Jan Herman Jan Herman
551
BLOG

Berek

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 14

Inaczej „goniony” albo „ganiany” czy „kucany”. Chodzi o gę w przysiady, znaną na Wyspach jako „tip you're it”, a w Niemczech jako „Fangspiel”, w Holandii „jongensspelen”, na Ukrainie jako „квач”, w Albanii jako „e ka kush e ka”,  na Węgrzech jako „fogócska”, w Hiszpanii „juegos de niños”, w Rumunii jako „prinselea”, w Brazylii jako „pega pega”, w Rosji jako „cалочки” (пятнашки), we Włoszech jako „Ce l'hai”, we Francji jako „jeu du loup”, w Korei jako „sullaejapki”, w Finlandii jako „hippa”. Na całym świecie nieletnie osobniki bawią się w te proste podchody, bo jest to zabawa tania i nie wymaga żadnych inwestycji. Ktoś wyznaczony biega od jednego do drugiego i stara się go dotknąć wołając „berek”, zanim ten ucieknie albo przykucnie. Jeśli się uda – teraz „dotknięty” staje się berkiem.

Nazwa tej przedszkolnej gry stała się synonimem oszukańczej zabawy dorosłych, tym razem już całkiem poważnej: ja coś narozrabiałem, ale tak zakręcę, że „dotknięty” winą za sprawę będziesz ty, chyba ze uda ci się zrobić to samo i dotknąć następnego. Berek więc pośród dorosłych oznacza sztukę zwalania winy na kogoś innego.

Berek

Berek

/berek, obrazy wybitnych albo anonimowych artystów, zaczerpnięte z internetu na hasło "berek"/

Polska jest takim fascynującym krajem, w którym pewien wodzirej rozwinął tę grę na tyle, że ogarnia ona miliony ludzi, a do tego jest świetnym biznesem, idącym w miliony. Biznesem wodzireja, oczywiście. W dodatku łączy wszystkie pokolenia. Oto berek po polsku:

Berek chodnikowy

Raz w roku dziesiątki tysięcy dzieciaków wybiegają na polskie ulice łowić osobników, którzy jeszcze nie dali na berkową tacę, a mają dać, taki mus. Kiedy zdybani wrzucą grosik – zostają „oznakowani” i mała horda ściga następnych, ale ten oznakowany nie ma gwarancji, że jest nietykalny: można okleić serduszkiem osobnika od stóp do głów. Wystarczy jedno serduszko, by w tramwaju, pociągu podmiejskim, autobusie – czuć się odprężonym i usprawiedliwionym ze wszystkiego. Czyste sumienie i tytuł filantropa obowiązujący cały rok – można kupić za grosik.

Berek budżetowy

Ministerialne ciury planują budżet. Zaczynają od zajrzenia na stronę pewnej orkiestry i zorientowania się, jaki to szczytny cel wziął sobie w tym roku na ząb główny orkiestrowy wodzirej. I z czystym sumieniem na ten cel sami budżetowo oszczędzają (będzie na premie i inne radości urzędnicze), bo się dzieciaki w berka nazbierają i bilans się wyzeruje.

Berek biznesowy

Teoria jest taka, że jeśli orkiestra zbierze 50 milionów – to tyle samo rozchodzi się potem na szczytne cele. Tyle że przez kilka miesięcy zebrane pieniążki (kilkadziesiąt milionów) leżą na bankowym koncie i pracują. Gdyby pracowały na oprocentowaniu 1%, to w ciągu pół roku od 50 milionów uzbiera się 250 tysięcy za lokatę. Ale wiemy, że to żart, nieprawdaż? Pomnóżmy te procenty… Wokół orkiestry mnożą się biznesowe sposoby na dostatnie życie wodzireja.

Berek przystankowy

Teoria jest taka, że latem wodzirej daje dzieciakom zbierającym zimą – szansę uczestnictwa w wielkim spędzie muzyczno-łudstokowym. Wiecie: kobiety wino i śpiew, a po ludzku: dziwa ćwiara i gitara. Konia z rzędem temu zimowemu dzieciakowi, który dostał od wodzireja rzeczywiste zaproszenie na letnią ruję i poróbstwo, albo całkiem niewinne zabawy w błocie.

Berek kosztowy

Teoria jest taka, że każdy organizator masowej imprezy wcześniej sztabowo zajmuje się znalezieniem źródła finansowania imprezy. Nasz wodzirej orkiestrowy ma od jakiegoś czasu lekko: media, policja, samorządy i kto tam jeszcze – przynoszą wszystkie koszty wodzirejowi na tacy, on zajmuje się jedynie liczeniem datków i używa sobie medialnie, bo ma parcie na szkło od dziecka.

Berek sądowy

Sąd mówi” wodzirej, pokaż papiery rozliczające przepływy między pulą orkiestrową a twoimi rozmaitymi biznesami, bo ludzie plują na ciebie, żeś chachmęciarz i przekręciarz. A wodzirej powiada: berek, nie pokażę, niech plują. No, to plują.

Berek rodzinny

Kto się załapał, by być krewnym i znajomym króliczka, ten znalazł los na loterii: bieda nie ubodzie, kto ma wodzireja w rodzie.

Berek z wyrokiem

Teoria jest taka, że temat „kto komu ukradł owoc pracy kilkudziesięcio-tysięcznej zbiórki” pozostał nierozstrzygnięty, bo wodzirej nie dostarczył sądowi papierów. Ale rozstrzygnięto, że ktoś, kto nazwał wodzireja nieuczciwym geszefciarzem hienującym na dętej zbiórce – obraził wodzireja. I wodzirej tańcuje z tą częścią wyroku.

 

*             *             *

Według Poradni Językowej PWN nazwa „berek” pochodzi od gwarowego określenia niskiego, krępego, wytrzymałego konia. To jest duży komplement. Oto koń:

 

Berek

Więcej o koniu: http://publications.webnode.com/news/jerzy-owsiak-filantropia-rentowna/ .

Kiedy byłem jeszcze całkiem mały – zespół Wały Jagiellońskie śpiewał taką piosenkę na temat podchodów przekornego obywatelstwa z tępackimi organami (tytuł utworu: nie inaczej, tylko „Berek”):

Berek to taka jest zabawa
Serek wciąż jem, lecz to moja sprawa,
Sprawa - jeżeli to przegrana.
Trawa przez pana podeptana,
Panie, wzbronione tu bieganie,
Panie, bo jeszcze co się stanie,
Panie, panie, panie, panie, panie.

Nie wiem, czy to akurat miał na myśli bloger Matka Kurka, autor książki – nie uwierzycie – „Berek”, którego ścigał wodzirej w sądzie (patrz: berek sądowy, berek z wyrokiem, powyżej). Książka uderza w czułe polskie struny transformacyjne i patriotyczne, i w ogóle jest „na temat”. Autorecenzja: http://kontrowersje.net/berek_powie_by_ego_idioty_dost_pna_w_m_drych_ksi_garniach Pouczająca lektura.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka