Jan Herman Jan Herman
304
BLOG

ECONOMIA ORPHANIA

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 13


 

Półki księgarń, uczelniane skrypciarnie, tablety studentów i kursy przygotowania ekonomicznego pełne są receptur, które zamykam we wspólnym słowie „inżynieria ekonomii”. Do tego mnóstwo pozycji autoryzowanych przez „asów” biznesu, autorów sukcesu gospodarczego, w których owe asy albo ich biografowie popisują się technikami, sposobami, patentami na sukces.

Czytelnik na tym etapie lektury ORPHANII rozumie, że są to sukcesy w monopolizowaniu rzeczywistości i i eksploatowaniu „zmonopolizowanego rynku”.

Dołożę swoją krótką instrukcję do tej „biblioteczki młodego inżyniera ekonomii”.

Wstęp do inżynierii ekonomii orphanicznej

Inżynieria (za Pedią) – to używanie właściwości materii, energii oraz obiektów abstrakcyjnych dla tworzenia konstrukcji, maszyn i produktów, przeznaczonych do wykonywania określonych funkcji lub rozwiązania określonego problemu (patrz: fr. ingénierie, od starofrancuskiego terminu „engigneor”, które oznaczało konstruktora machin wojennych).

Inżynier wykorzystuje wyobraźnię i doświadczenie, umiejętność oceny i rozumowanie, stosując świadomie własną wiedzę do projektowania, tworzenia, eksploatacji i usprawnienia użytecznych maszyn oraz procesów (np. inżynieria procesów produkcji, inżynieria środowiska, bioinżynieria).

W odróżnieniu, a nawet w odwrotności od nauk społecznych, nauki techniczne (bo to jest od zarania domena inżynierii) zajmują się dokonywaniem modelowych uproszczeń rzeczywistości w jakiejś „skali”, sprowadzaniem jej do jak najprostszych elementów i funkcji, z możliwie najmniejszą stratą w opisie tej rzeczywistości. Na przykład pojęcie „kamień” rozkłada się na takie czynniki jak wielkość, kształt, skład chemiczny, ciężar-masa, kształt, wymiary szczegółowe, krzywizny, wytrzymałość, kruchość, kolor (patrz: materiałoznawstwo) – i stosuje się te cechy-właściwości jako parametry, wskaźniki, dane mogące posłużyć na przykład projektowaniu, obróbce, konstrukcji, artylerii. Można też – opierając się na parametrach – poszukiwać substytutu kamienia, lepiej wypełniających projektowe, pożądane role[1].

Jedną z technik inżynieryjnych jest aproksymacja[2], albo ekstrapolacja[3]. I tu zbliżamy się do ekonomii. Jestem z pierwszego zawodu ekonometrykiem, czyli kimś, kto rozumie, jak statystyczne estymacje (tzw. programowanie matematyczne) przerobić na prosty, seksowny model gospodarczy, dotyczący konkretnego procesu, zjawiska, relacji, wycinka, całości. W czasach, kiedy mnie edukowano w tej dziedzinie, matematyka w ekonomii stanowiła dodatek menedżerski. Dziś cała nauka ekonomii podręcznikowej składa się albo z uproszczonych, wynikowych modeli, albo ze sposobów matematycznego dochodzenia do nich. Ostatecznie – dla nie utalentowanych matematycznie – ekonomię sprowadza się do algorytmów, procedur, instrukcji, schematów, wzorów, równań, oprogramowania w rozmaitych formułach informatyczno-komputerowych. Słowo „model ekonomiczny”, nie kojarzy się automatycznie, nie oznacza dziś – w potocznym języku adeptów ekonomii – zgrubnego schematu zagregowanych zależności (np.: Dochód = Wielkość Zatrudnienia mnożona przez Wydajność Pracy)[4], tylko informatyczny algorytm „obsługiwany” przez rozmaite działy urzędów, służb albo korporacji.

Funkcjonuje w światowej ekonomii tzw. Nobel ekonomiczny. Miałem możność – bardziej lub mniej pobieżnie – zapoznać się z dziełem każdego tych noblistów. I konstatuję, że wzorce teorii ekonomii nieuchronnie przechodzą z konceptów jakościowo-społeczno-holistycznych na branżowo-matematyczno-mikroekonomiczne. Nie zamierzam tego procesu oceniać, nadal jednak trwam w przekonaniu – że ekonomia (nauka) jest i powinna być nauką społeczną[5], a nie techniczną.

W dalszej części przedstawię „algorytm” postępowania na rzecz sukcesu gospodarczego, który „deklaruję” decydentom-kierownictwu pięciu rodzajów podmiotów gospodarujących: gospodarstwa domowego, organizacji zwanej pozarządową, samorządu lokalnego lub branżowego, korporacji biznesowej, państwa[6].

KROK 1:

 

 

Fundusze zdefiniować

 

 

INWENTARYZACJA

KROK 2:

Monopole ogarnąć, zreintegrować

 

 

 

KOMERCJALIZACJA

 

DEMUTUALIZACJA

KROK 3:

Spetralizować Sieci, Struktury, Systemy

 

KROK 4:

Budżety ustanowić, zakotwiczyć ssawki

 

KROK 5:

Wimpujące salami ważyć, wykluczać, represjonować

 

 

KONSUMPCJA

 

Fundusze zdefiniować

Gdyby słowo „fundusze” opisać jako „zasoby, możliwości, uprawnienia” – to powinno wystarczyć. Ktokolwiek w roli decydenta „rozgląda” się po otoczeniu (w warunkach monopoli) – interesuje go nie to, co „ofiarę” monopoli (orphana), tylko elementy potencjalnej układanki, której na imię Potęga.

Chodzi nie tylko o to, co można opisać jako „swoje”, ale też o wszystko, co w otoczeniu istotne jako przyszły element układanki[7]. Przygląda się zatem obiektom budowlanym i infrastrukturze, sieciom zbytu, sieciom zaopatrzenia, elementom teleinformatyki, wielkości załóg pracowniczych, stanom kont, rezerwom i zapasom, zawartym umowom, sojuszom, procedurom, algorytmom, instrukcjom, „chłonności” i „głębokości” popytu, konkurencji.

Dalsze działania decydenta, kiedy już wie „na czym stoi”, powinny pójść w kierunku możliwie rzetelnej, solidnej demutualizacji, którą tutaj określimy jako dezintegracja, amorfizacja, atomizacja wszystkiego, co społeczne, wspólnotowe. Bo monopol – „rubrykując” rzeczywistość – powinien to robić na „tabula rasa”, usunąwszy przeszkody w postaci więzi[8], nawyków[9], instytucji[10] „z innego świata” niż monopol.

Monopole ogarnąć, zreintegrować

Decydent wie, to oczywiste, że w otoczeniu, którego fundusze zdefiniował, funkcjonują jakieś monopole, bo świat taki właśnie jest i jeśli decydent uwierzyłby w rynkowość rzeczywistości (praktycznie nieograniczony zakres swobody działania dowolnego podmiotu) – wykazałby swoją niekompetencję (głosić – to jedno, wierzyć – to drugie). Teraz zatem decydent powinien doprowadzić do sytuacji, w której zmonopolizowane otoczenie będzie „mu posłuszne”, będzie „na jego modłę”. Może na przykład rozwiązać czy wydusić monopole, potworzyć nowe, ale może też narzucić monopolom specjalny, swoisty, „swój” reżim.  

Istotą każdej monopolizacji jest przypisanie-dystrybucja Funduszy do konkretnych Monopoli. Cokolwiek rozumiemy pod hasłem „biurokratyzm[11]” – sprowadza się do tej prostej, esencjalnie carskiej „buchalterii zapisów”. Klasycznym „kodem” monopolizacyjnym jest (była) formuła Zjednoczeń, których w PRL naliczono 156. Jeśli potraktować je jako gospodarczą część całej „mapy” monopoli – edukacyjnych, artystycznych, partyjnych, młodzieżowych, turystycznych, itd., itp. – to otrzymujemy ów „carski” proceder przypisywania funduszy do monopoli.

Podkreślam „carskość” tego procederu, choć jest on obecny wszędzie, niezależnie od tego, jak postrzegamy poszczególne kraje (demokratyczne, totalitarne, itp.). bowiem totalitaryzm rosyjski jest „elementarzowym” odniesieniem rozważań o biurokratyzmie.

Spetralizować Sieci, Struktury, Systemy

Neologizm „petralizacja” ma wskazać na to, że nie chodzi o „petryfikację[12]”, tylko o związanie elementarnych cząstek Sieci, Struktur i Systemów w jedną nienaruszalną całość, z minimalnym zakresem swobody ruchów i zmian autonomicznych. Zreintegrowane Monopole mają po procesie petralizacji funkcjonować jako skuteczne i posłuszne „ramię” decydenta.

To petralizacja jest powodem wszelkich kodyfikacji, normalizacji, legalizacji, standaryzacji, certyfikacji, nostryfikacji, netyfikacji, strukturalizacji, systematyzacji, penalizacji, „nagrodyzacji” (premiowania), koncesjonowania, licencjonowania. To ona jest tłem dla uściślania „kratownicy”, dla „rubrykowania” rzeczywistości tak zdecydowanego, że nie pozostawia miejsca na jakąkolwiek swobodę: wbrew rozmaitym rynkowo-demokratycznym deklaracjom typu „co nie jest zabronione – to jest dozwolone” – realizowane jest lustrzane odbicie: „co nie jest przewidziane – to jest nielegalne”. Najlepiej jest to widać w działaniu urzędów i sądów: mimo formalnych zaleceń „rozpatrywania wszelkich okoliczności” oraz „kierowania się zasadami sprawiedliwości” dąży się tam do uzasadniania każdego ruchu jakimś przepisem, paragrafem a przynajmniej interpretacją „z góry” (odgórną) czy dotychczasową praktyką (orzecznictwo, „tu się tak robi”)

W ten sposób, pośród tych wszystkich „-acji” – następuje ostateczna automatyzacja-robotyzacja wszelkiego działania, nawet takim kosztem, jakim jest przeistaczanie pulsującego witalnością człowieka w apatycznego automat-robota.

Budżety ustanowić, zakotwiczyć ssawki

Jeszcze raz w tym miejscu warto podkreślić: strategicznym, ostatecznym celem decydenta gospodarczego (państwa, samorządu, korporacji, organizacji pozarządowej, gospodarstwa domowego) nie jest wszechstronny (czy jakikolwiek) rozwój „obszaru zarządzanego”, zaspokojenie ujawnianych i rozpoznawanych albo zgłaszanych tu potrzeb społecznych – tylko ekstrakcja Budżetów, a w ich ramach tej części, która pozostaje do wyłącznej, swobodnej, nieograniczonej żadną kontrolą dyspozycji decydenta. Oznacza to, że Government (parlament, rząd, itd.) tak manipuluje prawem, by zdefiniować „frukty-lody” dla Nomenklatury, że zarządy korporacji tak ustawiają swoją „ofertę”, by maksymalizowała ona apanaże tegoż zarządu, ewentualnie (nie na pewno) dywidendy udziałowców, że samorząd lokalny skupiony jest na pozyskiwaniu funduszy i takim nimi zarządzaniu, które daje satysfakcję „zatrzaskowi lokalnemu”, że organizacja pozarządowa bierze na siebie takie dotowane zadania, z których „wykroi” dostatek, może nawet dobrobyt dla swoich aktywistów, że gospodarstwo domowe tak podzieli zadania „domowników”, by „głowa rodziny” zrealizowała swoje cele, a pozostali – wedle „bliskości głowy”.

Dlatego opowieści ekonomistów o produkcie globalnym, dochodzie narodowym, stopach wzrostu, lokatach na listach światowych, wskaźnikach, parametrach, procentach, wykonaniach, statystykach – nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistych motywacjach wyzwalających działania „kierownictwa”. Są pustosłowiem, z którego nikt nikogo nie rozlicza, nawet wyborca, bo wybory są w rzeczywistości procedurą uzyskiwania elekcyjnej „kontrasygnaty” pod działaniami zdecydowanymi i realizowanymi w zupełnie innym, pozawyborczym, pozarynkowym, pozademokratycznym trybie.

Wimpujące salami ważyć

Taktyka salami (węg. Szalámitaktika) – nazwana tak została dla określenia praktyki stopniowego eliminowania (krok po kroku) przedstawicielstwa partii demokratycznych oraz przejęcia władzy przez komunistów w państwach zajętych bądź wyzwolonych podczas II wojny światowej przez ZSRR. Definicja stalinowskiego planu została określona przez węgierskiego komunistę Mátyása Rákosiego[13]. Nie inaczej wygląda(ć powinien) ostatni, „konsumpcyjny” etap ekonomii orphanicznej. Bowiem Naturalna Żywotność Ekonomiczna (NEV) i Przedsiębiorczość wciąż odradzają się „grożąc” instynktownym obywatelstwem, co z punktu widzenia decydenta grozi niesubordynacją, obniżając sprawność ekonomiczną. Niesubordynacja oznacza w rzeczywistości „apostazję” ze świata monopoli w kierunku rynkowości: wtedy trzeba użyć wszystkich dostępnych środków (również tych nieprzyzwoitych, paskudnych, plugawych, niegodnych), aby z obywatela uczynić „wimpa”, aby kogoś, kto akurat „ratuje honor” obywatelstwa przedstawić w świetle „anty-przykładu” obywatelstwa. Taka eksterminacja kończy się ostatecznym wykluczeniem „odstępcy” albo jego reintegracją w formule orphanicznej, po przejściu rytu samokrytyki[14].

Najbardziej znamienny jest fakt, że Szalámitaktika – okazuje się, że właściwa nie tylko dla świata sowietów, ale dla wszelkiego świata monopoli – jest z punktu widzenia cybernetyki społecznej, zarządzania organizacją, skuteczności osiągania celów społecznych i ekonomicznych – jak najbardziej poprawna, o ile umiejętnie jest wyważana racja monopolu (państwa) i jej alter-ego, racja społeczna (ludowa, obywatelska, samorządna). W tym sensie każdy decydent może – zgodnie z prawdą – legitymizować swoje działania, nawet jeśli są niehumanitarne i aspołeczne w treści.

 

*            *            *

Można się spierać, czy przedstawiona powyżej pięciopunktowa ekonomia (jak najbardziej polityczna, bo „podminowana” grą o wpływy i korzyści partykularne) lepiej objaśnia rzeczywistość, niż ekonomia podręcznikowa (nazywam ją „fenicjańską”, bo u jej zarania leżą kupieckie kalkulacje „winien-ma”, „moje-cudze”, „należności-zobowiązania”), oparta na nieco innym kodowaniu: (1)Oszacować potencjał gospodarczy, (2)Rozpoznać-kształtować potrzeby społeczne, popyt, (3)Stymulować podaż adekwatną do popytu, (4)Organizować Bilanse (np. siły roboczej) w żywotne siły gospodarcze,  (5)Stwarzać warunki pełnej samorealizacji Człowieka i Społeczeństwa.

W moim przekonaniu, którego umiem bronić, sam fakt podręcznikowego formułowania tego „drugiego” kodu jest elementem Theatrum niezbędnego dla realizacji punktu (4), który można tłumaczyć jako „Motywować Ludność do starań”.

 



[1] Wikipedialne „wyspy” inżynierii, to przykładowo: Akustyka, Automatyka i Robotyka, Inżynieria biomedyczna, Inżynieria bezpieczeństwa, Inżynieria chemiczna, Inżynieria elektryczna, Inżynieria elektroniczna (potocznie elektronika), Inżynieria energetyczna, Inżynieria genetyczna, Inżynieria górnicza, Inżynieria kwantowa, Inżynieria lądowa, Inżynieria lotnicza (potocznie lotnictwo), Inżynieria materiałowa, Inżynieria mechaniczna (potocznie mechanika), Inżynieria meteorologiczna, Inżynieria ochrony środowiska, Inżynieria oprogramowania,

Inżynieria ortopedyczna, Inżynieria przemysłowa, Inżynieria społeczna, Inżynieria rolnicza, Inżynieria systemów lub inżynieria systemowa, Inżynieria środowiska, Inżynieria transportu lub Inżynieria transportowa, Inżynieria wirtualna projektowania, Inżynieria wojskowa, Inżynieria komputerowa, Inżynieria wiedzy, Inżynieria socjokognitywistyczna, sygnalizuje się też taki fenomen jak inżynieria wiedzy i meta-wiedzy;

[2] Aproksymacja – proces określania rozwiązań przybliżonych na podstawie rozwiązań znanych, które są bliskie rozwiązaniom dokładnym w ściśle sprecyzowanym sensie. Zazwyczaj aproksymuje się byty (np. funkcje) skomplikowane bytami prostszymi. Często stosowana w przypadku szukania rozwiązań dla danych uzyskanych metodami empirycznymi, które mogą być obarczone błędami;

[3] Ekstrapolacja – prognozowanie wartości pewnej zmiennej lub funkcji poza zakresem, dla którego mamy dane, przez dopasowanie do istniejących danych pewnej funkcji, następnie wyliczenie jej wartości w szukanym punkcie. Pokrewną metodą jest interpolacja, gdzie po dopasowaniu funkcji wyliczamy jej wartość pomiędzy znanymi jej punktami. A w metodologii badań (filozofii nauki) - to inaczej prognozowanie (przewidywanie) z przypadków poznanych na całą populację (por.: Pedia);

[4] Patrz: model Cobba-Douglassa, Model Hicksa, Model Keynesa, Model Kaleckiego, Model Solowa, Model Marksa, itd., itp.;

[5] Jest kilkadziesiąt kierunków nauk społecznych, w moim „wewnętrznym kodzie” wpisano strukturę Ogólnopolskiej Rady Nauk Społecznych, której przewodziłem dawno temu: nauki polityczne, nauki psychologiczne, nauki socjologiczne, nauki ekonomiczne, nauki historyczne, nauki pedagogiczne, nauki prawne, filozofia. Nauki społeczne – to nauki badające strukturę i funkcje dziejów społeczeństwa, jego kulturę, prawa i prawidłowości jego rozwoju. Tym odróżniają się od nauk humanistycznych, że operują naukowymi metodami poznania oraz tym, że stosują ścisłe kryteria (por.: Pedia);

[6] W mojej ocenie tych pięć – jakościowo odmiennych – podmiotów gospodarujących dąży w swoim działaniu do maksymalizacji budżetu izolowanego od jakiejkolwiek kontroli, którym swobodnie zarządzają decydenci, przede wszystkim we własnym interesie indywidualnym lub grupowym;

[7] Czyż nie tego uczy najbardziej banalna z banalnych metoda SWOT?

[8] Więzi społecznej i jej ewolucji dużo uwagi poświęcali m.in. Ludwik Krzywicki i Stanisław Ossowski. Jest to pojęcie socjologiczne określające ogół stosunków społecznych, instytucji i środków kontroli społecznej wiążących jednostki w grupy i kręgi społeczne i zapewniających ich trwanie. Pozwala na odróżnianie grupy społecznej od takich pojęć jak: zbiór społeczny, kategoria społeczna czy skład społeczny;

[9] Nawyk – w terminologii psychologii zautomatyzowana czynność (sposób zachowania, reagowania), którą nabywa się w wyniku ćwiczenia (głównie przez powtarzanie). Nawyk zautomatyzowany to wyuczony składnik zachowania się jednostki utworzony przez świadome uczenie się, poprzez z góry zamierzone ustalenie i automatyzację czynności pierwotnie nieautomatyzowanej. W glottodydaktyce tego rodzaju nawyki oprócz wspomnianego terminu nazywane są także: nawykami świadomymi (szkoła rosyjska) i nawykami generatywnymi (szkoła amerykańska). W socjologii nawyk oznacza rutynowe, pozbawione refleksji działanie społeczne będące podstawą ładu społecznego. Zespół działań mających formę nawyków tworzyć może jednostkowe lub grupowe zwyczaje;

[10] Instytucja społeczna – to termin socjologiczny wprowadzony przez Herberta Spencera, odnoszący się do bardzo trwałych elementów ładu społecznego (takich jak rodzina, własność, prawo), uregulowanych i usankcjonowanych form działalności (na przykład nauka, szkolnictwo, sądownictwo), uznanych sposobów rozwiązywania problemów współpracy i współżycia (na przykład małżeństwo, rozwód, kredyt, arbitraż) oraz niektórych organizacji formalnych pełniących w społeczeństwie określone funkcje (na przykład szpital, więzienie, fabryka, urząd)

[11] Biurokratyzm ma dwa uzupełniające się znaczenia: podporządkowanie działań codziennych organizacji (firmy, organu, urzędu, służby, przedsiębiorstwa, sieci, struktury, systemu) – klikom, koteriom i kamarylom – oraz patologiczne ograniczenie sprawności działania i funkcjonowania instytucji w wysokim stopniu sformalizowanych. Wszystkie niezamierzone i nieprzewidywane skutki biurokracji, które obniżają sprawność funkcjonowania organizacji biurokratycznej. Istotą biurokratyzmu jest pierwszeństwo realizacji przez pracowników - pełniących na różnych szczeblach hierarchii organizacyjnej funkcje regulacyjne - zautonomizowanych celów własnych lub grupowych. Zewnętrznymi przejawami biurokratyzmu są zjawiska: Niedostosowanie funkcjonowania instytucji do rzeczywistych potrzeb odbiorców (klientów), Podejmowanie decyzji na podstawie informacji o charakterze wtórnym (pisemne sprawozdania, protokoły itp.), Przedłużanie toku załatwiania sprawy, będące skutkiem każdorazowego zwracania się doń osób o wyższym autorytecie, dla uzyskania formalnej akceptacji decyzji, Przesuwanie podjęcia decyzji na niższy lub wyższy szczebel organizacyjny, Unikanie podejmowania decyzji w zakresie innowacji organizacyjnych, "Migrena kancelaryjna", tzn. nie uzasadnione żadną koniecznością przewlekanie załatwiania spraw i podejmowania decyzji, Wykazywanie w stosunkach z otoczeniem instytucji swojego znaczenia jako osoby, bez której nie można załatwić określonej sprawy, Nadmierne pisemne dokumentowanie i uzasadnianie zgodności własnych działań z obowiązującą formalnie procedurą, Sztywność, formalizm i rytualizm w interpretowaniu sytuacji i przepisów, Uzurpowanie sobie władzy nad klientem, petentem, Ułatwianie sobie pracy przez przerzucanie własnych obowiązków na klientów organizacji i ograniczanie własnej wobec nich odpowiedzialności (Por.: B. Wawrzyniak "Organizacja formalna zakładu pracy". Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 1972, M. Crozier "Biurokracja anatomia zjawiska". Warszawa 1967;

[12] W przenośni określenie to stosuje się mówiąc o utrwalaniu czegoś w określonej formie np. petryfikacja zasad, prawa, struktury społecznej;

[13] Agnieszka Pawlak: Z dziejów węgierskiej państwowości. W: Realia [on-line]. realia.com.pl. (dostęp 2013-01-11). s. 105.;

[14] Rytuały «самокритики» stosowano szeroko w życiu politycznym i społecznym w krajach tzw. obozu komunistycznego (demoludy). Statut komunistycznej partii КПСС zobowiązywał członków partii do „rozwijania krytyki i samokrytyki” (statut: http://www.leftinmsu.narod.ru/polit_files/books/Ustav_KPSS.html ). W programie КПСС wskazywano, że z pomocą samokrytyki narody Związku Radzieckiego wskazują na sprzeczności, na nierozwiązane problemy i trudności. Pozwalają na znalezienie doskonalszych metod budownictwa socjalistycznego (С. Алымов. Космополитизм, марризм и прочие «грехи»: отечественные этнографы и археологи на рубеже 1940—1950-х годов). W latach powojennych w ZSRR rytuały „dyskusji, krytyki i samokrytyki” zostały z politycznej kultury bolszewików przeniesione do środowisk akademickich. Koncepty ideologiczne, wszczepione w obszar naukowy, postawiły uczonych wobec konieczności poszukiwania winnych „błędów i wypaczeń” naukowych (szczególnie w naukach społecznych) i swoistego „samooczyszczenia” środowiska. Uderzało to w najbardziej twórczych, niezależnych intelektualistów, stanowią smutny rys historii inteligencji krajów „socjalistycznych” i „nauki postępowej”;

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka