Jan Herman Jan Herman
280
BLOG

Jeszcze raz o terroryzmie

Jan Herman Jan Herman Terroryzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 4


 

Moja wczorajsza wypowiedź w tej sprawie spotkała się na różnych „forumach” z reakcją tak rozrzuconą emocjonalnie, że muszę ze wstydem przyznać się to zbytniej skrótowości i domyślności. Zatem teraz, wzbogacony przez komentarze, przedstawiam „załącznik” do wczorajszej notki, w kilku wątkach.

Wątek pierwszy: przemoc

Przemoc jest wkodowana w fenomen życia jako wentyl równoważący napięcia. Przemocy – w tym bezpośredniej – używają wobec siebie rośliny, zwierzęta i ludzie. Ci ostatni jednak osiągnęli „szczyt postępu” w postaci przemocy zorganizowanej, zbudowanej z instytucji społecznych i struktur zarządczych oraz sztabowych. Pedia powiada, że przemoc – to wywieranie wpływu na proces myślowy, zachowanie lub stan fizyczny osoby pomimo braku przyzwolenia tej osoby na taki wpływ, przy czym wyróżnia się dwa zjawiska: przemoc fizyczną i przemoc psychiczną. Ja wiążę przemoc z alienacją, a tę rozpościeram na cztery przesłanki: wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność i powodowanie. Alienacja występuje w tej cztero-twarzowej postaci również wtedy, kiedy  przemoc przybiera formułę przymusu, czyli egzekwowania od innych niechcianego zachowania, deklaracji, poświęcenia, uległości, świadczenia. Kiedy przybiera formułę stwarzania fatalnej sytuacji, w których człowiek lub cała zbiorowość wybiera „mniejsze zło”, by uniknąć przemocy. Fatalizm to pogląd i zarazem postawa oparta na konstatacji, że przyszłość i wydarzenia, które jeszcze się mają wydarzyć, są już z góry ustalone i nie mogą być zmienione przez żadne działania pojedynczego człowieka i nawet rządy.

Wątek drugi: psychomentalia

Przemoc roślinno-zwierzęca ma charakter spontanicznej reakcji na napięcie stające się nie do zniesienia, będące przyczyną niechcianej, możliwej do uniknięcia dolegliwości, uwierania, uciążliwości, cierpienia, zagrożenia kondycji, zdrowia, życia. A człowiek wymyślił wielotwarzową przemoc zorganizowaną i takiż przymus, potrafi to co odruchowe – zinstytucjonalizować i sformalizować. Większość roboty w tej dziedzinie wykonał Człowiek na rzecz Władzy, choroby czysto ludzkiej, choć fałszywie oskarża o to również świat zwierząt. Daleko nie każdy potrzebuje władzy nad sobą (bo człowiek ma przyrodzoną naturę obywatelsko-samorządną), nie każdy też pragnie władzy nad innymi dla siebie. Ale jest jakiś ułamek społeczny, który choruje na władzę i jest ułamek społeczny, który przyjmuje postawę bezwolności jako postawę życiową. Te dwa ułamki są dobrym pretekstem do tego, by ustanawiać Władzę w formułach powszechnych, obowiązujących i rozciągać ją na wszystkich, również tych samorządnych. Uważam za oczywiste, że władza narzucona (w rodzinie, grupie, wspólnocie, zbiorowości, społeczności) doskonali się w terroryzmie (bo napotyka opór), i uważam za równie oczywiste, że część z tych, którym czyjaś władza nad nimi nie w smak – reaguje oporem biernym i czynnym, w różnym natężeniu tego oporu.

Wątek trzeci: terroryzm sprawiedliwy

Cyceron, Augustyn, Rajmund z Penyafort, Henryk de Segusio, Paweł Włodkowic, Jagiełło, Tomasz z Akwinu – ukuli i każdy po swojemu rozwijali pojęcie „wojny sprawiedliwej” (łac. bellum iustum), czyli takiej, którą uzasadnia jakaś racja wyższa i która angażuje wyłącznie „zainteresowanych. Myślę, że Jezus obsobaczyłby miłosiernie Tomasza i pozostałych, bo sam szedł niczym baranek na miejsce kaźni, jeszcze dźwigając narzędzie kary oraz znosząc obrazy nie oszczędzane mu po drodze na Golgotę (w oryg. gr. Γολγοθᾶ Golgota z aram. גלגלתא Gulgalta, w tłum. łac. Calvaria). Nawet zrugał apostoła, który popisał się obcięciem żołdakowi ucha, a samo ucho, jak to Jezus, przykleił z powrotem. Bo Jezus sam akt agresji czy przemocy oraz przymusu uważał za niemiły Bogu. Zatem jeśli używam tu sformułowania „sprawiedliwy” – to podkreślam tylko zrozumienie dla odruchu osłonnego, na przykład wykręcenia ręki złoczyńcy-napastnika, strajku gnębionych proletariuszy, hakerskiego zniszczenia bazy danych służącej okradaniu naiwnych.

Wątek czwarty: terroryzm profesjonalny

Kiedy jest idea – można na niej budować organizację, postulującą, by idea się ziściła. I ogromadzać organizacyjnie tych, którzy mają podobne doświadczenia czy przekonania. A fenomen organizacji (management) zakłada rozdział między dwoma trybami. Tryb uzgodnieniowy służy doprecyzowywaniu idei i racji, redagowaniu ich w sposób będący prostym i łatwym przekazem. Tryb wykonawczy nie zakłada dysputy czy różnicy zdań: tu się działa na wzór sprawnego mechanizmu nie dopuszczającego odstępstw, uchybień i awarii, a już na pewno nie kontestacji. Czy to terroryzm rządowy, czy to terroryzm religijny, lewacki, narodowo-wyzwoleńczy, związkowo-zawodowy, manifestacyjny, patriotyczny – ów rozdział między dwoma trybami jest logistycznie poprawny, jak w każdej organizacji. Oznacza to, że jeśli ktoś aplikuje nie do grona dyskutantów, tylko do grona wykonawców – nie dyskutuje o racjach i ideach, tylko specjalizuje się w jakiejś „profesji” (snajperstwo, pirotechnika, cyber-hakerstwo, trucizny, sabotaż, dywersja, rabunki, pacyfikowanie zbiegowisk). Staje się zawodowym przestępcą przyjmując wydyskutowane racje jako swoje.

Wątek piąty: wraże formacje terrorystyczne

Tak jak pośród organizacji pozarządowych są te autentycznie oddolne i społecznikowskie oraz te „koncesjonowane”, uwieszone u samorządów, rządów, urzędów, służb, organów, biznesów – tak idee i racje konstytuujące zorganizowane niezadowolenie z rzeczywistości są przetwarzane w formę organizacyjną zarówno przez „samorządnych i niezależnych”, jak też urzędowo o odgórnie. Prędzej czy później organizacje wpisujące w swoją „statutową” codzienność akty chuligańskie, przemoc, przestępstwa, terror, a przede wszystkim chorobliwa adrenalinę związaną ze strachem i krwią oraz intrygą i podstępem – przyciągną i awansują ku szczytom jednostki pokiereszowane, patologiczne. Oba rodzaje formacji ostatecznie ZAWSZE stają się zbrodnicze, choć u założycielskich podstaw stoją (stały) całkiem słuszne, zgrabne i seksowne racje.

Wątek szósty: potępiać czy leczyć

Jest kwestią trzech czynników: temperamentu, stanu zdrowia oraz przynależności, że człowiek podejmuje zorganizowane działania terrorystyczne. Jeśli to jest sprawa temperamentu – to Ludzkość zna milion sposobów na to, by temperament potencjalnie będący zagrożeniem dla otoczenia skanalizować w tory bezpieczne i zarazem pożyteczne, zatem jeśli ktoś, zwłaszcza będący u władzy – nie poszukuje takich rozwiązań, tylko dąży do eksterminacji – czyni źle, karmi terroryzm, zwłaszcza jeśli w formule „wet za wet” mści się na terrorystach metodami terrorystycznymi, bez oglądania się na „skutki uboczne”, np. ofiary cywilne, zniszczenia, itp. Jeśli to sprawa stanu zdrowia – to od tego jest nie policja i służby, tylko medycyna, która też powinna zabrać się do terapii od właściwej strony, a nie po prostu koszarować i szprycować terrorystów, raptusów, domorosłych mścicieli, robin-hoodów. Jeśli to jest sprawa przynależności, to od tego są analitycy, a nie rozmaitej maści dowódcy, mający najczęściej psycho-profil identyczny z „przeciwnikiem”. Analitycy powinni wy-ekstrahować intencje i idee leżące u założycielskich podstaw organizacji terrorystycznej, jej kulturowe podłoże i asocjacje. Jak znam życie – jest tam zakotwiczona autentyczna, pożyteczna społecznie Racja, a to oznacza sygnał od analityków do Władzy: trzeba ową Rację uwzględnić ustrojowo (systemowo) i politycznie (w bieżących działaniach), aby nie musiała ona uciekać się do konspiry, przemocy, przymusu, do roli „echa” odgórnej niesprawiedliwości. Bo nieuwzględniona racja społeczna – to właśnie niesprawiedliwość jest!

W wątku szóstym zawarta jest myśl, która wczoraj kazała mi zatytułować moją notkę „W życiu nie potępię terrorysty” . Jeden z komentatorów szybko zauważył, że w rzeczywistości potępiam, ale nie bezpośrednich wykonawców, tylko stojących za nimi organizatorów terroru. Może teraz dosadniej zabrzmią wczorajsze słowa:

„Terroryzm polega na tym, że stoją naprzeciw siebie dwie zorganizowane formacje, formacjom tym przewodzą jednostki patologiczne, formacje te są przeszkolone w czynieniu zorganizowanego zła, formacje te nie są nastawione na żadne poważne negocjacje, prą do niszczącej wszystko wojny. Za jedną z tych formacji stoi jakaś pokręcona Racja Stanu oparta na pogardzie, stoją prerogatywy państwowe, propaganda medialna. Za drugą z tych formacji stoi jakaś konkretna racja społeczna i rozpaczliwa niemoc doświadczona na innej niż bandytyzm drodze upominania się o tę rację społeczną. W tle tej patologicznej pod każdym względem wojny jest bogu ducha winne szare społeczeństwo, manipulowane przez obie formacje w cyniczny, bezczelny sposób.

Te wraże wobec siebie i budzące panikę pośród szarości formacje powinny w komplecie wylądować w jakimś ośrodku (systemie) socjatrycznym, przywracającym tym ludziom elementarne myślenie społeczne i odradzającym w nich człowieczeństwo. Tyle że jedna z tych formacji reprezentuje jakieś państwowe prawo, a druga jest spod tego prawa wyjęta”.

We wprowadzeniu do wczorajszej notki celowo pokazałem przejmującą, przemawiającą do sumienia różnicę między Amiszami reagującymi współczuciem wobec agresora na akt wymordowania ich potomstwa, gotowymi wesprzeć jego krewnych tak jak samowspierają się nawzajem wobec tragedii – a mocarstwem, które – co tu gadać, na „zasłużony” akt agresji kłującej w samo serce imperium – reagują wściekle w dwójnasób, metodami nie inaczej jak terrorystycznymi, siejąc zniszczenie, organizując międzynarodowy gang, dokonując tajnych operacji sprzecznych z czymkolwiek ludzkim, dając zarobić niemałej formacji biznesowej żyjącej z wojen. Aż któryś z komentatorów sformułował podejrzenie, że cała tragedia została spreparowana przez „administrację imperium” dla doraźnych korzyści.

Potępiam zbrodniarzy, kunktatorów, psycholi, bandytów, którzy z niskich pobudek przygarnęli się, albo sami zorganizowali formacje terrorystyczne, te mające „imprimatur” władzy (państwa, prawa) i te wyjęte spod prawa. Ale idei i racji, tych prawdziwych, najczęściej humanistycznych, będących fundamentem i konstytuantą terroryzmu (patrz: wątek pierwszy i drugi powyżej) – nie potępiam. Wolę potępiać tych, którzy mają na to wpływ, a nie uwzględnili tych idei i racji sprawując swoje rządy.

Czy nikt z Was nie miał ochoty palnąć komuś z „kiści”, kiedy sobie w ewidentny sposób robi z Was jaja, gdzie Wy i On wiecie, o co chodzi, ale on udaje, że nie wie i korzysta z procedur, algorytmów i przepisów, by dla swojej korzyści unicestwić jakieś Wasze pragnienie? A kiedy nie powstrzymacie się i palniecie – znajdzie się na Was paragraf. O tym właśnie była wczorajsza notka.


 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka