Wszystko wskazuje na to, że udało się na Wigilię wykonać przedświąteczne sprzątanie przynajmniej jednej izby. I wykonać metodą „bricolage” (majster-klepka + złota rączka) rzeźbiątko pod choinkę. Teraz pozostało rzecz – nad którą do 4 rano pracowała ostatnia zmiana – ładnie opakować i upstrzyć wstążeczką, którą „na palec” zawiąże Prezydent.
Nie szydzę. Zakładam, że w okresie przedświątecznym i noworocznym na całym świecie, a na pewno nad Wisłą, przybywa tradycyjnie ludzi dobrej woli.
Dzieło robione w tak wielkim alercie nie musi się okazać doskonałe, jak każde rękodzieło. Ale jest „własnego przemysłu”, nie amerykańskie, nie chińskie, nie ruskie, a Europa to się nawet burzy, że nie zadbano o wszystkie unijne normy i standardy. Każdy wie, jaki ma w sobie ładunek „pozaformalny” dzieło własnej roboty. Ja wiem: pracowałem w odlewni metali nieżelaznych i w drzewiarstwie, a i w innych dziedzinach uprawiałem amatorską twórczość, która nie zawsze otrzymywała cepeliowską koncesję, ale była moja, autorska.
W dzisiejszej notce nie będzie żadnego TUTAJ i TAMŻE, do których przyzwyczaiłem Czytelnika. Za to będą życzenia uzbrojenia się w domniemanie dobrej woli u kolędników, i samemu wykrzesania jej z siebie, bo trzeba będzie tej dobrej woli użyć bez wahania.
Bracia, patrzcie jeno – mogli o świcie zakrzyknąć parlamentarzyści.
No to patrzymy. Rodzi się nowe…?
Komentarze