Jan Herman Jan Herman
780
BLOG

Trochę dziś sobie użyję, dobrze?

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 8

Jedynym moim poważnym wystąpieniem „antyustrojowym” w okresie przed 1989 rokiem było wyrażenie się do kamery „reżimowej” telewizji, że ten socjalizm, co to go mamy, to wcale nie jest realny, jak go nazywamy, tylko DOMNIEMANY. Rok był 1984 lub 85. Można powiedzieć: przedświt, ale jeszcze szaro, mroczno.

Byłem wtedy Przewodniczącym ORNS (ruchu studenckich kół naukowych, wydawnictw i tzw. młodych pracowników nauki), skonfliktowanym z kierownictwem studenckiej organizacji ZSP. Wywiadu zaś udzielałem jako ojciec-współzałożyciel i świeżo upieczony Przewodniczący Akademii Młodych, ruchu klubów dyskusyjnych przy szkołach, zakładach pracy i dzielnicach. Moje słowa „poszły w eter”, nikt ich nie ocenzurował. Widocznie byłem postrzegany jako „swój” (swoim czasem pozwalano na bezeceństwa), albo ktoś się zagapił.

Aby w tamtych czasach osiągnąć status dysydenta, co w nowych czasach przekładało się potem na status „kombatanta opozycji demokratycznej”, trzeba było nie takiego jak ja, „wolnomyśliciela”, tylko kogoś, kto podziemnie drukował i roznosił, a choćby pisał lub nagrywał, kto organizował siatkę konspiracyjną albo przynajmniej w niej uczestniczył, w ostateczności chodził regularnie „dymić” na ulicach.

Nie byłem dysydentem i nigdy w życiu nie pomyślałem nawet o kombatanctwie. Więcej: kiedy jesienią 1980 mój „rodzony” SGPiS odwiedzili Kuroń z Michnikiem, uparcie zadawałem panu Jackowi pytanie: czy „dym”, jaki robicie, wart jest oczekiwanego efektu. Powtarzałem to pytanie, aż się człowiek wkurzył i coś mi przygadał na temat mojej czerwoności, co mnie podniosło w oczach miejscowej PZPR (Dariusz Rosati i inni) jako „młodego gniewnego naszego” stojącego po „słusznej stronie”.

Ach, przypomniałem sobie jeszcze dwa wystąpienia „odważne”:

  1. Kiedy na jakimś z otwartych partyjnych zebrań sekretarz Z. Bosiakowski sypał głowę partyjną popiołem w słowach „Partia rozumie błędy, jakie popełniła” zabrałem głos w dyskusji, i spytałem: czy mógłby towarzysz sekretarz wyliczyć te błędy, które Partia popełniła, bo ja nie wiem. Gdyby spojrzenia partyjne miały wtedy jakąś moc – już bym nie żył;
  2. W Auli „A” SGPiS była jakaś wielka dyskusja (w ogóle w 1980 dyskutowano na argumenty, co dziś jest raczej archaizmem), ja w dyskusji raczyłem nazwać dyrektorów przedsiębiorstw bardzo brzydko. Otóż w modzie było wówczas tłumaczenie złych wyników gospodarczo-bilansowych „obiektywnymi trudnościami”. Ja twierdziłem: jeśli taki dyrektor nie umie przewidzieć OBIEKTYWNYCH (a więc niesionych przez procesy obiektywne) trudności, to żaden z niego dyrektor i słusznie go na taczkach wywożą, a jeśli je przewidział, i mimo to wziął dyrektorską fuchę i nic nie robił – to on jest zwykły złodziej;

Rzecz w tym, iż po „rewolucyjnej” zmianie ustroju, kiedy pani śliczna ogłosiła koniec komunizmu, a instruktor KC PZPR, przechrzczony na monetaryzm i pilnowany przez agenturę zachodniego mega-biznesu montował pierwsze „drenaże” w polskiej gospodarce – ja miałem do nowego, z entuzjazmem wprowadzanego ustroju taki sam stosunek, jak do socjalizmu domniemanego: ktoś, kto się nie zna na robocie albo jest złodziejem – łapie wiatr polityczny w żagle i buduje swoją polityczno-ekonomiczną fortunę kosztem Kraju i Ludności, dzieląc ludzi na łupieżców i ofiary. Brzmiało to trochę groteskowo, zwłaszcza że sam byłem dyrektorem uspołecznionego, a potem prezesem prywatnego biznesu.

Oczywiście, nie byłem w swej nieufności i podejrzliwości jedyny. Mogłem się o tym przekonać jako organizator licznych konferencji i seminariów, czytelnik i redaktor licznych pism publicystyczno-naukowych.

Osobiście byłem przywiązany do idei Samorządnej Rzeczpospolitej, i jak widać – nie minęło mi.

Piszę o tym wszystkim, by moje poniższe wynurzenia szyderczo-kpiarskie były bardziej zrozumiałe. Mamy rok2015/16, minęło 35,5 roku od Sierpnia, który podminował ówczesny system-ustrój i prawie 27 lat od uruchomienia Okrągłego Mebla (z Henrykowa), przy którym ustalono, że „będzie inaczej”. Cała reszta to gry i zabawy w berka, a może w „dupniaka”.

Podręczniki – bo sprawa jest już podręcznikowa – głoszą młodzieży, że stało się wedle życzenia zawsze przemądrej myśli ludu pracującego, a zatem mamy w Polsce:

  1. Rynek i Przedsiębiorczość swobodną;
  2. Demokrację i Samorządność świetlaną;
  3. Postęp i Nowoczesność powalającą;
  4. Europę i OECD nobilitujące;
  5. NATO i wiodącą armię świata z Gromem na okrasę;
  6. …może coś przegapiłem… na przykład Zieloną Wyspę;

Te same podręczniki nie wyjaśniają (po co bełtać w głowach młodzieży), dlaczego dług publiczny Polski urósł w tak świetlanej rzeczywistości do poziomu kilkadziesiąt tysięcy złotych na łebka, dlaczego kilka milionów pracowitej i kumatej młodzieży jest polskiej gospodarce niepotrzebnych, z tego połowa (2-3 miliony) wyjechała niemal na stałe, dlaczego 99% znaczących dla gospodarki firm w najbardziej zyskonośnych dziedzinach (banki, finanse, ubezpieczenia, consulting, elektronika, teleinformatyka, handel, AGD-RTV, motoryzacja, media, infrastruktura) ma obce nazwy i należy do zagranicznego kapitału, dlaczego w Polsce obszar windykacji, obszar ochroniarski i obszar pracy tymczasowej – to „przemysły” najlepiej rozwinięte w OECD.

Nie wyjaśniają też podręczniki, dlaczego przybywający „znikąd” Stanisław Tymiński, jako kandydat na urząd Prezydenta RP u progu transformacji wykosił w pierwszej rundzie urzędującego Premiera, w końcu nie byle kogo, a w drugiej trzeba było niemałego wysiłku „zjednoczonych sił demokratycznych”, by ostatecznie wygrała postać legendarna. Nie wyjaśniają podręczniki, jakie było podłoże „lepperiady”.

W sprawach, na które podręczniki dopiero czekają:

  1. Szary obywatel nie dostaje wyjaśnienia, dlaczego ktoś, kto od początku budował świetlaną rzeczywistość polską, kto premierował przez 4 lata i poprowadził swoje ugrupowanie do historycznego, drugiego z kolei zwycięstwa parlamentarnego, a siebie samego do drugiego z rzędu premierostwa – otóż ten ktoś z dnia na dzień porzuca swoją zieloną wyspę i niepodważalną pozycję lidera politycznego, zabiera kluczową dla rządu wicepremierkę i razem udają się do Europy po nowe wyzwania. Jakby uciekał przed czymś, albo połasił się na kasę;
  2. Szary obywatel nie dostaje wyjaśnienia, dlaczego Polska, najbardziej zaangażowana w sąsiedzką sprawę ukraińską – po jakimś czasie przestaje być zapraszana nawet do dyplomatycznych narad kontynentalnych w tej sprawie, dlaczego Polska, najwierniejszy sojusznik USA w wyprawach „pokojowo-stabilizacyjnych”, nagle traci patronat amerykański i służy co najwyżej za płatnika za militaria, dlaczego Polska, lider Grupy Wyszehradzkiej, nie jest zaproszona do Trójkąta Sławkowskiego, wyraźnie „wygaszającego” V4;
  3. Szary obywatel nie dostaje wyjaśnienia, jak to się stało, że w Polsce żyznej Demokracją, Samorządnością, Rynkiem, Przedsiębiorczością, Postępem, Nowoczesnością, Europą, OECD, NATO, w Polsce chwalonej przez cały świat statystyczno-tabelkowo-wskaźnikowo-parametrowo-indeksowo – w takiej godnej pomników Polsce nagle elektorat się zbiesił i głosuje przeciw swoim dobroczyńcom na jakiegoś „strasznego obwiesia”, w dodatku głosuje miażdżąco przeciw i po pół roku jeszcze bardziej miażdżąco powtarza swój „błąd”;

Można, oczywiście, psioczyć na „ciemny lud” i na to, że ktoś go ogłupił. Można filozofować, że po ośmiu latach rządzenia każda formacja się „politycznie zużywa”. Ale czy nie prościej jest przyjąć do wiadomości, że z tą Demokracją, Rynkiem, Budżetem i paroma innymi wybitnymi drobiazgami ktoś postąpił nieroztropnie? Że przeżuł te dobra i wypluł, by każdy mógł je podeptać? I że „ciemny lud”, dopieszczany medialnie sensacjami, widowiskami w stylu „on ma talent”, „ona się po tyłku drapie” albo „z życia celebrytów” i wielce pouczającymi serialami w stylu „ona go zdradza a on ma doła i jedzie w tropiki” – koniec końców oderwie wzrok od tych pasjonujących opowieści i zacznie nazywać po imieniu swoje narastające przeczucie, że „czuć łajnem”?

Z wypiekami na twarzy śledzę numery „tych co odchodzą”, jakie są odkrywane krok po kroku. Śledzę też „numery”, jakie wycinają tym pierwszym „ci co nadeszli”. Przebijam się przez paskudztwa, aby dotrzeć do sedna spraw.

Nie mam złudzeń: zahamowanie procesu orphanizacji „ciemnego ludu” i produkowania „trash society” oraz odzyskiwanie przez Polskę podmiotowości na „rynku międzynarodowym” – wcale nie jest przesądzone. Pracowitość i pośpiech „tych co nastali” w odcinaniu „tych co odchodzą” od Państwa i Gospodarki jest podziwu godna, ale to nadal nie zmienia Formuły Generalnej, na mocy której pomyślność Kraju i Ludności zależy od dobrej woli „klasy politycznej”. To zaś oznacza, że Demokracja-Samorządność-Rynek-Przedsiębiorczość – stały się w okresie Transformacji wydmuszkami, pisankami: kolorowo, ale pusto. I ten „ciemny lud” nawet nie wie, w którym miejscu internetu znaleźć „instrukcje i sterowniki” do normalności obywatelskiej, nawet jeśli pod choinkę dostał najnowszej generacji tablety.

Co było do udowodnienia.

Do siego roku!

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka