Jan Herman Jan Herman
212
BLOG

Niezdrowy gorąc przedlistopadowy

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 1


 

Wystrzał padł: w dziesięć dni po uniesieniach patriotycznych pójdziemy gęsiego do kartonowych urn, do których każdy z nas wrzuci ziarenko prochu składające się na pogorzelisko demokracji. Podstawowe pytanie: dlaczego wszyscy razem w całym kraju?

Wybory nazywają się samorządowe. Samorządność kojarzy mi się z obywatelstwem i demokracją (ludowładztwem): z rozeznaniem spraw publicznych w stopniu wystarczającym do współdecydowania oraz z bezwarunkową skłonnością do czynienia tych spraw lepszymi.

Z wielu powodów, które intuicyjnie każdy czuje, a gdyby o nich pisać, to trzebaby cały almanach poświęcić – samorząd jak dotąd kojarzyć się powinien z czymś lokalnym: sąsiedztwo, środowisko, gmina, powiat, parafia, osada, wieś, miasteczko, dzielnica, osiedle. Wszystkie te słowa oznaczają, że sprawy samorządowe to takie, które lepiej znamy z bezpośredniego oglądu niż z telewizji. Nasze to sprawy, nasze tryumfy i zgryzoty, nasze dole i niedole, a do stołków tęsknią ludzie, których znamy sami albo „naszej cioci sąsiadki krewna o mało co nie była razem na odpuście”.

Tymczasem (aż chce się powiedzieć: nie wiadomo czemu) sprawą interesuje się rząd, prezydent, największe partie, największy kościół i parę innych największych ośrodków, z którymi mamy kontakt wyłącznie przez telewizję. Co im do tego, który z moich sąsiadów zostanie radnym?

Głupie pytanie. Jakbym nie wiedział, że administracja zwana samorządową to wysunięta placówka Państwa, która nawet ustawowo ma wykonywać zadania powierzone przez organy Państwa, w ramach budżetu przydzielonego przez Państwo, wedle chmury przepisów ustanowionych przez Państwo, pod kontrolą państwowych służb jawnych i sekretnych, z których najczarniejsza i codziennie wisząca nad „organistami” tzw. RIO.

„Organami nadzoru nad działaniami jednostek samorządu terytorialnego są: Prezes Rady Ministrów i Wojewodowie, a w zakresie spraw finansowych Regionalne Izby Obrachunkowe”, powiada Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997, w artykule 171 ust. 2. Czyż można dosadniej pokazać samorządom ich poślednie miejsce w strukturze Państwa? A dołóżmy do tego, że Państwowa Komisja Wyborcza (a nie Lokalna Ława Obywateli Godnych Najwyższego Zaufania) wyznacza miejsca głosowań, zamyka w ramach prawno-proceduralnych i potwierdza-zatwierdza wynik wyborów – no i mamy jasność, dlaczego sprawą „wyborów” samorządowych interesuje się rząd, prezydent, największe partie, największy kościół i parę innych największych ośrodków, z którymi mamy kontakt wyłącznie przez telewizję.

Co z tego, że od 25 lat korzystamy z dobrodziejstwa, na mocy którego przy okazji wyborów samorządowych powstają jak grzyby po deszczu liczne inicjatywy i komitety wyborcze, z których połowa jest rzeczywiście niezależna?

Kilkanaście osób (przede wszystkim partyjni wodzowie), które zarządzają całym polskim parlamentaryzmem wykorzystując Regulamin Sejmu – równie skutecznie zarządza „wyborami” (listami) osób, które będą – najczęściej nie wiedząc, co robią – przyklepywać państwowe instrukcje polityczne, budżetowe, światopoglądowe, administracyjne, inwestycyjne, gospodarcze – odziane w uchwały rad „samorządowych” i w decyzje urzędników, wybieralnych i mianowanych.

To jest notka otwierająca mój udział w dyspucie na temat esencji obywatelstwa, która MUSI być uruchamiana przy okazji takich kampanii, jak właśnie narastająca przedlistopadowa. W tej kampanii dominują dusery skierowane do telewidzów, jacyż to oni są mocni swoimi głosami wyborczymi i o czym to mogą zadecydować.

Ostrzegam, że mój koncept Państwa Równoległego jest w miarę gotowy – i nie zawaham się go użyć…! Patrz: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ – a kto chce, ten znajdzie inne, liczne moje wynurzenia na temat demokracji, państwa, samorządności, obywatelstwa, ustroju.

 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka