Jan Herman Jan Herman
714
BLOG

Chciałbym być dumny

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 28

Przeżyłem niemal kopę lat w Polsce. Kiedy miałem lat 23 – moją Ojczyzną tąpnęło potężnie, i nie było mądrego, który odgadłby, czym to się skończy. Kiedy miałem lat 32 – tąpnięcie dało poprawiny, po których nie było już co zbierać. Rzecz w tym, że do naturalnych ruchów tektonicznych, czyli do nieuchronnych procesów, grupa awanturników dołączyła swoje gamblerskie dzieło, zapewniając, że to tylko pomoże w zaprowadzeniu nowego ładu.

Nowy ład polega(ł) na zanegowaniu nie tylko istoty starej konstrukcji (istoty inżynierskiej i przyświecających jej idei), ale też na zanegowaniu dorobku ekonomicznego lat 1944-1989. Dziś – kiedy śledzi się podręczniki i relacje większości ludzi władzy – ma się wrażenie, że przez 45 lat kierownictwo nawy państwowej nic nie robiło, tylko starało się uprzykrzać życie obywatelom, ciemiężąc ich, a nawet masowo eksterminując, a do tego grabiło Kraj dla siebie i dla moskiewskich mocodawców. Zaś dzielni „ludzie niezgody”, których były właściwie setki tysięcy – jeśli nie miliony – stawiało czynny lub wallenrodowki opór tej niecnej władzy, walcząc z nią o demokrację i podobne cenności.

Jak już wspomniałem, pod jarzmem starego ładu przeżyłem 32 lata, robiąc kupę pożytecznych rzeczy. Ale może mi się tylko zdawało. Nie należałem do kręgów kierowniczych (chyba że w tzw. organizacjach młodzieżowych), ale wychodzi na to, że wspierałem wraży i okrutny reżim przeciw ciemiężonej opozycji demokratycznej. Czemu jednak mam wrażenie, że to nieprawda? To nie ja należałem do PZPR, a Balcerowicz czy Rosati, i wielu innych luminarzy dzisiejszych, pełniąc zresztą całkiem apetyczne w tej Partii role. Rozumiem jednak, że moim powołaniem miało być podstawianie nogi reżimowi i knucie na jego zgubę, a nie robienie mu dobrze.

Banałem jest twierdzenie, że w owym 45-leciu powstawały drogi, koleje, szkoły, szpitale, domy, fabryki i wiele innych widomych znaków rosnącej pomyślności. Polska AD 1989 bardzo, bardzo różniła się na korzyść zarówno w stosunku do Polski AD 1944, jak też do Polski AD 1919, 1929, 1939. Nie jest banałem zaś twierdzenie, że aby uczestniczyć decyzyjnie i zaobkowo w tych działaniach jakże istotnych dla dostatku wspólnego – należało albo należeć do Partii (nomenklatura), albo przynajmniej żyć z nią w konkubinacie (bezpartyjni fachowcy). Wielu ludzi, liczonych w setki tysięcy, jeśli nie w miliony – czuło satysfakcję, a może i dumę z tego, że własnymi rękami czegoś fajnego dokonują, a chćby tyle, że dzieje się to na ich oczach w ich rodzonej ojczyźnie. Ja też.

Nowe czasy trzeba, warto oceniać tak samo jak stare: oddzielić to, co jest naturalną konsekwencją ludzkiej żywotności , zapobiegliwości i przedsiębiorczości,  od tego co jest autorskim wynikiem działań decydentów. To nie sztuka nie przeszkadzać ludziom i przedsiębiorstwom robić swoje (po namyśle zmieniam: to jednak jest sztuka), za to trzeba się nieźle nagłówkować, by wdrożyć jakieś sensowne rozwiązania jakościowe, systemowo-ustrojowe, strategiczne, dające efekt mnożnikujący „w górę” to co naturalne.

Nie jest uczciwe stawianie sobie medialnych pomników i żądanie tantiem za coś, co samo się dzieje. Nie  było wtedy, nie jest teraz. Za to uczciwe będzie poddanie analizie listy owych rozwiązań jakościowych i ogłoszenie rzetelnego, pozbawionego mitologii i propagandy wyniku takiej analizy. Jak dotąd – choć wiele czytam – nie dotarłem do takiej analizy, która byłaby zarazem oficjalnym dokumentem rządowym czy parlamentarnym. Nie mam więc podstaw do tego, by mieć „suche”, pozbawione emocji zdanie na temat Transformacji.

Mam za to podejrzenie, bardzo uprawdopodobnione, że jednak nie zawsze owo mnośnikowanie dokonyało się „w górę”. Albo inaczej: efekt mnożnikowy  był najczęściej zgarniany przez ludzi z innych krajów, innych przestrzeni gospodarczych. Aby to stwierdzić „naukowo”, trzeba odejść od optyki, która każe widzieć gęstniejące wieżowce, banki, ubezpieczalnie, korporacje, tylko przyjąć optykę „kolorowania”: np. na zielono zaznaczać elementy dające korzyść obywatelom naszego kraju i rodzimym przedsiębiorcom, na żółto oznaczyć to, co przynosi korzyść „naszym” i „nie-naszym” (koniecznie zaznaczyć proporcje), na czerwono pokolorować to, co przynowi korzyść wyłącznie „zagranicznym” i/lub szkodzi „nam”, a na szaro – to co porzucono, zaniedbano, zmarnotrawiono – choć mogło służyć.

Coś mi mówi, że polska mapa społeczno-gospodarcza nie jest zieloną wyspą. Że duże i decydujące są na niej łachy żólte i czerwone, a i szarości na niej nie brakuje.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka