Bardzo mi się podoba – ale tylko jako widzowi, a nie jako obywatelowi – pisana na żywo batalia między „starym” i „nowym”, dziś w formie potyczki o Trybunał Konstytucyjny. W tle – szersza operacja „bronimy demokracji” (patrz: TUTAJ).
Stronami w tej batalii są:
1. Formacja odchodząca, która – jak się okazuje – od czasu „terapii szokowej” związanej z wymówieniem danym Bronisławowi Komorowskiemu wprowadziła „do systemu” mnóstwo przesłanek „wypinkowania” Prezydenta (widać w tym rękę doradców „globalnych”) a teraz, skoro te działania okazały się nie do końca przydatne (ustępująca formacja przegrała Parlament) – korzysta z nich w trybie „kija w szprychy i piachu w łożyska”;
2. Formacja wschodząca, która połapała się w niektórych niuansach procederu formacji wygaszanej i widzi – zawiedziona „słabym” (nie dającym większości konstytucyjnej) wynikiem parlamentarnym – zmierza do jesiennego głosowania samorządowego, po którym upodmiotowiona zostanie Polska „parafialna” (to ma brzmieć pozytywnie);
3. Trzy ugrupowania programowo-środowiskowe: „kukizowcy”, którzy (chwilowo?) porzucają antysystemowość, na „nosa” wspierając PiS przed intrygą ustępującej formacji, .Nowocześni, którzy powstali jako „iteracja” ustępującej formacji oraz „ludowcy”, szukający swojej nowej podmiotowości w warunkach nadchodzących „redukcji nomenklaturowych”;
4. Ugrupowania nazywane lewicowymi, pośród których poza zamieszaniami medialnymi dokonuje się „nowo-redagowanie”, a pieszczochem formacji wygaszanej jest Zandberg, próbujący „ratować twarz” poprzez a’rebours naśladowanie projektu .Nowoczesnych, czyli „my wiemy lepiej, co czynić trzeba”;
Przypomnę krótko-pamiętnym, że obie formacje plebiscytowe (pierwsza i druga powyżej) mają pochodzenie solidarnościowe, występowały kiedyś zgodnie jako potencjalna „chadecja” mająca zaprowadzić IV Rzeczpospolitą, czyli przebudować Polskę gospodarczo, społecznie i politycznie „po myśli” najszerzej rozumianego „elektoratu”, zaniepokojonego (spazmy Tymińskiego, Leppera). Kiedy to się nie udało – mamy od 2005 roku z „nierazbierichą” (po naszemu: rozpierduchą) polityczną, wobec której programy i zawołania nic nie znaczą, a na czoło wysunęły się plebiscytowe zawołania w stylu „urrrra”.
Nieaktualna już koalicja PO-PSL oddaje pole nie dlatego, że „elektoratowi” wmówiono konieczność zmian, tylko dlatego, że „elektorat” coraz bardziej zanurza(ł) się w stan „indignados”: kilkanaście procent głosujących ma w sobie stanowczość elekcyjną typu „wóz-przewóz” (patrz: wynik Kukiza w wyborach prezydenckich i parlamentarnych). Jeśli Kukiz nie rozstroi systemu-ustroju – przegra zaufanie. Dlatego przyłącza się chętnie do wojny na noże między „plebiscytowymi”, choć wkłada palec między obrotowe drzwi.
Dziś gra medialna toczy się o to, kto lada chwila zostanie oskarżony o polityczne szkodnictwo polskie. Dziś, w miesiąc od wyborów, już nikt nie mówi o minionych właśnie 8 latach upadania budżetów, o aferach i niedoróbkach gospodarczych, o fatalnych poczynaniach w Europie Środkowej, o pęczniejących wykluczeniach, wreszcie o rejteradzie Premiera z Wicepremierką, a z czasem okaże się, że za stan dzisiejszy Polski odpowiadają ci, którzy właśnie „nastąpili! Tylko ktoś całkiem nieprzytomny nie widzi, o co chodzi „operacyjnie”: obie plebiscytowe formacje dążą do przeniesienia spraw polskich w stronę Rozdziału XI Konstytucji, który cytuję w całości:
Rozdział XI
STANY NADZWYCZAJNE
Art. 228.
1. W sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej.
2. Stan nadzwyczajny może być wprowadzony tylko na podstawie ustawy, w drodze rozporządzenia, które podlega dodatkowemu podaniu do publicznej wiadomości.
3. Zasady działania organów władzy publicznej oraz zakres, w jakim mogą zostać ograniczone wolności i prawa człowieka i obywatela w czasie poszczególnych stanów nadzwyczajnych, określa ustawa.
4. Ustawa może określić podstawy, zakres i tryb wyrównywania strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela.
5. Działania podjęte w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego muszą odpowiadać stopniowi zagrożenia i powinny zmierzać do jak najszybszego przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa.
6. W czasie stanu nadzwyczajnego nie mogą być zmienione: Konstytucja, ordynacje wyborcze do Sejmu, Senatu i organów samorządu terytorialnego, ustawa o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej oraz ustawy o stanach nadzwyczajnych.
7. W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny.
Dzień-w-dzień dostajemy poprzez media porcję zagrywek poniżej pasa, obu zwaśnionych stron plebiscytowych. Oczywiście, gra idzie o to, kto i na jakich warunkach ustanowi w Polsce swoją nomenklaturę: chodzi zatem o kilkaset tysięcy stanowisk i najtrwalsze z możliwych, za to poza kontrola społeczną – utrzymanie tego korpusu w dyspozycji którejś z kamaryli. A że mówimy o Budżetach, funduszach pomocowych (np. unijnych) oraz uczestnictwie Polski w mega-projektach kontynentalnych i globalnych – gramy o „być albo nie być”. Trudno dziwić się zaangażowaniu Europy, Ameryki i Rosji w tę „całkiem domową” awanturę polską (oczywiście, Europa, Ameryka i Rosja udają kokieteryjnie, że patrzą w inną stronę). Warto mieć z „tyłu głowy” procesy dziejące się „ponad głowami” Polaków, które Polska„adoptowała” po swojemu, czyli na swoją szkodę: TUTAJ.
Jest jasne dla każdego, że stan nadzwyczajny wprowadza ten, kto rządzi. Więc ten, kto nie rządzi, robi wszystko, by taki stan wprowadzono. Nie udało się zrobić z Prezydenta osoby „niezdolnej” (tak byłoby, gdyby Parlament zachowała formacja ustępująca) – to może uda się pokazać, że formacja wschodząca jest faszystowska. Zauważmy, że stan nadzwyczajny blokuje wszystko, co zamierza „koalicja” Kaczyńskiego z Kukizem: wybory samorządowe, poprawianie Konstytucji, zmianę ordynacji wyborczych, ogłaszanie referendów. No, majstersztyk intrygi!
Według mnie (patrz: „Wypracowanie”, TUTAJ) Pis zamierzał doprowadzić do wiosennych wystąpień „ludu” spowodowanych „audytem” minionych rządów (to otworzyłoby drogę do jesiennych wyborów samorządowych). Petru już wytacza kontr-armaty, w postaci „czarnej księgi” opisującej niecnoty PiS, a efektem mają być „ludowe” wystąpienia elektoratu PO-.Nowoczesnej. No, podziwiać przenikliwość!
Nie istnieje w Polsce siła polityczna, spełniająca dwa warunki: orientująca się w tym, w którą stronę jest nachylona polska równia pochyła – i zarazem nie zaangażowana w działania „podkręcające” wydarzenia na tej równi. Rzeczywistość aż woła o „obywatelską wypowiedź” polityczną.
Komentarze