Jan Herman Jan Herman
208
BLOG

Siermięga polityczna

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

 

Siermiężność rozumiem następująco: jeśli COŚ może mieć (bo miewało, bo jest to wyobrażalne) jakąś ilość CECH i WŁAŚCIWOŚCI POŻĄDANYCH, na przykład 30, ale jest wyposażone tylko w niewielką ilość takich cech-właściwości, na przykład 10 – to mówimy o siermiężności.

Słowniki znają następujące odpowiedniki siermiężności: prosty, nijaki, zgrzebny, nieefektowny, gburowaty, nieobyty, szary, średniaczy, anachroniczny, toporny, niewyrobiony, prostacki, bezbarwny, ciasny, gburowaty, prozaiczny, marny, tandetny, mierny, monotonny, pospolity, prowincjonalny, zaściankowy, trywialny, ubogi, przaśny, toporny, prymitywny, ograniczony, itd., itp. W nieopublikowanej książce mojej sprzed lat „Ekonomia planu, wybrane atrybuty gospodarki typu rosyjskiego” siermiężność wymieniam jako cechę gospodarczą, jedną z dominujących na naszym obszarze kulturowo-cywilizacyjnym.

Siermięgę rozumiemy zatem jako widoczne, rzucające się w oczy niewyrafinowanie, a jeśli mówimy o Losie (siermiężnym) – to mamy na myśli niedolę.

Każde z powyższych znaczeń nasuwa mi się, kiedy w jakiś sposób wzrok mój pada na politykę polską, czyli tę, która mnie co i rusz obmacuje. Stempluje sposób w jaki się poruszam po świecie, stempluje okoliczności mojego zatrudnienia (albo jego braku), stempluje moje dochody i życie rodzinne, moją edukację formalną i tę zdobywaną własnowolnie, czas spędzany na rozrywkach i obowiązkach.

Polityka – pojmowana jako hamsin (arab:خمسين‎ khamsīn), czyli przemożny powiew wnikający pylistym piachem w każdy zakamarek mojego jestestwa i mojej obecności – zmusza mnie do bezustannego kurczenia się przed zamiecią i konstruowania zabezpieczeń własnej prywatności. Ale też dokonuje swoistej regulacji usiermiężniającej, o której już pisałem, np. w „Res-plurablica” (TUTAJ) albo w „Mono czy multi” (TUTAJ). Polityka nie zważa na przebogatą twórczość ludzką, nie czerpie z niej, tylko tworzy – sobie dla wygody – rubryki, sztance i formuły, po czym każde wszystkim wpasować się w nie, bo inaczej nie istnieją, nie skorzystają z dobrodziejstw cywilizacji kontrolowanych przez Państwo i inne zawłaszczające formuły władzy. I nie dopuszcza nawet do „emigracji wewnętrznej”, przypomni się każdemu, że jest, że żąda, że rości sobie…

Najbardziej bezczelnym usiermiężnieniem polityki jest stara jak świat formuła „trzeba być skutecznym”. Pisałem o tym wczoraj, w notce sprawozdającej mój niedzielny wypad „do miasta”, zatytułowanej „Skolioza ideowa” (TUTAJ). W tym prostackim, topornym, przaśnym zawołaniu mieści się pogarda dla bogactwa możliwości wyboru, dla tygla rozmaitych racji, dla zwykłego gospodarskiego podejścia władcy do spraw i ludzi: wystarczy – powiada polityk – ugrać swoje, zapisać w rejestrach to co fajne, zapomnieć o przepłaconych rachunkach społecznych i budżetowych („gdzie drwa rąbią tam wióry lecą”) i popisywać się potem owymi rejestrami. Tak jak Balcerowicz popisuje się Transformacją, choć powinien za nią dostać wyrok, tak jak Buzek prawi nam o czterech reformach, które po latach ujawniają spustoszenia, jakich dokonały, tak jak sztaby wyliczają „pokojowe interwencje” i „misje stabilizacyjne”, na których mamy wyłącznie „w plecy”, tak jak kolejne rządy wrzucają nam info o kilometrach autostrad, które są w rzeczywistości „wyrobem drogopodobnym”, tak jak zaliczyliśmy mistrzostwa Europy, które okazały się porażką finansową, powodem do bankructw dziesiątków przedsiębiorców, kampania budowy najdroższych na świecie świątyń niegospodarności.

W tym czasie, za te pieniądze, na rachunek tych wyrzeczeń – można było zrobić coś naprawdę przyzwoitego, tyle że trzebaby przestać być politycznym daltonistą, odróżniającym wyłącznie czarne od białego, partię patriotyczną od partii kosmopolitycznej, Rosję od Europy, Amerykę od reszty świata.

Chciałoby się to naprawić, każdy z nas u siebie, ale polityka pilnuje swoich „praw”: jak poprawić we własnym otoczeniu, skoro nawet zbiórka społeczna i wspólny po niej czyn podlegają penalizacji, jeśli nie są we „właściwym trybie” zgłoszone i udokumentowane stertami papierzysk?Wydawca jednego z elbląskich portali internetowych został ukarany przez sąd grzywną w wysokości 200 złotych za prowadzenie bez zezwolenia zbiórki pieniędzy na rzecz chorego chłopca. Pieniądze, które zebrał portal, około 30 tysięcy złotych, sąd nakazał wpłacić na konto arbitralnie wskazanej fundacji (patrz: http://www.portel.pl/artykul.php3?i=45505 ).Kwestie odpowiedzialności za naruszenie przepisów reguluje Kodeks wykroczeń - ukarany grzywną zostanie każdy, kto:

1. organizuje bądź przeprowadza zbiórkę publiczną:

·        bez zezwolenia – wtedy obligatoryjnie orzeka się przepadek przedmiotów i pieniędzy uzyskanych ze zbiórki, nawet jeśli zostały one już przekazane przez sprawcę innej osobie lub instytucji albo nabyto za nie jakieś rzeczy;

·        wbrew warunkom zezwolenia – orzeczenie przepadku przedmiotów uzyskanych ze zbiórki jest fakultatywne.

2. podżega (namawia) lub udziela pomocy organizującemu bądź przeprowadzającemu. 

Zebrane ofiary lub pieniądze uzyskane za zebrane ofiary w naturze podlegają przepadkowi i przekazaniu instytucji pomocy społecznej lub instytucji kulturalno-oświatowej. Natomiast sprawcy grozi kara grzywny a nawet areszt. Podżeganie i pomocnictwo również są karalne (patrz: http://poradnik.ngo.pl/x/448388 ). 

Jeśli kodeks wykroczeń reguluje w tak drakoński sposób nawet społecznikowskie inicjatywy – to gdzie i kiedy obywatel ma miejsce dla swoich suwerennych, autorskich przedsięwzięć?

Nie o zbiórkach to notka, obrazuję tu jedynie ewidentną okoliczność, dowodzącą, jak bardzo jest siermiężna polityka polska, sprowadzająca wszelkie obywatelskie sprawy do procedur wymyślonych przeciw oszustom. Cokolwiek robisz – samorządna grupo – najpierw zabezpiecz się przed podejrzeniem, że oszukujesz Państwo. Paranoja.

Może i muszę rozumieć (w sensie: godzić się na to), że reguły, procedury i prawa  nie odwzorowują rzeczywistości w skali 1:1, że ją upraszczają, by sprawnie nią zarządzać. Ale pytam zatem: czy nie da się w politykę wmontować „zasady dobrej woli” i na tej podstawie zwolnić z „opowiadania się” wszelkich spontanicznych aktów obywatelskiej samorządności” tych są przecież miliony tygodniowo, więc naprawdę nie jest postępem ani próba ich uregulowania, wciśnięcia w rubryki, ani karanie każdego, kto „bez wiedzy” urzędu, organu czy służby podejmuje jakąś inicjatywę, robi swoje.

Chyba że ja czegoś nie pojąłem.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka