Jan Herman Jan Herman
164
BLOG

Antidotum czy frenologia

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 0

Należę do tych, którzy od początku, a nie dopiero ostatnio, bez nabożeństwa podchodzili do Transformacji, uważając ją za wielkie, wręcz historyczne szalbierstwo, dokon(yw)ane z taką precyzją i konsekwencją z udziałem polskich (tfu!) elit różnego zawołania, że wydaje się niemożliwym, iż to wszystko był zaledwie zbieg okoliczności, że Transformacja to piekło wybrukowane samymi dobrymi chęciami rządzących. Zwłaszcza, że mamy przecież Ukrainę, grillowaną wedle identycznego scenariusza.

I tylko – poza szukaniem jakiegoś sposobu zatamowania oczywistej kolonizacji i prowincjonalizacji Polski (Europy Środkowej) – próbowałem zrozumieć, dlaczego Naród, dlaczego Polonia, tak miłująca wolność, braterstwo i równość, że nie potrzebuje do tego żadnych francuskich rewolucji – tak łatwo oddaje po 1989 roku swoje zdobycze, tuż po wielkim festiwalu Solidarności, tuż po ciężkiej traumie stanu wojennego!?! Przecież nie mamy w sobie genu uległości, żadnych idiotycznych frenologicznych zagłębień w czaszce (wczoraj po raz kolejny z wypiekami na twarzy oglądałem „Django”), a akurat Polacy słyną z braku pokory wobec mocarzy i ze stawiania na swoim wbrew przewadze i sile ciemiężcy, okupanta, zaborcy.

Minione ćwierćwiecze wyżłobiło – jeśli już – wielkie rysy na sumieniach polskich rządów i parlamentów, bowiem może pod względem swobód codziennych i pod względem gadgetów oraz blichtru przeskoczyliśmy samych siebie, niegdyś siermiężnych, o kilka długości – ale na polu wolności osobistej (nie mylić ze swobodami codziennymi), kondycji materialnej i humanizmu, a także na polu pozycji i tożsamości międzynarodowej – zanurzamy się w podstępną topiel, poniósłszy wcześniej druzgocącą i spektakularną porażkę.

Nie jest bowiem sukcesem Polski, że jej pojedynczy przedstawiciele parają się wspieraniem europejskiej biurokracji lokując się w tej hybrydzie ze znaczącymi tytułami. Nie jest też miarą sukcesu znakomity awans zamożnościowy ok 5% najbardziej zaradnych i ok. 20% ich pomagierów, kiedy odbywają się te awanse kosztem 75% pozostałych i kosztem wyprzedaży albo nawet rujnowania Kraju, przede wszystkim jego regaliów. Nie jest nijak oznaką ucywilizowania występowanie Polski w roli współżandarma na 13 posterunku, dla wątliwej przyjaźni z globalnym hegemonem, wciąż głodnym kolejnych trupów i zgliszcz na całym globie. Zauważał to nawet Karol Wojtyła (Laborem exercens) czy później Reinhard Marx (Das Kapital. Ein Plädoyer für den Menschen). Znamy też polskich parlamentarzystów (Bugaj, Modzelewski, Małachowski) – którzy przeciwstawiali sie entuzjazmowi dla pakietu sygnowanego nazwiskiem Balcerowicza. Na próżno: zgiełk zwycięskiej watahy był zagłuszający.

Przywołując swoje wczorajsze wystąpienie (TUTAJ) podkreślę raz jeszcze:

Polska, po krótkim okresie rozluźnienia monopoli (reformy rządów Messnera i Rakowskiego oraz buldożer Balcerowicza) – w dziedzinie gospodarczej i politycznej przeszła błyskawicznie okres tzw. pierwotnej akumulacji kapitału (pierwszy milion nie tyle można, co trzeba ukraść, podobnie jak pierwszy poważny urząd trzeba objąć „na wydrę”, sposobem Dyzmy). To, co na świecie było zawsze procesem wieloletnim – w Polsce dokonało się w kilka lat. Proces monopolizacji zamknęły cztery reformy Buzka (które zakończyły proces przekazywania regaliów polskich zorganizowanym grupom kapitałowym i politycznym pochodzącym z zagranicy) oraz nowa Konstytucja (ustanawiająca autorytaryzm zafiksowanych „elit”, które pozostaja niezmienne (poza kosmetyką pokoleniową) niezależnie od intensywnych przegrupowań nomenklaturowych (wiekszość partii politycznych znaczących cokolwiek w Polsce powstała odgórnie, siłami posłów, wysokich urzędników, funkcjonariuszy i mediów).

 

Dziś – AD 2015 – Polska jest gospodarczym polem kilkudziesięciu baronów, którym udało się zrealizować plany biznesowe podczas transformacyjnej wichury wywiewającej z kraju wszystko co się dało, a jednocześnie ta sama Polska jest politycznym pentagramem (mega-polityka, mega-służby, mega-media, mega-biznes, mega-gangi), wkomponowanym w „międzynarodówkę” europejsko-amerykańską z domieszką rosyjskiej: kto nie przystąpił do Pentagramu (Kluska, Gudzowaty, Kaczyński, Stokłosa, Lepper) – i tak funkcjonuje wewnątrz magnaterii zwanej umownie samorządową, więc od „prostego ludu” odgrodzony jest (był) murem Twierdzy Konstytucyjnej. Zadziwiająco dużo zreszta jest w tym gronie „byłych”.

 

O demokracji pojmowanej jako swoboda przedsiębiorczości (biznesowej, artystycznej, naukowej, medialnej, społecznikowskiej) oraz takaż swoboda wyznawania i agitacji poglądów-racji (politycznych, gospodarczych, artystycznych, religijno-światopoglądowych) – nie ma w Polsce mowy, jeśli powyższe traktować poważnie.


*             *             *

Pozostaje znaleźć antidotum. Nie wymyśleć (wszyscy są już dziś przecież „antysystemowi” poniewczasie), tylko znaleźć rozwiązanie, które bez dalszych szkód dla Kraju i Ludności przywróci TEJ ZIEMI normalność, zwykłość, szacunek.

O tym będę pisał i mówił, gdziekolwiek będzie na to miejsce. Moje mowy w tej sprawie mają jeden wspólny tytuł: "l'Etat parallèle".

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka