Jan Herman Jan Herman
2619
BLOG

Zorganizowana Grupa Gnojków

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 28


 

Sędzia – to w polskim ustroju-systemie osoba „nie do ruszenia”. Na palcach jednej ręki można policzyć sędziów, którzy przestali być sędziami, i w każdym takim przypadku środowisko sędziowskie zwane pociesznie „samorządem”  albo było bezradne (sędzia okazał się przestępcą ewidentnym), albo zawzięte (sędzia „sprzeniewierzył” się cichym zasadom środowiskowym).

Mam własne doświadczenia w tej sprawie (patrz, na przykład, TUTAJ albo TUTAJ). Ale też – próbując wspierać różne osoby w niedoli – napotykam na przypadki kuriozalne. Np. komornik zdarł z człowieka kilkadziesiąt tysięcy, za niespłacony (nagłe bezrobocie) dług kilku tysięcy: pożyczka była ubezpieczona, ale ubezpieczyciel, zamiast samemu spłacić dług zgodnie z ubezpieczeniem, był współ-skarżącym przed sądem dającym „imprimatur” komornikom. Albo SKOK spreparował na siłę dług 12 tysięcy, choć dłużniczka jedynie o kilka dni opóźniła spłatę raty (zostało do spłacenia 2 tysiące), a opóźnienie polegało na tym, że wypłatę zamiast 28-go zaczęto jej wypłacać 3-go następnego miesiąca. I tak dalej.

Ostatnio pomagam człowiekowi, którego gmina pozbawiła sklepu. W prosty sposób: oddała ziemię „spod” sklepu spółdzielni mieszkaniowej, a przepisy mówią, że przy okazji spółdzielnia mieszkaniowa wzbogaciła się „za plecami” sklepikarza – o budynek sklepu, bo leży teraz na spółdzielczym (w sensie prawa: prywatnym) terenie. Lokalni doradcy-adwokaci – choć sprawa oczywista – pobierając od sklepikarza należne honorarium, pletli androny przez kilka lat, zamiast mu uświadomić, że został okradziony. To ja mu uświadomiłem, że nie spółdzielnia, a gmina go załatwia, bo dawno temu pisemnie zobowiązała się do wydzielenia i oddania mu działki „spod” sklepu.

Wnieśliśmy pozew cywilny (to nie mój sklep, ale działamy razem) – i po „obowiązkowym przegrillowaniu” sklepikarza pod względem formalnym – stanęło w miejscu, choć sprawa jest jasna i oczywista, wymaga jednego posiedzenia – jednej rozprawy.

Wnieśliśmy pozew karny – i tu mamy zabawę po pachy. Sąd, bez wiedzy sklepikarza, pod pozorem, że chodzi o przestępstwo ścigane z urzędu (nieprawda) odesłał to do prokuratury, bo w takich sprawach nie osoba, tylko organ musi wnieść oskarżenie. A prokuratura, choć zauważyła przewłaszczenie, to mimo 79 załączników dowodzących przekrętu i mimo „powagi” ewentualnego przestępstwa wskazanej przez sąd – zakwalifikowała całość jako „niedopełnienie obowiązków”, okastrowała sprawę z ciągłości (trwa to 20 lat do dziś i są na to załączniki) – po czym odmówiła „wszczęcia”. Odbyła się przed sądem rozprawa „zażaleniowa”. Siedziałem jako publiczność, i co widzę?

1.      Sąd akceptuje i sankcjonuje niesubordynację Prokuratury, która z podejrzenia przestępstwa ściganego z urzędu czyni drobną sprawę zaniedbań-pomyłek;

2.      Sąd nie zauważa, że prokuratura widzi przewłaszczenie i zostawia to bez reakcji, choć jeśli spółdzielnia się uwłaszczyła na budynku (mienie znacznej wartości) – to ktoś ten budynek stracił i ktoś temu urzędniczo sprzyjał;

3.      Sąd nie protokołuje większości rozprawy, na której sklepikarz objaśnia sądowi, że został urzędniczo napadnięty i okradziony przez urzędników, a nie jakaś tam jednorazowa pomyłka;

4.      Sąd wielokrotnie powtarza, że na rozprawę przyszedł z gotowym postanowieniem, co jest naruszeniem podstawowych zasad kodeksowych, zwłaszcza że rozprawę podsumował zapowiedzią, że uprzednio przygotowane postanowienie utrzyma, mimo argumentacji sklepikarza w zażaleniu i na rozprawie;

5.      Sąd – też poza protokołem – przez 10 minut zniechęca sklepikarza do postępowania w trybie karnym, czyli robi za biznesowego doradcę;

6.      I tak dalej;

Dziś wnieśliśmy o powtórzenie rozprawy, bo z prawnego punktu widzenia obfitowała ona w szereg „numerów”, które ją dyskwalifikują. Spodziewam się teatrzyku w stylu „pan nie chce zrozumieć…” i próby obalenia sprawy, ukręcenia jej łba.

Myślę, że w bardzo „życzliwej” formie sąd stosuje na sklepikarzu sztuczki, w wyniku których „ma się nic nie stać” urzędnikom, którzy okradli sklepikarza i oddali jego mienie spółdzielni. Ta zaś – choć nie musi – realizuje twardo swoje prawa właścicielskie, na przykład wyznacza „czynsz” za grunt „spod sklepu”, jakby to była działka w centrum Warszawy.

Załącznik 68 pozwu – to zdobyta przez sklepikarza kopia wewnętrznego urzędowego pisma jednego z dyrektorów w urzędzie do Burmistrza, gdzie ów urzędnik jasno pisze, że budynek sklepikarza należy już w myśl prawa  do spółdzielni mieszkaniowej.  To ten urzędnik nawalił ładnych parę lat temu na szkodę sklepikarza. Ten sam urzędnik – podobnie jak opłacani przez sklepikarza adwokaci – przez kilka lat pociesza interweniującego sklepikarza, że nic się nie stało, drobna sprawa, jednym ruchem się odkręci.

Ja, który zostałem prawomocnie skazany za to, że w niedzielne popołudnie wyraziłem zdziwienie pełnowymiarową akcją strażaków (wóz, drużyna, drabina) na moim balkonie, na którym nie było pożaru – nie dziwię się niczemu. „Mój” sklepikarz jeszcze się dziwi. Wciąż działa w formule „ludzie są wszak ludźmi, mogło im się coś pomylić”.

I na takich ludziach, próbujących widzieć świat jako miejsce prawych urzędników i sprawiedliwych sędziów – żerują zorganizowane grupy gnojków. Dzień w dzień kilkaset takich przypadków. Wszystkie okazują się drobiazgami niewartymi zachodu (tak wynika z sądowych, policyjnych, prokuratorskich postanowień), choć jeśli tylko skarżący obywatel chce być stanowczy – uruchamia się całą machinę przeciw niemu, skutecznie, kończąc grzywną, komornikiem, aresztem.


 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka