/prawo, sumienie, klauzula/
/prawo, sumienie, klauzula/
Jan Herman Jan Herman
705
BLOG

Sumienie, etyka, klauzula. I durszlak, oczywiście

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 7


 

W rozmaitych zakamarkach wielokanałowej telewizji coś ostatnio zauważam wysyp „kina moralnego niepokoju”. A może „reportażu moralnego niepokoju”…?

Z grubsza chodzi o starą rosyjską zasadę: jeśli coś jest zakazane – to nie wolno, chyba że bardzo tego chcesz – to wtedy można. Zasada ta – oparta o zapis na sumieniu brzmiący „non possumus” – dopuszcza zawieszenie prawa (przepisu, normy, standardu, algorytmu, reguły, procedury), jeśli kłóci się ono z przesłaniem wyznawanym „trzewiami” moralnymi, najgłębiej, głęboko do tego stopnia, że odruchowym, bezwiednym.

 

Jeśli ktoś jest pacyfistą – to nie istnieje dla niego pojęcie „wojny sprawiedliwej”, nie skieruje się przeciw drugiemu człowiekowi, choćby mu poćwiartowali najbliższych i zniszczyli dom oraz zabrali wszystko co życiodajne. Inaczej jest „pacyfistą, chyba że…”.

W tym miejscu warto – robię to po wielekroć – przytoczyć historię, której bohaterami są amisze. Amisze próbują zachować tradycyjny wiejski styl życia i odrzucają większość osiągnięć cywilizacji - elektryczność, samochody, telefony i traktory. Są indywidualnymi farmerami, a ich gospodarstwa osiągają bardzo wysoką wydajność, choć stosuje się w nich XIX-wieczną technologię. Amisze utrzymują własne szkoły, do których chodzą dzieci w wieku 6-14 lat. Między sobą mówią starym niemieckim dialektem. Ogólnie lubiani, uważani są za dobrych sąsiadów i świetnych negocjatorów. Amisze stawiają swoje zasady ponad oficjalnym prawem (korzystam z Pedii). Na tym tle dochodziło niejednokrotnie do konfliktów pomiędzy wspólnotami amiszów a rządem amerykańskim. Jako pacyfiści nie służą w wojsku i nie odbywają szkolenia militarnego. W latach 50, gdy wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenie społeczne, amisze uznali, że dla nich to wspólnota jest ubezpieczeniem, które zapewnia ochronę, opiekę nad chorymi i starymi. Zgodnie z zasadą niepobierania pomocy od rządu odmówili płacenia składek, co doprowadziło do najazdów służb skarbowych na ich farmy oraz konfiskat i licytacji dóbr. Nie pobierają też zasiłku dla bezrobotnych ani żadnej innej formy opieki społecznej od państwa. Dla członków wspólnoty, którzy muszą ponieść koszty leczenia, organizują specjalne fundusze na ten cel. Amisze nie wysyłają dzieci do szkół publicznych i uważają, że nie potrzeba im wykształcenia wyższego niż podstawowe do wieku 14 lat. Ponieważ w Stanach Zjednoczonych kształcenie jest obowiązkowe do 16 roku życia, na tym tle także dochodziło do konfliktów z władzami.

Znana jest historia, która miała miejsce w październiku 2006, w szkole West Nickel Mines w hrabstwie Lancaster. 32-letni mleczarz, żyjący i pracujący pośród amiszów, mający problem z osobowością, wtargnął do szkoły, uwięził kilkanaście dziewczynek, wypuszczając chłopców i nauczycieli. Po czym zaczął metodycznie zabijać dziewczynki, co ostatecznie skończyło się jego samobójstwem, w obliczu interwencji policji, ale zaplanowanym wcześniej. Po kilkunastu godzinach żona mleczarza zobaczyła przez okno grupę starszych amiszów zmierzających do jej domu. Czuła już tchnienie zemsty. Tymczasem oni najwyraźniej interesowali się jej kondycją, martwili się o jej przyszłość, wszak straciła męża i aby dalej żyć, będzie musiała się przestawić, zatrudnić, itd. Na koniec przekazali jej zebrane pośród wspólnoty pieniądze, za które mogła przeżyć skromnie najbliższe dni, zanim dojdzie do siebie i znormalizuje swoje życie.

Amiszami kieruje zasada: wszyscy ludzie są braćmi, jeśli więc ktoś dokonuje przestępstw, a nawet zbrodni, to obowiązkiem moralnym wobec takiego brata-siostry jest zainteresować się jego kondycją, okazać mu miłość i współczucie, dociec – jeśli zezwoli – skąd mu się zalęgły okropieństwa, które wyczynia. Pomóc. To nie jest tania naiwność, tylko głębokie przesłanie moralne. W kraju, gdzie prawo w wielu stanach oparte jest na zasadzie zemsty (z karą śmierci włącznie), a lincz i porachunki są codziennością nie tylko w slumsach, ale też w „towarzystwie” – amisze są niemal teatralnymi wyjątkami. Przez to są bardzo prawdziwi.

Jezus – na którego powołują się wszystkie kościoły chrześcijańskie – nie jest amiszem, choć pewności nie ma. Kilka scen biblijnych pokazuje, że był stanowczym i bezkompromisowym dysydentem wobec obowiązującego faryzeuszowskiego „rytu kościelnego”, ale jednocześnie miał „konkordatowy” stosunek do państwa (okupantów rzymskich), czyli pielęgnował wzajemną życzliwą osobność religii i prawa. Wszystkich ludzi traktował jak braci, znosząc we własnym sumieniu „obowiązujące” wtedy w jego kraju dyskryminacje, choć w czasie Pasji subtelnie drwił z wysokich funkcjonariuszy.

Jezus jest tu potrzebny, bo mowa o tym, co głosi i czyni Bogdan Chazan. Wykształcony jako lekarz. Znany i ceniony fachowiec-ginekolog, kierujący jednym z najlepszych szpitali. Robiący karierę naukową na podstawie licznych umów ze Społeczeństwem, w wyniku których wspólne dobro przeistacza fachową pracą w osobistą pozycję i prywatne dochody. Pełniący odpowiedzialne stanowiska kierownicze w służbie zdrowia. Nawrócony katolik, żałujący wcześniejszych praktyk niegodnych chrześcijanina. Apostoł walki z aborcją.

DYGRESJA. Jestem człowiekiem czynnie wojującym z systemem-ustrojem narzuconym Polsce, manifestującym się zarówno poprzez Prawo jak też poprzez Praktykę rozmaitych eksploatatorów i twórców tego prawa. Ponad Prawem i Państwem stawiam Obywatelstwo, Samorządność, Deontologię, Utylitarność, Charytonikę. Oraz zwykłą ludzką przyzwoitość. Nie muszę tego udowadniać moim stałym Czytelnikom. Ostatnio ogłosiłem, że zajmę się „terrorem dozwolonym”, czyli taką presją na Państwo, która stosuje te same praktyki, jakie stosowane są przez urzędy, organy, służby, wbrew Prawu, ale bezkarnie (patrz: TUTAJ i TUTAJ). KONIEC DYGRESJI

Bogdan Chazan ma prawo do każdych poglądów, a jego sumienie powinno być chronione pieczołowicie, jak każde inne sumienie – nawet jeśli jego sumienie ulega przeobrażeniu znoszącemu umowy zawarte ze Społeczeństwem. Piszę o tym TUTAJ oraz TUTAJ. Tyle że Bogdan Chazan swoje poglądy uważa za powszechnie obowiązujące, nie ma też zamiaru rozliczyć się ze Społeczeństwem z dóbr, wartości i możliwości, jakie pozyskał w oparciu o inne, zgoła odmienne poglądy. Nie mówię już nawet o braku gotowości Bogdana Chazana do poniesienia jakichkolwiek realnych ofiar opatrzonych stemplem sumienia.

Głoszę od dawna wolność słowa, myśli, poglądów, w wersji: zrobię wszystko, byś mógł bez skrępowania i bez presji wyrazić swoje poglądy, ale przegonię precz, jeśli swoje poglądy będziesz narzucał innym jako obowiązujące.

Bogdan Chazan należy do tych, których przepędziłbym precz. To, że stawia swoje sumienie powyżej Prawa – jest jego osobistym, prywatnym wyborem, związanym z odpowiedzialnością przed systemem-ustrojem (czyli przed organami i urzędami). Ale to, że siłą czy podstępem zmusza innych do tego, by podporządkowali się temu, co mu podpowiada sumienie – jest niemoralne. Żeby śmieszniej było, Bogdan Chazan w mediach powtarza mantrę „etyka jest wyżej od prawa”. Śmieszność wynika z tego, że etyki (filozofii moralnej) nie da się porównywać czy hierarchizować z prawem (systemem norm, standardów, reguł, przepisów). Ale też śmieszność Chazana Bogdana zawiera się w charakterystycznej dla fundamentalistów postawie wobec bliźniego: ja ogłosiłem klauzulę sumienia, ona zaś obowiązuje również ciebie, nawet jeśli twoje sumienie jest innej próby.

Dociera do mnie argument następujący: matka zapłodniona sztucznie, licząc się z niepowodzeniem tej próby (sztuczne zapłodnienie obciążone jest dużym ryzykiem niepowodzenia) mogła sobie umyślić, że sprowokuje znanego z fundamentalizmu lekarza i w ten sposób „sfinansuje” sobie kolejne próby. Ten argument dociera do mnie, ale niezbyt go podzielam. Tymczasem – nawet jeśli ta nosicielka życia skazanego na śmierć jest tak cyniczna w swojej prowokacji – Bogdan Chazan (ani ktokolwiek) nie ma prawa dysponować jej sumieniem i jej prawami (prawem człowieka i prawem wynikającym z przepisów). Tak jak prawodawca nie ma prawa uśmiercać zbrodniarza, tak jak urzędnik czy funkcjonariusz nie ma prawa kaleczyć losu obywatela, tak jak społeczność lokalna nie ma prawa do linczu, tak jak media nie mają prawa do nagonki, tak jak nauczyciel nie ma prawa deprawować nieletnich. Bogdan Chazan nie ma prawa zadawać bliźniemu traumy noszenia nieboszczyka-in-spe w łonie przez kilka miesięcy, nawet jeśli ten bliźni próbował zakpić sobie z jego klauzuli sumienia. Bo wtedy sumienie Bogdana Chazana zaczyna przypominać durszlak.

Nie miałbym nic przeciwko temu, aby Polacy w ramach „dokształtu” dostali silną dawkę „kina moralnego niepokoju”. Żeby przez tydzień, na jakimś dość dostępnym kanale, w kółko wałkowano kilkanaście tytułów otwierających tę „szkołę”: Filip Bajon (Wahadełko), Feliks Falk (Wodzirej), Agnieszka Holland (Aktorzy prowincjonalni, Kobieta samotna), Krzysztof Kieślowski (Personel, Amator, Przypadek – i późniejszy Dekalog), Janusz Kijowski (Kung-fu, Indeks. Życie i twórczość Józefa M.), Wiesław Saniewski (Wolny strzelec), Andrzej Wajda (Człowiek z marmuru, Bez znieczulenia), Janusz Zaorski (Zaległy urlop), Krzysztof Zanussi (Barwy ochronne, Constans, Kontrakt).

Coś mi się bowiem zdaje, że pośród wrzasków i ewidentnych manipulacji, jakie serwują nam dziś mediaści (sami chyba nie orientują się zbyt dobrze w tym, co się wokół sprawy dzieje i dają się manipulować) – rzetelna dysputa społeczna głupieje. A jest potrzebna


 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka