Jan Herman Jan Herman
470
BLOG

Walka o media?

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 3

Kilka ładnych lat temu ukułem słowo „mediasta” na określenie tych ludzi, którzy używają wobec siebie określenia „dziennikarze”, a jednak dziennikarzami nie są.

Podobnie używam słów „rwactwo dojutrkowe” wobec tych, którzy zamiast na własne ryzyko i na własny rachunek, własnym „przemysłem” starać się zaspokoić potrzeby środowiska, w którym są ukorzenieni – wolą działać w formule „skubnij i zmykaj”, bez oglądania się na dobro społeczne, bez poszanowania dla człowieka i swoich wobec niego zobowiązań. Rwacze dojutrkowi do tego każą się cenić jako najlepsi z najlepszych przedsiębiorców, których właśnie wypierają z rynku i zajmują ich miejsce. Nie są przedsiębiorcami i psują imię przedsiębiorczości, ale dominują.

Między dziennikarzem a mediastą jest taka sama różnica, jak między przedsiębiorcą a rwaczem dojutrkowym: nie ma takiej podłości i plugastwa, którego mediasta nie zastosuje, byle się wybić:

1.       Najcięższą przewiną mediastów jest niemal jawna stronniczość, działanie na rzecz jakiejś marki ideowej, politycznej, gospodarczej, z jednoczesnym udawaniem bezstronności i obiektywizmu;

2.       Mediaści są gotowi realizować doraźnie i długofalowo interes mocodawcy, do tego stopnia, że porzuca jakąkolwiek refleksję wobec interwencji „wydawcy”, którą słyszy w słuchawce wpiętej podczas rozmowy albo odczytuje w notatce na „swoim” tekście;

3.       Mediaści najsilniej podkreślają dwie nieprawdziwe funkcje swojego środowiska: mówią otóż, że widzowie, czytelnicy, słuchacze „chcą wiedzieć”, gdy tymczasem to oni potrzebują odpowiedzi dla swoich niecnych knowań, podobnie też uważają się za „czwartą władzę” i chętnie uczestniczą w paskudnych nagonkach i linczach;

4.       Mediaści wkładają, wmuszają w swoich rozmówców „pożądane” słowa, które potem eksploatują indagując kolejnych rozmówców, podobnie też przedstawiają spreparowane sytuacje (najczęściej na szkodę celebrytów i polityków);

5.       Mediaści są głównymi winowajcami, wręcz reżyserami żenujących scen w stylu „ja panu nie przerywałem”, celowo napuszczając na siebie rozmówców albo prowokując, nie mają też zwyczaju słuchać rozmówców i szanować ich zdanie;

6.       Mediaści porzucają swoją najważniejszą funkcję: dbałość o bezstronność przekazu (czyli o rzeczywiste poinformowanie słuchacza-widza-czytelnika) oraz dbałość o wszechstronne naświetlenie spraw omawianych: najczęściej sami stają się stroną w dyskusji, co narusza wszelkie standardy przyjęte w profesjii;

7.       Mediaści wobec osób prominentnych zachowują się nierzadko skandalicznie, spełniając wobec nich świadomie rolę nie znoszących sprzeciwu „przesłuchiwaczy”, starając się ich poniżyć, przywołać do porządku, obszydzić, postawić pod pręgierzem – przy czym nie chodzi o rzeczywiste winy prominentów, ale o ich poglądy i postawy;

Nietrudno się domyślić, o co mi w rzeczywistości chodzi: podobnie jak rwacze dojutrkowi mają codzienny kontakt z „rynkiem gospodarczym”, w ten sposób mając otwartą przestrzeń do tego, by łupić zamiast dostarczać – tak mediaści mają codzienny kontakt z „rynkiem medialnym”, z masą czytelników, słuchaczy i widzów, tym samym mając realny wpływ na kształtowanie formuł, obyczajów, wiedzy i poglądów w skali masowej.

Kiedyś według świstu przejeżdżających lokomotyw regulowało się zegarki. Dziś to nie ma sensu.

Kiedyś traktowano doniesienia i komentarze mediów jak wyrocznię, a przynajmniej jako pewne źródło wiedzy. Dziś – niestety – większość opinii publicznej zachowała ten odruch, na swoją szkodę. Do tego dochodzi aspekt etyczny, najlepiej dający się opisać na przykładzie Dziennika Cotygodniowego założonego przed laty przez wziętego publicystę Jerzego Urbana: otóż uznał on, że skoro przeciętny Czytelnik wyraża się w sposób plugawy i ma do świata podejście łączące tumiwisizm z rwactwem (czyli nihilistyczne) – to on, jako naczelny redaktor – ma prawo schlebiać takim gustom. Konwencja ta – pamiętam – jednych porwała paradoksalną i przewrotną szczerością, innych zniesmaczyła. Należałem do tych pierwszych, zwłaszcza że doceniam do dziś odwagę i swoiste „pierwszeństwo” tego pisma w obnażaniu realnych, a nie językowych paskudztw Rzeczpospolitą porastających.

Mediaści – pleniący się ostatnio w tempie geometrycznym – wprowadzają do powszechnego obiegu postawę zwaną uroczyście asertywnością, ale praktykowaną w postaci tupetu, arogancji, bezczelności, zwykłego chamstwa na koniec.

Oczywiście, bezpośrednim powodem tej notki jest nie dający mi spokoju przypadek osoby, która – w swoim przekonaniu zapewne – przeprowadzała na żywo telewizyjny wywiad z Wicepremierem, Profesorem, człowiekiem w słusznym wieku. Niestety, zachowywała się podczas rozmowy jak mediasta, zapewne całkiem szczerze myśląc, że skoro to ona jest „gospodarzem” rozmowy”, to ją upoważnia do narzucania stylu tej rozmowy, w tym przerywania wypowiedzi gościa, upominania go, rozliczania, żądania natychmiastowej (i koniecznie oczekiwanej przez nią lub wydawcę w słuchawce) reakcji na jej pytania i supozycje.

Całkiem możliwe, że Profesor Gliński jest nierozgarniętym niezgułą i niekompetentnym  apostołem złej sprawy politycznej. Całkiem też możliwe, że jest już sklerotycznym i stetryczałym starcem, przynajmniej dla tej pani. Niemniej, skoro już podkreśla sama, że jest on jej gościem – to przecież nie po to, by poddał się tresurze na oczach i uszach widowni telewizyjnej, ale po to, by wyjaśnić tej widowni racje, jakie mu przyświecają, kiedy reaguje politycznie (jako członek rządu) wobec jawnej, choć zapewne hucpiarskiej zapowiedzi, że w jakimś uspołecznionym teatrze w dużym mieści będzie można obejrzeć akt kopulacji. Pomijając racje zwolenników i przeciwników „swobody wypowiedzi” w tym a nie innym miejscu przestrzeni publicznej-artystycznej – duszenie wypowiedzi Wicepremiera „posądzanego” jawnie o atak na wolność, jeśli tylko ta wypowiedź przekraczała 10 słów albo odbiegała od oczekiwanego kajania się – jest zachowaniem mediastycznym właśnie. W stylu: niech pan powie, że zamachnął się głupio na teatr, być może to docenimy.

Napisałem na ten temat notkę pośrednią TUTAJ i bezpośrednią uwagę na FB TUTAJ, o mediastach tworzę nierzadko (patrz: TUTAJ), mam ogólnie wstręt do nich, taki estetyczny.

Polska akurat jest w takim momencie „historycznym”, kiedy „elektorat” zrobił ile się dało dla odsunięcia od władzy formacji działającej na szkodę tego „elektoratu”. I to w sytuacji, kiedy odsuwana formacja zaczęła już myśleć, że Polska jest jej niezbywalną „wkładką mięsną” (TUTAJ). Media, a zwłaszcza mediaści mają duży udział w tym, że świadomość „elektoratu” o konieczności zmiany zakwitła z wielkim opóźnieniem i właściwie wbrew mediom.

Nie, nie twierdzę, że mediaści są tylko po stronie odchodzącej formacji. To jest szerszy i poważniejszy problem, daleko wykraczający poza rywalizacje plebiscytową w najwyższych organach władzy. Właśnie od tego, jak zachowa się formacja zwycięska w sprawie przywracania dziennikarstwa i „wygaszania” mediastów, jak zachowają się właściciele i decydenci najpoważniejszych tytułów i rozgłośni (osobliwe: w większości zagraniczni) – zależy, czy mediom zostanie przywrócona klasa, czy mamy do czynienia wyłącznie z formułą TKM.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka