Jan Herman Jan Herman
449
BLOG

Kolonie przedwiosenne. Zapory w ogniu

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 7


 

Kiedy upadało Imperium Romanum (gr. Βασίλειον Ῥωμαίων), na północy kontynentu rozkwitała potęga, na którą składał się żywioł germański (pogromca i spadkobierca Celtów) oraz żywioł nordycki (przede wszystkim skandynawski). Kilkusetletnia konsekwentna polityka wojenna i gospodarcza wyodrębniła Germanię, Brytanię, Galię, a na deser Skandię, które ukonstytuowały współczesną Europę, sięgając – rękami germańskimi – po tradycje rzymskie i hellenistyczne.

Na wschód od Odry, na północ od Dunaju – aż po krańce wyobrażalnego świata – trwała Terra Nullius, ziemia niczyja, choć przecież zamieszkana przez rozmaite ludy, w przewadze słowiańskie. O stepach powyżej Pontus Exitus (Może Gościnne, zwane dziś Czarnym) i powyżej Kaukazu słyszeli ci, którzy po Schizmie pozostawali w teo-imperium bizantyjskim. Takich pojęć jak Ural czy Morze Kaspijskie – nie używano, choć np. w epoce antycznej i przez znaczną część średniowiecza powszechnie uważano, że Morze Kaspijskie (per. دریای خزر, Darja-je Chazar, wody chazarskie) stanowi zatokę wielkiego oceanu północnego (pogląd taki głosili m.in. Eratostenes, Strabon, Pomponiusz Mela, Izydor z Sewilli): trochę w tym prawdy, bo jest to jedna z pozostałości po Morzu Tetydy czy Morzu Sarmackim.

Cały Wielki Step – od Ukrainy, poprzez południową Rosję, Azję Środkową po Mongolię (używam nazw współczesnych) – był terenem wędrówek, przy czym nie dajmy się zmylić: to nie były wycieczki globtroterów, tylko rozmaite „ludy” ni-to-koczownicze, ni-to-osadnicze przemieszczały się z całym „majdanem” w tempie kilkudziesięciu-dwustu kilometrów rocznie, najczęściej w kierunku północno-zachodnim, ew. w kierunku północnym, a napotkawszy poprzedników, aklimatyzowały się, eksterminowały lub roztaczały swoje władanie – i osiadały, zanim następni nie nadeszli.

Europa rozwijała się w Średniowieczu pod kontrolą pan-germańską (wyłączywszy Iberię), Bliski Wschód rozwijał się pod kontrolą Bizancjum, aż okazało się, że Terra Nullius to nie jest pustka, tylko tygiel bardzo pasjonarnych kultur, które mają zwyczaj sięgać daleko, jeśli tylko mają po temu okazję. Wcześniej jednak skandynawscy Ostrogoci skrócili sobie drogę do Bizancjum ustanawiając państwowy porządek na terenie dzisiejszej Ukrainy. Na początek Hunowie, potem Mongołowie Temudżyna, następnie ludzie Timura i ostatecznie Tatarzy oraz Turcy – zaczęli doświadczać tereny bizantyjskie i tereny rzymsko-germańskie, przy czym, nawet przy swojej wielkiej zdolności adaptacyjnej, nie przejmowali się „biurokratyczno-dworskim nawisem” penetrowanych państw, bo sami byli zorganizowani „zagonowo”, a to jest państwowość zgoła odmienna, w której liczy się sprawność wojskowa, podatek i poczta oraz podział stref wpływów.

Kres tej konfrontacji Europy Orientem położyły dwa procesy integracyjne w Europie Środkowej: jeden doprowadził do powstania Rzeczpospolitej Obojga Narodów, stanowiącej Zaporę rozpostartą od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne, drugi doprowadził do powstania Austro-Węgier, stanowiących Zaporę od strony bałkańskiej. Za tymi dwiema Zaporami Europa dalej się rozwijała, jakby przez mgłę tylko zauważając, że za zaporami powstają Ordy, Chanaty, Caraty, Sułtanaty. Na nieszczęście Zapór – te „barbarzyńskie” twory opanowane zostały formułą „oswojenia” Europą i jej dziedzictwem: tak powstało Imperium Osmańskie i Imperium Carskie, w swej istocie oba „zagonowe”, ale naznaczone „serajami” i „kremlami”.

Teraz Europa Środkowa stanęła w dość niepoważnym położeniu: Rosja i Orient potrafiły dogadywać się z Europą na poziomie gospodarczym, nieco słabiej kulturowym, a obszar rozpostarty między centrum Morza Czarnego, Bałtyckiego i Adriatyckiego (inaczej: między Triestem, Tallinnem a Odessą) zaczął być siedliskiem niepokornych i nieobliczalnych, za to płodnych narodów (to pojęcie już zdążyło się wykrystalizować). Zatem imperia środkowo-europejskie skazane zostały przez Historię na dezintegrację, przy czym Rzeczpospolita Obojga Narodów, napisawszy fajne konstytucje (kozacką Pyłypa Orłyka i szlachecko-obywatelską 3 Maja) została rozdrapana i zniknęła z mapy, a Austro-Węgry rozpadły się na liczne państewka, z których każde można było przebyć konno czy w dorożce w trzy dni.

Oczywiście, gdyby zapytać Litwinów, Ukraińców, Polaków, Czechów, Węgrów, Serbów, Bułgarów, Rumunów – to nie noszą oni w sobie poczucia, że zaludniają prowincję pośrodku trzech potężnych żywiołów, ale Historia ma swoje zdanie. Odrębne.

Rzecz w tym, że dowolne dwa sąsiednie kraje Europy Środkowej mają od „zawsze” ze sobą na pieńku, noszą w sobie rachunki krzywd doznanych od sąsiada, bywa że gardzą sobą, choć podobni są jak dwie krople wody. To dlatego możliwa była Jałta. W jej wyniku prawie cała Europa Środkowa została oddana pod kontrolę Rosji, co – oto kolejne nieszczęście Zapór – odsunęło wpływ na ten teren ze strony Bliskiego Wschodu (tur. Yakın Doğu, arab. الشرق الأوسط, hebr. המזרח התיכון, per. خاورمیانه, Xâvar-e Miyâne), szczególnie Turcji, poniżonej 25 lat wcześniej przez Traktat pokojowy w Sèvres z 1920 roku. Europa liczyła na dwa kąski: Rosja, wykrwawiona wojną, szybko porzuci Europę Środkową, a Bliski Wschód zostanie skolonizowany. Plany te zweryfikowało życie: ZSRR rozpadł się dopiero kilkadziesiąt lat potem, a Bliski Wschód został „przejęty” przez interesy amerykańskie.

Czymże zatem jest Europa Środkowa dziś, u progu III Tysiąclecia? Ano, niczym innym, niż była przez ostatnich kilkaset lat. Europa przesunęła sobie sferę wpływów z Łaby na Bug i Niemen, z Adriatyku na Morze Czarne. Rosja kontroluje politycznie zaledwie Białoruś, Mołdawię i Ukrainę, odzyskując ze słabym skutkiem wpływy gospodarcze w Przybałtyku, Polsce, Słowacji, Bułgarii, Serbii, na Węgrzech. I to wszystko pośród zamieszań nie sprzyjających stabilizacji. A Europa, jakby nie wiedziała o co chodzi, zamiast silnie wesprzeć CEFTA i Grupę Wyszehradzką, pozwala na „równoległą penetrację tego obszaru przez USA, ta zaś ma w nosie sprawy gospodarcze w tym regionie (zadowala się porządkami w obszarze finansjery i NATO), za to dąży do wzmocnienia swojej bliskowschodniej flanki o bazy na Morzu Czarnym.

Kolonializm – jak zapewnia Pedia  – to polityka państw rozwiniętych gospodarczo polegająca na utrzymywaniu w zależności politycznej i ekonomicznej krajów słabo rozwiniętych, wykorzystywaniu ich zasobów ludzkich i surowcowych. Celem kolonizacji jest polityczne opanowanie i wprowadzenie różnych form eksploatacji terytoriów uzależnianych, wzbogacenie się metropolii, poszerzenie strefy wpływów w świecie i wzmocnienie siły państwa kolonizującego. Tworzenie imperiów kolonialnych służy(ło) zarówno celom ekonomicznym, jak i politycznym oraz strategicznym. Odbywa się to poprzez obstawianie w uzależnionych krajach filii korporacji biznesowych (faktorii) w kluczowych dziedzinach gospodarki, mających za zadanie drenować lub wprost kontrolować ekonomiczną żywotność i przedsiębiorczość „tubylców”,  na instalowaniu własnych kadr wojskowych czy urzędniczych, na uzależnianiu gospodarki od metropolii czy popieraniu przez mocarstwo uległych wobec nich polityków czy nawet całych urzędów, organów, służb, a do tego na umowach w sprawie terytoriów eksterytorialnych.

Europa Środkowa jest kolonizowana przez Europę, USA i Rosję, z różnym skutkiem, z licznymi sukcesami i porażkami.

W tym kontekście sprawa ukraińska – jakże żywa i dojmująca – jest zaledwie elementem gry europejsko-rosyjsko-amerykańskiej. Przy czym Europa Środkowa nadal stoi na środku ruchliwej drogi niczym zając oślepiony reflektorami.

 

*            *            *

Znamienna jest tu pozycja Polski: uwikłany w różne interesy amerykańskie murgrabia z Chobielina spartaczył pierwszą swoją misję w Kijowie (towarzyszący mu dyplomata francuski czmychnął do Chin, a dyplomata niemiecki milczał pochrząkując). Janukowycz w wykorzystał obecność „trójkąta weimarskiego” by czmychnąć z miejsca, gdzie samosąd był bliski. Polska polityka środkowo-europejska, na siłę lewarowana przez Amerykanów, jest tak żenująca, że izoluje się Polskę z wszelkich debat jawnych i niejawnych nt. polityki regionalnej.

Finanse i obszar „przemysłowy” Polski są w pełni uzależnione od central zachodnich, rolnictwo i „spożywka” skutecznie zostały okastrowane w ramach reguł europejskich, energetyka pozostaje pod kontrolą rosyjską, infrastruktura nie daje możliwości „odskoku gospodarczego”. Kolejne rządy – wytarłszy sobie wiadomo co tzw. racją stanu – jawnie i czynnie współpracują z kolonizatorami, opowiadając statystyczne, wskaźnikowe, parametrowe bajki o czymś zielonym.

A Polska nadal podsyca w sobie antybolszewicką fobię, jakby Amerykanie czy Niemcy albo Brytyjczycy byli więcej warci. I tą fobią legitymizuje samobójczą politykę gospodarczą i takąż dyplomację. Nie, Czytelniku, nie mówię o tym, by nagle „przerzucić wajchę”, ale na własne oczy widziałem koszt zerwania wszelkich więzi gospodarczych z byłym ZSRR jednym ruchem, na własne oczy widziałem skutki prywatyzacji balcerowiczowskiej, na własne oczy widziałem eksterminację PGR-ów i Zjednoczeń (w tym elektroniki, mechaniki, motoryzacji). Tylko ktoś niespełna – wiadomo czego – będzie tego bronił, zwłaszcza z punktu widzenia „prywatne jest efektywniejsze” albo „zachodnie jest bardziej przyjazne niż sowieckie”. I wszyscy dziś doświadczamy potężniejącego, śmierdzącego oddechu nadchodzącego tsunami gospodarczego, związanego z bankructwem Państwa (dług, brak rezerwowych mocy „odskoczniowych”, brak kontroli nad gospodarką, niemoc resortów siłowych).

Piłkarz-haratnik, aby uniknąć spisania w Sejmie protokołu samobójczych działań Rządu wrogich Krajowi i Ludności – podszedł posłów i kazał głosować wotum zaufania dla siebie, ściemniając, że musi mieć silny mandat, bo dla Ojczyzny (czyli dla swojej drużyny i siebie osobiście) będzie w powyborczej Europie negocjował fuchy i synekury. Co z tego wyszło – widzimy. Obaj panowie (haratnik i murgrabia) są dziś na europejskich salonach w sytuacji kamerdynerów, przebranych w lampasy, którym nikt z grzeczności nie umie przypomnieć, że mają podawać, a nie mądrować.

 

*            *            *

Jeśli nie znajdzie się w Europie Środkowej drużyna ludzi godnych szacunku, którzy postawią wobec świata jasno sprawę podmiotowości globalnej dla regionu – kolonizacja zakończy się zaoraniem wszelkiej suwerennej państwowości w tej części świata. Sprawa Ukraińska jest dobrym powodem, by ten temat postawić. Tylko kto to zrobi? Bo „nasi” – nawet tego nie pojmą, tak są oczadzeni fuchami, do których się ślinią przez szkło, a nie doczekają się nigdy.

Patrz choćby: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ. I TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ.

 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka