś zdrowe dziecko?

Stanąłem nieco powyżej w obronie „słowiańskich dzieci”, a przecież wiadomo, że eugenika i u nas, Słowian, nie od macochy była. Może i jest. Rzecz jednak w tym, co powiedziałem: dzisiejsza eugenika jest sztują ukrywania paskudztwa między tym co szlachetne. I w tym celują Skandynawowie, Brytyjczycy, Niemcy oraz Amerykanie. Inaczej: my nie podkradamy ludziom dzieci, by wzmocnić nasz potencjał. To pociecha niewielka, ale jednak…

Nie sądzę, bym umiał ten wątek zakończyć jakąś konkluzją.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka