Jan Herman Jan Herman
881
BLOG

Między agresją a obroną. Teoria pijącej gumy

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 9

Świat debaty publicznej zwariował. Coraz mniej w nim miejsca subtelności i dzielenie włosa na czworo. Coraz więcej epitetów, a jeśli nawet ktoś używa słów „niewinnych” – ktoś inny je na epitety przerobi. „Mediatorzy” internetowi i medialni łatwo narażają się na epitety takie jak „zdrajca”, „filozof”, „kunktator”.

Generalnie mamy do czynienia z przebudową państwa. Kiedy Andrzej Olechowski (u mnie ma on ksywkę Luzmen, a może loose man, rozlazły i stratny) ogłosił w amerykańskiej rozgłośni TVN, że „jeśli… to kończy się III RP” – to wcelował w sedno.

Kaczyści są oskarżani o pełzający faszyzm, tuskowcy są oskarżani podkradanie Polski. Ja tylko przypomnę, że Poznań’56 stał pod nazwą chuligańskich zamieszek, rok 68 obrodził hasłami „studenci do nauki”, w 1970 w Gdańsku i innych miejscach nastąpiły „nieuzasadnione przerwy w pracy”, w 1976 roku mieliśmy do czynienia z radomskim i ursuskim „warcholstwem”. Od czasu, kiedy „chuligani i warchoły” zepchnęły po raz pierwszy „władzę” do pozycji obronnych (1980) – szermowanie epitetami stało się obosieczne: hasła wykute w opozycji nabierać zaczęły innego sensu, kiedy opozycja przejmowała władzę.

To dlatego Transformacja jest „jedynie słuszna”, bo cały czas jej inicjatywę społeczną przypisuje się „oddolnej” Solidarności.

Kończący się rok stoi pod znakiem zmiany zarządcy Krajem i Ludnością. Nowy zarządca – póki pamięta zarzuty stawiane staremu – zamiata kąty i zakamarki, a nawet na środku szoruje narośnięte warstwy. Stary zarządca zaś robi wszystko, by – przegrawszy raz i drugi – wciąż mieć „swoje na wierzchu”. Nowy rozplątuje węzły zaplątane przez starego i słusznie jest okrzyknięty jako niszczyciel tego, co poukładano zgrabnie.

Pytanie główne zaś brzmi: co to jest – owo „poukładane”. Bo z niego pojawiają się następne: kto jest warchołem, pełzającym zamordystą, łobuzem i łupieżcą.

Dawno temu sformułowałem „teorię pijącej gumy”. Zanim posuniemy się dalej, powinniśmy opisać anegdotyczną „teorię uwierającej (pijącej) gumy”.

Otóż wyobraźmy sobie, że pomiędzy dwoma odległymi słupkami rozpięto długie gumy, a dwaj przyjaciele stoją naprzeciw siebie pośrodku, mając obaj gumy ułożone na plecach: przedstawia to poniższy rysunek. Dopóki obaj są blisko siebie i zarazem blisko zielonej linii środkowej – praktycznie nie odczuwają oddziaływania gum na swoich plecach. Kiedy jednak oddalają się od siebie – gumy zaczynają pić ich w plecy i przypominają, że to nie jest dystans, w jakim powinni pozostawać, że raczej powinni się do siebie zbliżyć. Jeszcze gorzej jest, kiedy na skutek rozmaitych ruchów i okoliczności jeden z nich oddala się do tyłu od linii zielonej, a drugi nie: wtedy ten oddalający się – cierpi, a ten drugi nie jest w stanie w pełni go zrozumieć, skoro nie doświadcza tego samego. A krańcowo niekorzystna sytuacja następuje, kiedy jeden z nich się cofa, a drugi postępuje ku niemu: wtedy jeden cierpi, a drugi zupełnie nie odczuwa gumy, zatem może nawet dziwi się, skąd tamten ma jakieś pretensje i chce cofnąć ich obu. Następuje zatem sytuacja (i zarazem stosunek, dający się nazwać „społecznym”), w której realizowany jest wyzysk bezpośredni, czyli taki, do którego dochodzi w „obcowaniu cielesnym”, w codziennym naocznym, dotykalnym kontakcie. Podkreślmy, że tak realizowany wyzysk nie zawsze musi oznaczać cynizm strony wyzyskującej, bo może być skutkiem nieświadomości co do różnicy położenia.

 

Między agresją a obroną. Teoria pijącej gumy

/Rysunek 1: Zasada "pijącej gumy" w stosunkach ekonomicznych i politycznych (koncept własny – JH)/

Właśnie owa trzecia sytuacja obrazowo opisuje to, co najczęściej dzieje się w rzeczywistości społecznej. Opisuję to szczegółowo w koncepcie Gospodarki Personalnej, tu zaś użyję pobranego z niej pojęcia „alter-ego”

Dla przypadku Domu rolę alter-ego pełni żona, mąż, stały partner, dziecko, w szczególny sposób nawet udomowione zwierzęta czy rośliny albo tzw. przyjaciele domu, stali jego bywalcy funkcjonujący w obrębie familiarnym. Dla przypadku Masy taką rolę pełnią anonimowi współpasażerowie metra, uczestnicy wspólnego strumienia samochodów na ulicy,współ- widzowie kinowego seansu. Dla przypadku Zatrudnienia taką rolę pełni szef, kolega z brygady, kadrowy, kontroler jakości. I tak dalej.

W ustroju-systemie ekonomicznym-politycznym mamy do czynienia ze swoistym alter-ego: z jednej strony „władza”, z drugiej strony „opozycja”.

Jeśli w jakimkolwiek stosunku z którymkolwiek alter-ego zachodzi trzecia sytuacja z opisanych powyżej – czyli jeśli nas samych pije guma, a alter-ego dziwi się nie dostrzegając istoty problemu – nieuchronny jest konflikt, polegający na tym, że my „wystawiamy rachunek”, chcemy powrócić w pobliże linii zielonej, a alter-ego nie widzi takiego powodu, powrót odebrałby jako jawną napaść na jego dorobek.

Otóż to! Imperatyw postępu każe każdemu osobnikowi podejmować ustawiczne starania o poprawę status quo, czyli o minimalizowanie własnego nakładu pracy, trudu i maksymalizowanie własnych korzyści. Wbrew powszechnej, a przynajmniej potocznej intuicji, odbywa się to najczęściej nie w jakiś programowy, wyrachowany, cyniczny sposób, tylko poprzez elementarne zachowania ekonomiczne (EZE). Człowiek – o ile nie jest zamknięty w celi, w kuszetce trankontynentalnego pociągu albo gabinecie biurowca, jeśli ma kontakt z innymi – w ciągu godziny wykonuje, w wielkiej przewadze przypadków bezwiednie, dziesiątki, setki, tysiące EZE, a każde z tych zachowań jest „spolaryzowane” przez imperatyw postępu ku poprawie status quo[1].

Od wielkiej ilości czynników, które nazwijmy codziennymi albo zwykłymi (używa się pojęcia „tło gospodarcze”), a nawet nieistotnymi – zależy, czy suma EZE daje jednostce efekt dodatni czy ujemny. Czy gromadzi (ciuła) życiowy dorobek, czy raczej pije go życiowa guma, nie pozwalając „wyrosnąć”. Co z tego bowiem, że nasz osobnik natrudził się swoimi EZE nad tym, by pierwszemu wejść do nowo otwieranego obiektu handlowego, jeśli cały EZE-tłum w jakiś EZE-magiczny sposób EZE-odepchnął go od wejścia i ostatecznie pozbawił go podarunku przewidzianego dla pierwszych 10 klientów nowego supermarketu?

Między agresją a obroną. Teoria pijącej gumy

/Rysunek 2: Przekroczenie granicy tolerancji "uwierającej" dysproporcji w stosunkach społeczno-politycznych (JH)/

Elementarne zachowania – owe drobne kroczki – w wykonaniu „władzy” nabierają jakościowo innego sensu, niż „zwykłe” przepychanki w warunkach przypadkowych. „Władza” ma bowiem te właściwość, że może sobie przyznać prawo do rozmaitych „nanoruchów”, a „ludowi” może ich zabronić. W ten sposób, jeśli zwącha jakiś „grubszy interes” – może zaprowadzić „pełzający totalitaryzm”.

 

*             *             *

To „pijąca guma”, dojmująco uwierająca „elektorat”, spowodowała, że się ów „elektorat” zbiesił i rozpaczliwie oddał „władzę” w ręce tych, którzy „współodczuwali”. Tuskowcy pletli o zielonych wyspach i niesamowitych osiągnięciach transformacyjnych, a kukizowcy do wtóru z pisowcami wrzeszczeli: „guma nas pije”. Różnica jest taka, że „elektorat” narzeka ekonomicznie, a pisowcy politycznie. Ale że rozumieli się co do samego uwierania – rozpoczęła się rozwalanka misternie ułożonego żłobu, na co politycznie zareagowano takimi podstępami jak czerwcowy trybunalski, a medialnie – „Polski nam nie odbierzecie, nawet jeśli wygracie wybory”. Pamiętam, że mnie też wkurzyła ta bezczelność, aż zapytałem głośno „Czyja jest Polska”, TUTAJ.

Na tym tle doszło do gmatwaniny paradoksów. Tuskowcy rzeczywiście są w obronie, tyle że nie jest to obrona demokracji (jeśli już, to przy okazji), ale tej pozycji „między gumami”, którą uznali już za ustrojowo utrwaloną: bronią jej przed warchołami, chuliganami, pełzającymi faszystami – epitetów będzie przybywać.

Ale pisowcy (politycznie) i kukizowcy (trzymający się dziwnie wyobrażonej formuły apolityczności) też bronią siebie i „elektoratu”: bronią właśnie przed utrwaleniem tej niesprawiedliwej, rujnującej kraj pozycji tuskowców. Zaczęli nieudolnie 10 lat temu, szermując pojęciem „układ”, a wtórowali im lepperyści (Polskę trzeba zlepperować, pamiętacie?). O ligowcach nie mówię, Giertych miał wtedy fiu-bździu w łepetynie.

Porażka tamtego podejścia i – po raz kolejny podkreślam „języczkowo-wagową rolę Kukiza” – oraz 8-letnie Tuskowe EZE przesuwające elektorat w obszar niemiłosiernego, nie do zniesienia „uwierania gumy” – dały PiS-owi pole do wykazania się.

W ten sposób mamy do czynienia w Polsce z zadziwiającym mega-paradoksem: szczęk politycznych militariów tłumaczony jest przez obie strony jako wojna obronna. Szkody w społecznej świadomości są niemal pewne. Jest zatem robota dla resortu kultury.

Która ze stron będzie mogła po latach ogłosić, że to właśnie JEJ wojna była wojną sprawiedliwą – dopiero ma się okazać. Jeśli pisowców zadowoli przechwycenie Państwa – „elektorat” niech już szuka kolejnego Tymińskiego-Ikonowicza-Leppera-Palikota-Kukiza w jednym. Jeśli jednak Państwo rzeczywiście odda wiele prerogatyw obywatelskiej samorządności – tuskowców czeka niesława i historyczna anatema. Zasłużona.

 

 

[1] Istotę EZE najlepiej oddaje obserwacja zachowań ludzi w gęstych skupiskach: ulice w city miejskim, okolice dużych skrzyżowań, dyskoteki, domy towarowe (hipermarkety), kolejki do lady i okienka, korytarze szkolne;

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka