Jan Herman Jan Herman
398
BLOG

Tu już nikt nikogo nie przekona

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 5

Zanim rozpoczął się kolejny mecz, w którym Lewandowski dał popis swojej dwunożnej sprawności – dyskutujemy o „polityce”, czyli o sprawach publicznych. Zgadzamy się właściwie tylko co do jednego: polską scenę polityczną zdominowały dwa ugrupowania, które w mediach traktują się tak, jakby każdy każdemu osobiście uczynił niewybaczalne świństwo. Zupełny brak zamiaru słuchania, co adwersarz ma do powiedzenia, przerywanie natychmiast, kiedy pojawi się słowo-wytrych, wielowątkowa mowa nie na temat, słowotok bez zwracania uwagi na to, że nie jest się przy głosie, szyderstwa, docinki: nawet rozprawy rozwodowe bywają pewnie znośniejsze dla poczucia smaku. Czytaj TUTAJ.

W pewnej odległości za nimi są ugrupowania, starające się oszukać same siebie i progi wyborcze jakąś „nową jakością”: tu postulat zbudowania Państwa całkiem od nowa, tu przechwałka „my jesteśmy prawdziwi fachowcy”, tu wystawienie sympatycznej twarzy w miejsce twarzy zużytych. Może tylko PSL nie przejmuje się niczym i z właściwą sobie flegmą polityczną ogłasza sensacyjnie, że wystawi premiera. Czytaj TUTAJ.

Jestem aktywnym, choć nieco na uboczu, uczestnikiem życia w blogosferze. Piszę i czytam. Ludzi interesuje wiele z tego śmiecia, które wpuszczane jest w roli „dyżurnego zapychacza” łamów, ale chyba najbardziej wmówiono internautom, że świat ma dwa kolory: szydełkowy i histeryczny. Dla mnie w tym wszystkim mniej jest ważne, czy te kolory są prawdziwe. Bardziej zaś ważne jest, że ludzie reagują jak w eksperymencie Asha.

Solomon E. Ash (nota bene urodzony w Polsce, później pracujący w Ameryce) – to twórca kierunku „psychologii postaci”.  Stał się znany w latach pięćdziesiątych, dzięki swojemu, dziś już klasycznemu eksperymentowi badającemu wpływ konformizmu na zachowania ludzi. Wybitne zasługi miał także w rozwijaniu teorii i wykonywaniu eksperymentów, w których badał mechanizmy powstawania opinii i sądów człowieka, jak też procesy zapamiętywania informacji przez człowieka. Ash wykorzystał tu pierwowzór w postaci eksperymentu Muzafera Sherifa z dziedziny konformizmu (wlazłeś między wrony, to kracz jak i one).

Poprosił ochotników, którzy zgłosili się do jego eksperymentu, aby jak najdokładniej przyjrzeli się trzem liniom (A, B, C) i zadecydowali, do której z nich najbardziej podobny jest odcinek X narysowany obok.

W rzeczywistości odcinki X i C były tej samej długości, a badani nie mieli co do tego żadnych wątpliwości, jeśli siedzieli sami przed ekranem. W takich warunkach 98% badanych udzielała odpowiedzi: "X jest najbardziej podobny do C".

Tu już nikt nikogo nie przekona

Odpowiedzi badanych dramatycznie zmieniały się, gdy badanie przeprowadzane było grupowo. Asch podstawiał 7 osób, które w przekonaniu rzeczywistej osoby badanej były także ochotnikami, choć naprawdę byli to wynajęci przez Ascha aktorzy. W pierwszych dwóch próbach (z innymi kartami niż ta przedstawiona na rysunku) aktorzy mieli udzielać prawidłowej odpowiedzi. W trzeciej próbie mieli natomiast mówić: "X jest najbardziej podobne do A". W takich warunkach około 2/3 rzeczywistych osób badanych (a niekiedy nawet 3/4 w zależności od innych czynników) przynajmniej raz zmieniała zdanie i również twierdziła, że "X jest podobne do A" (badani przechodzili "próby spostrzegania" w grupie kilkakrotnie). Ten opis znajdujemy w Pedii.

 

*             *             *

Choćby najbardziej szydełkowa była jedna z pań – jej zwolennicy „nie zauważą” tego, a tę drugą panią z oburzeniem obsobaczą: ta to by tylko o szydełkowatości. Choćby nie wiem jak histeryzowała druga z pań – jej zwolennicy pominą ten aspekt jej wystąpień, a szydełkową wyszydzą, że nic ino o histeriach by rozprawiała.

Wczoraj usłyszałem, że histeria to przypadek medyczny, a nie polityczny. I dodam: szydełkowość to przypadek dla Cepelii, a nie polityki.

Kiedy stoją naprzeciw siebie dwie armie, np. kibicowskie – to w każdej z nich w osobna, mimo różnic „osobniczych”, wszyscy są rządzeni przez jedno zawołanie, przesiąknięte mało życzliwym stosunkiem do armii przeciwnej. Nie ma miejsca ani na wątpliwości, ani tym bardziej na zdrowy rozsądek. Tamci są nic nie warci, a do tego wrażo na nas spoglądają.

Debata – szczególnie ta między dwoma najbardziej uzbrojonymi hufcami – za każdym razem, wciąż od nowa, kotwiczona jest w postulacie: ustalmy, drogi kolego, że ty i twoja sitwa to paskudnicy – o, właśnie, i z tego miejsca możemy zacząć jakąkolwiek poważną rozmowę.

Gdyby debata publiczna miała charakter, hmmmm… zdrowy – dość łatwo możnaby odnaleźć rozmaite „identyczności” między osobnikami z przeciwnych drużyn. Ale debata nie jest zdrowa, ma różne symptomy choroby wrzodowej i paru innych trądów.

 

*             *             *

Oczywiście, mediaści podtrzymują w obu drużynach (i w tym mniejszych drużynkach) przekonanie, że składają się z samych obdarzonych prawidłowym rozeznaniem, stuprocentowych obywateli. I ci „obywatele” z wrodzonej skromności nie zaprzeczają, że oni akurat tacy są, choć jeśli chodzi o „tamtych”…

 

*             *             *

Mecz się wciąż jeszcze nie rozpoczął, więc wrzucam do rozmowy temat Państwa Równoległego i idei, jakie szerzy na przykład Fethullah  Gülen (patrz: TUTAJ czy TUTAJ). Rozmówczyni nie zna nazwiska, więc pyta. Ja odpowiadam, że to muzułmański uczony, myśliciel, pisarz, poeta, działacz na rzecz pokoju, moralista, przewodnik duchowy, autor ponad 60 publikacji dotyczących rozważań na temat dynamiki życia duchowego w XXI wieku. Aha – drąży rozmówczyni, to znaczy, że jego żona chodzi w kfefie? Nie wiem – odpowiadam szczerze – nawet nie wiem, czy jest żonaty, bo to nieistotne.

Otóż istotne, w dodatku najważniejsze – słyszę. Bo jeśli jego żona chodzi zakfefiona, to on jest kłamcą. Więc pytam ostrożnie: a czy kogoś obchodzi, że Adam Smith był kawalerem, a Szekspir lubił chłoptasiów? Nie, słyszę w odpowiedzi, bo to byli Europejczycy.

Hmmm…

Trudno uwierzyć, ale nawet mi się dostało, jako niewątpliwemu zwolennikowi trzymania kobiet pod kluczem…

Jeśli kogoś śmieszy ten dialog – niech przyjrzy się polskiej debacie politycznej AD 2015.

 

 
Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka