Jan Herman Jan Herman
4501
BLOG

Czy Jezus umiał pisać?

Jan Herman Jan Herman Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 195

Uprzedzam, że nie żartuję. Z podobnym pytaniem zwracam się w „realu” do ludzi, i każdy sądzi, że szukam zaczepki. A mnie to interesuje całkiem poważnie. Chociaż…

Moi Czytelnicy znają słowo „plērōma” (πλήρωμα): oznacza ono kompletny (co do jednej sztuki) zestaw doskonałych form wszystkiego, co było, jest i będzie. I czy owe formy są wieczne, stałe, niezmienne (Platon), czy są „aproksymacją w doskonałość” tego, co „spełnia się” docześnie (Arystoteles) – stanowią Hipostazę (ὑπόστᾰσις), fundament, podstawę, esencję Rzeczywistości. Można owe formy (idee) – wszystkie razem wzięte – uznać za Prawdę, a wszelkie „operacje” na tym zbiorze można traktować jak Apostazję (odstępstwo, błądzenie we mgle wokół Istoty - ousia). Rozumie się też to pojęcie jako duchowe uniwersum totalnej władzy (wszechwładzy rozumianej nie politycznie, tylko jako wszech-zdolność, dla której nie ma nic niemożliwego).

Pleromalny stan „pełni doskonałości” czy „wszechwładzy” jest w powyższym rozumieniu boskością. Chrześcijanie rozmaitych wyznań zakładają (patrz listy Pawła do Efezjan czy Kolosjan) – to jedna z podstaw wiary – że Jezus, w odróżnieniu od „zwykłych” ludzi, był boski, czyli wyposażony w pleromę, gdy tymczasem „zwykli” ludzie są „skazani” na poszukiwanie pojedynczych doskonałości metodą prób i błędów (instynkt-doświadczenie, intuicja-wyczucie, emocja-wartości, wyrafinowanie-wiedza), poprzez stany niemocy-bezsiły.

Skoro Jesus był boski, to nawet jeśli nie umiał pisać jako człowiek – miał tę umiejętność „wrodzoną” pleromalnie. Znaczy: gdyby tylko miał ochotę coś napisać – przywołałby z Pleromy tę „władzę-zdolność” i napisałby co trzeba, po czym odłożyłby tę boską umiejętność z powrotem „ad acta”, do następnego razu. Czynił tak przecież na swojej drodze wielokrotnie, czyniąc tak zwane cuda (uzdrowienia, wskrzeszenia, zamiana wody w wino, rozmnożenie jadła). A kiedy był w ostatnich godzinach życia poniewierany (Pasja), maszerował z ciężarem na Golgotę i dał się ukrzyżować – to powstrzymał się od łatwego sięgnięcia po tę nadzwyczajność, bo swoją ziemską „delegację” mógł rozliczyć wyłącznie jako człowiek, bez sztuczek, których od niego oczekiwała gawiedź, uwalniając Barabasza, licząc, że będzie miała igrzyska, ani przez chwile nie podejrzewając, że Jezus pozwoli Rzymianom i Faryzeuszom by go zakatowali.

Nie po raz pierwszy proszę Czytelników o wzniesienie się ponad racje sporu materialistów z idealistami: tak jak fizycy, chemicy czy biolodzy (genetycy) szukają „kamienia filozoficznego” (boskiej cząstki, aspektu) dla Uniwersum, tak naszym ludzkim obowiązkiem jest poszukiwanie „istoty rzeczy”. Jedni czynią to szukając „istoty trzewiów”, inni ustanawiają założenia, aksjomaty, wokół których budują koncepty. Na przykład definiują pojęcie „boskości”. Trudno będzie komukolwiek powiedzieć o Platonie, że był misjonarzem, nawiedzonym agitatorem, kapłanem – a przecież to on wgryzł się w pojęcie Pleromy i w jego „redakcji” zostało ono wpisane w Biblię. Nota bene: pojęcie Pleromy, w zupełnie innej optyce (i pod inna nazwą), obecne jest w większości „świętych ksiąg”, które miałem okazję czytać lub przeglądać. Nieoczytanym w tej dziedzinie podpowiem: „nirwana” (stan „wstąpienia” w najistotniejszy obszar Prawdy-Satya), albo „agape” – zupełna i bezwarunkowa miłość międzyludzka, poprzez którą osiąga się stan Ubuntu (jestem, ponieważ jesteśmy), albo „męstwo” (heroizm), bezwarunkowa skłonność „nadprzeciętnego” do poświęcenia i opieki wobec „przeciętnych”, co jest podstawą Bohaterstwa (Baatur).

 

*             *             *

Szyderca moje pytanie o jezusową umiejętność pisania zinterpretuje jako dociekanie, czy przypadkiem nie mieliśmy do czynienia z analfabetą.

W Ewangelii Łukasza 4:16-21 poznajemy Jezusa zaglądającego do księgi proroka Izajasza (nie napisano wprost, że ją czytał), a w Ewangelii Jana 8:1-11, wrabiany przez faryzeuszy w to, aby „skazał” cudzołożnicę na ukamienowanie, pisał albo rysował coś (rybę?) palcem na piasku.

Skoro zatem – poza powyższym – trudno znaleźć nawet domyślną wzmiankę o opanowaniu tej sztuki przez Jezusa – może trzeba przyjąć, że dla biblistów nie stanowiło to jakiegoś zagadnienia wartego rozważań?

Ja to rozumiem jako wskazówkę: skoro Jezus był pleromalnie wyposażony w moc porozumiewania się za pomocą samej współ-obecności (uparty powie, że definiuję modlitwę), to pisanie stanowiłoby niepotrzebne rozdzielenie przekazu na fazy „emisji” (tworzę i nadaję komunikat), „dokumentacji” (zapisuję) i „detekcji” (odbieram komunikat i go odczytuję-interpretuję). Właśnie z takiego rozumienia „braku informacji” o sztuce pisania opanowanej (lub nie) przez Jezusa – wywodzę swój stosunek do Biblii: ktokolwiek ma uduchowiony „boski komunikat” w sobie – zapisując go dokonuje jego petryfikacji (zafiksowania) – i w ten sposób, czyniąc go niewzruszalnym, fałszuje pierwotną jego treść, bo ją czyni niepodatna na zmianę okoliczności (a na przykład jezusowe przypowieści były podatne, elastyczne, ich „gawęda” różniła się w każdym pojedynczym przypadku). Nie podważam Biblii, ale widzę, że sam fakt jej istnienia jest dobrym powodem do trwających prawie dwa tysiąclecia „niesnasek pismo-znawczych”. Nie służy to sprawie.

Stad wywodzę, że Jezus „nie chciał umieć pisać”, tak jak powstrzymał się od korzystania z mocy pleromalnych na Golgocie.

Mam być szczery, to całkiem dobrą Biblią byłaby ta, którą Jezus napisałby w „przerwie” między śmiercią na krzyżu a zmartwychwstaniem. Niestety, na ten pomysł też nie wpadł.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura