/nasza zbiorowa przypadłość/
/nasza zbiorowa przypadłość/
Jan Herman Jan Herman
451
BLOG

Roszczenie a przedsiębiorczość. Polska przedpotopowa

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 8


 

Zauważam – i niekoniecznie się przy tym spostrzeżeniu upieram – że to, co moglibyśmy nazwać zespoloną pasjonarnością polską – nie jest przedmiotem troski ani tych, którzy mają w „zakresie obowiązków” dbałość o rozwój Kraju i Ludności, ani tych, którzy sami wdrapują się na postument z napisem „elity”, ani tych, których Los na takim postumencie osadził.

Przeczytałem powyższe zdanie jeszcze raz – i nic nie zrozumiałem. Czyli: dobrze wykonałem zadanie „dużo gadać – nic nie powiedzieć”.

Zatem, na początek, proponuję swoją notkę sprzed roku, „Innowacyjne czary-mary” (TUTAJ). Próbuję tam słowo „pasjonarność”, wprowadzone do obiegu przez L. Gumilowa, rozpostrzeć między „5-i”: innowacje, inwencje, inicjatywy, informacje, inspiracje – po czym sygnalizuję, że owe „5-i” działa zupełnie inaczej w obszarze biznesu (gospodarczego, naukowego, artystycznego, społecznikowskiego, religijnego), gdzie wymagana jest zdolność do tworzenia nadwyżek, ekspansja, przywództwo, a inaczej w sferze naturalnej żywotności ekonomicznej, gdzie wymagana jest zdolność funkcjonowania w trybie „orientuj się i łap”, bo owe „5-i” jawi się jako przestrzeń, swoiste środowisko.

Pasjonarność niejedno ma imię i warto rozumieć, że tylko wtedy, kiedy rodzi ferment społeczny ześrodkowany na tym, co zwiemy dobrem wspólnym – spotka się z życzliwym odzewem „mas”. Polacy najlepiej to rozumieją na przykładzie „Solidarności”: kiedy była ona ruchem kruszącym zbiurokratyzowaną skałę fałszywego „państwa ludowego” – dziesiątki tysięcy aktywistów angażowały się „za frajer” w rozmaitą robotę pro publico bono, a pozostali zagrzewali ich do tego i robili dla nich kanapki. Kiedy jednak owocem takiego fermentu okazał się kolczasty walec transformacyjny – entuzjazm się kurczył, aż do stanu dzisiejszego, kiedy całą tę podstępną Transformację chwalą wyłącznie jej wykarmieni beneficjenci oraz nieliczni, którzy naiwnie sądzą, że jeszcze „się załapią”. No, i młodzież, nieświadoma z oczywistych powodów, jaka jest różnica między tym co „być miało” a tym co „jest”.

Dziś do Transformacji podchodzimy jak do wiarołomnej małżonki, która nas – nie dość, że rozczarowała pod każdym względem – to jeszcze nas wiedzie na postronku na służbę do swojego obcojęzycznego gacha . Państwo i elity trzymają nas w piwniczce, gwałcą kiedy zechcą, w wolnych chwilach poniewierają, a na pociechę pokazują nam swoje statystyki, wskaźniki, parametry, indeksy (i ostatnio wyniki zawodowych asów rywalizacji zwanych sportowymi), każąc cieszyć się z cudzych sukcesów. Przeżywamy zbiorowe PTSD[1]: kolonizacja naszego „domu” przez „obcych”, masowe bezrobocie (lub „markowane” zatrudnienie), równie masowa „dragomiania” (skłonność do spożywania wszystkiego co uzależnia „niewinnie” albo „toksycznie”), zanik więzi przyjacielsko-towarzysko-rodzinno-współpracowniczych, postępująca bezdomność (nawet wtedy, kiedy instalujemy się w jakimś „kącie”), przemoc i autoprzemoc (agresja wobec obcych, przemoc rodzinna, toksyczność w stosunkach z ludźmi, samobójstwa).

 

Pogrążamy się w roszczeniowość, w pretensje do wszystkich i wszystkiego o to, że nasz los okazał się niełaskawy, że się w trzęsawisku pogrążamy, a władcy jeszcze szydzą, że to zielona wyspa.

Dość sarkania, miało być inteligentnie.

Nikt nie serwuje Polakom terapii socjatrycznej, pozwalającej na odzyskanie elementarnych umiejętności społecznych, ta zaś jest owym minimum, jakie „należy” nam się po terapii szokowej i długotrwałym stresie przemian transformacyjnych, podczas których demutualizacja kolektywistyczna została zastąpiona demutualizacją komercyjną. Znów używam niezrozumiałych pojęć? Proszę bardzo: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ. Przecież nie będę za każdym razem od nowa klarował.

 

*            *            *

Potop, ten szwedzki, zaczął się w Polsce w tym samym czasie, co inwazja państwa moskiewskiego, kilka lat po kosztownej rebelii Chmielnickiego. Ten katalog nieszczęść – to wynik krańcowej nieudolności polskiego państwa, uzupełniony wielką skłonnością kulawych moralnie (ale za to „pragmatycznych”) elit do współpracy z zagranicznym „inwazorem”. Napuszczał też Szwedów na Polskę Olivier Cromwell: niech sobie Szwedzi poużywają na wschodzie, nam tu będzie lżej.

Sytuacja dzisiejsza przypomina do złudzenia polską sytuację przedpotopową: szaleństwa nacjonalistyczne na Ukrainie, wraża Rosja zainteresowana Ukrainą i Inflantami, Europa zadowolona z imperialnych zapędów Ameryki, załatwiająca cichcem swoje sprawy.

Można zapobiegać Potopowi wydając zaskórniaki na używane armaty, jak to robi nasza władzuchna, można „umacniać państwo”, czyli kleić lepikiem spróchniałe trociny. Ale można też zająć się odzyskiwaniem obywatelstwa przez obywateli – do czego namawiam ja, jarząbek.

Mądrej głowie dość dwie słowie (à bon entendeur salut) – że zacytuję tytuł książki językoznawcy Juliana Krzyżanowskiego.

 



[1] Post-Traumatic Stress Disorder. Patrz takie objawy, jak: flashbacks, emotionally numb, depression, nightmares, feeling tense or „on edge”, poor memory, frightening thougs, avoiding things related to the experience guilt, insomnia, anger, anxiety, violent, outbursts, irritability, difficulty establishing relationships, difficulty integrating into family unit, hightenet arousal, headaches, difficulty concentrating, : na zaburzenie PTSD zapadają nie tylko weterani wojen (tak sie powszechnie sądzi), ale też ludzie doświadczeni katastrofami, nagłym upadkiem społecznym (bezrobocie, bezdomność, inne dotkliwe wykluczenia), długotrwałym stressem bez pomocy z zewnątrz (ew. systemowej), ofiary przemocy indywidualnej lub ustrojowej, itd., itp.;

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka