Jan Herman Jan Herman
369
BLOG

Nosa do polityki trza mieć

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2


 

Jest kolejny – tym razem niezauważony przez media – wyrok na działacza publicznego niezbyt oszczędnego w słowach.

Notkę tę napisałem we wtorek. Bo jeśli zabierałem głos w sprawie wyroku Jerzy Owsiak vs Matka Kurka TUTAJ, a szczególnie w sprawie wyroku na Ikonowicza i jego manewrów TUTAJ – to trzeba też napisać o tarapatach przywódcy związkowego, który dostał wyrok za wystąpienie „urzędowe”, związkowe, a nie prywatne.

Gorący tekst posłałem Magdzie Ostrowskiej – bo o niej tam wspominam – oraz Przewodniczącemu B. Ziętkowi. Żeby zareagował, gdybym coś nieprawdziwie napisał. Bo ma być prawdziwie.

Wczoraj zaś, w środę, spotkałem B. Ziętka przed Sejmem (on ze swoim związkiem, ja w ekipie „oburzonych”. Spotkałem – mocno powiedziane. W biegu podał mi rękę, nawet nie patrząc.

Więc puszczam notkę bez korekty, choć teraz to już sam bym ją nieco „podrasował”, na chłodno.

 

*            *            *

Solidarność – ta pierwsza – niedługo była ruchem 10-milionowym. Jak zawsze, kiedy odnosi się zwycięstwo cząstkowe (a takim było ugranie swobody działań związkowych) – pojawiły się podchody odśrodkowe z podtekstem ideowym, personalnych, regionalnym.

Taka też jest mniej-więcej historia związku zawodowego Sierpień’80, który pojawił się jako jedna z secesji. Przede wszystkim górnicza, choć w wyniku późniejszych działań związek ten poszerzył swoje oddziaływania na inne branże, w całej Polsce. Obok secesji Kornela Morawieckiego (przyczyny ideowe) i Mariana Jurczyka (kwestia przywództwa) – Daniel Podrzycki, autor projektu Sierpień’80, wykazał się najlepszą intuicją.

Bogusław Ziętek, następca Daniela (po tragicznym wypadku), miał początkowo świetną passę. Intensywnie rozszerzał działalność na branże inne niż górnicza, patronował KPiORP (pomysł dziennikarki Magdy Ostrowskiej, jednoczący inteligenckie grupy lewicowe wokół spraw pracowniczych), kreował „świadomą awangardę” w postaci Polskiej Partii Pracy, sięgał po emigrantów zarobkowych zatrudnianych w całej Europie. W obszarze lewicy flibustierskiej „pokonał” Piotra Ikonowicza, co oznaczało, że lewicowi mołojcy z Placu Grzybowskiego (Nowa Lewica) przenieśli się na Plac Zbawiciela (Polska Partia Pracy).

Nie jest dla mnie jasne, dlaczego cały ten koncept „rozszedł się” bez śladu. Była jakaś przyczyna, dla której zamiast budować kolejne elementy formacji – Ziętek wycofał się do pozycji radykalnego w działaniu związku zawodowego. Nie mnie oceniać. I choć znam niektóre szczegóły „ścieżki w dół” – nie w tych szczegółach widzę diabła. Jako ktoś, kto niemal zawodowo zajmuje się rozmaitymi konceptami społecznymi mogę tylko wbić szpilkę i zawołać, że zabrakło w projekcie Ziętka myśli wybiegającej pokolenie wprzód i roznoszonej na wszelkie środowiska wykluczonych.

W poniedziałek (29 września) Bogusław Ziętek usłyszał wyrok w sprawie karnej: podczas którejś konferencji prasowej związku Sierpień’80 wypowiedział się o „polityczno-biznesowej nadbudowie” polskiej branży węglowej w słowach prawdziwych, ale formalnie rozmijających się z prawnymi definicjami. Wyrok jest dotkliwy, oznacza 100 stawek dziennych. Czyli – jeśli nie zapłaci – pójdzie na ponad 3 miesiące do aresztu.

Nie sposób uniknąć porównania. Całkiem niedawno mieliśmy żenujący spektakl w stylu „Ikonowicz idzie siedzieć za grzywnę”. Piotr, skazany za czyn, którego nie popełnił (nie „podkablował rzeczywistego sprawcy „potrącenia” komornika, zresztą, w obronie bezprawnie eksmitowanej osoby), zamiast z podniesioną głową przyjąć nieuczciwą represję Państwa – próbował się w tej sprawie układać w jakiś geszeft, aby na koniec zrobić w jajo licznych ręczących za niego „dużych i małych” polityków i zwolenników (patrz: TUTAJ).

Bogusław powinien teraz starannie rozegrać medialnie czas do rozstrzygnięcia w drugiej instancji. Może nie ma takiego wsparcia „warszawki”, ale argumenty ma mocniejsze. Po pierwsze, sektor węglowy jest rzeczywiście zarządzany fatalnie, wiele jest w nim nadużyć, wielu spasionych działaczy, wiele „niewyjaśnionych ubytków” na hałdach, wiele niebezpiecznych procederów w procesie wydobywczym, narażających życie górników. Po drugie, podobne rzeczy mają miejsce w budownictwie (drogownictwo, inwestycje sportowe), w gospodarce gruntami, w ochronie zdrowia, w edukacji, w handlu wielkopowierzchniowym. Po trzecie, poszerzający się i utrwalający (aż po dziedziczność) proces wykluczenia w różnych dziedzinach (przede wszystkim bezdomność i bezrobocie, ale też słabnąca kondycja edukacyjna i zdrowotna). Po czwarte, polska gospodarka jest już w znacznej mierze „pod zarządem” korporacji finansowych (budżety, fundusze, banki i ubezpieczenia) oraz towarowych (montażownie, rynek konsumencki, rynek zaopatrzeniowy) – co jest dobrym powodem do niepokoju dla związkowców, który można wyrazić w formule – jakże by inaczej – solidarnościowej. Adresatem pierwszych kroków powinni być Oburzeni, Niepokonani, Zmieleni. Samo „kwękanie”, bez propozycji ustrojowych, niczego w Polsce nie zmieni. Nie takie kwękania zniósł PRL, nie takie jego spadkobierczyni, III RP. Związkowcy mogą – bo coś sobą reprezentują – ubiegać się o radykalne „przestrojenie” wymiaru sprawiedliwości (państwo w państwie) oraz o taką zmianę ordynacji wyborczych, by nastała rzeczywista, a nie markowana samorządność.

Bo, oczywiście, dziś sprawa jest „więcej niż lokalna”: przywódca niewielkiej konfederacji obraził bonzów branży węglowej. Ale nie trzeba geniusza, by sprawa nabrała wymiaru ustrojowo-systemowego. Wtedy rozprawa apelacyjna i ewentualne wykonanie kary może wiele znaczyć. Trudno namawiać kogoś, by poszedł siedzieć za grzywnę – ale można mi wierzyć, że zarówno na miejscu Piotra, jak też ewentualnie na miejscu Bogusława – odsiedziałbym swoje, zadbawszy przy tym o kapitał polityczny.

No, ale ja to mogę co najwyżej doradzać.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka