Jan Herman Jan Herman
1363
BLOG

Siła sprawcza. Jest czy jej szukać?

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 20


 

/"Media publiczne - czy jest jeszcze sens?"/

Byłem dzisiaj naocznym i „na-żywo” świadkiem debaty Instytutu Wolności, dotyczącej sensu i szans (prze)trwania mediów publicznych. Właśnie wróciłem do mojego podwarszawskiego siedziska i trochę ochłonąłem. Dynamicznie prowadzona debata zgromadziła na proscenium Bogusława Chrabotę i Andrzeja Godlewskiego (panowie emocjonalnie różnili się co do „przerostów” kosztowych TV publicznej, sposobu finansowania, jakości programów, oglądalności), potem solo Eryka Mistewicza (roztaczającego multimedialną wizję przyszłości), a następnie prezesów Andrzeja Urbańskiego, Romualda Orła i obecnego Juliusza Brauna (miał być jeszcze Robert Kwiatkowski, ale go „wycofano”, ponoć bo się palikotową polityką zajął). Pośród publiczności większość stanowili ludzie żyjący z mediów dziś lub wczoraj, czyli dziennikarze, twórcy, , medioznawcy, analitycy, urzędnicy, producenci (nie mam pewności). Rodzynkami w towarzystwie byli premier-in-spe prof. Piotr Gliński, Krzysztof Czabański czy prowadzący całe zajście Igor Janke. Zauważyłem Pawła Poncyliusza, Krzysztofa Kwiatkowskiego, może jeszcze kogoś. Trochę pół-mroczno było.

Wywoływano też duchy decydentów: ministrów skarbu państwa (reprezentujących właściciela TVP SA) oraz KRRIT (administrującą mediami elektronicznymi w jakimś poważnym zakresie).

Dyskusja była na dobrym poziomie, choć Chrabota chciał za wszelką cenę „obnażyć” słabości TVP, a media poza-telewizyjne były co najwyżej w tle. Żeby było sprawiedliwie, pominę przemądre wynurzenia panelistów i przytoczę swój głos w tej rozmowie. Otóż zauważyłem (doceńcie przenikliwość), że w każdej bibliotece powinna być wydzielona półka, na której stoją książki takie jak Mały Książę, czyli niosące przesłanie, łatwe w obsłudze, dobre dla każdego pokolenia. Takie książki broń boże nie powinny być nigdy komercjalizowane, rozliczane z frekwencji, opłat, kosztów. Oczywiście, jakaś racjonalność być musi (zatem gdzie są menedżerowie?), a do tego jeśli na proscenium wciąż słychać słowo „marnotrawstwo” – to czemu nie reagują prokuratorzy?

W ogóle uważam (tego już nie powiedziałem, bo była dwu-minutowa dyscyplina), że są cztery rodzaje przekazu medialnego (telewizja, radio, prasa, czasopisma, internet, słupy na ulicach, radiowęzły, portale społecznościowe): informacja, artystyka, publicystyka i marketing biznesowo-polityczno-społeczno-urzędowy. Wszystkie cztery obszary podlegają przemożnemu lobbingowi ze strony polityków, biznesu i twórców. Te trzy grupy nacisku powodują – niezależnie od intencji, a te są najczęściej „nieprzezroczyste” – fatalne obniżanie jakości: informacja jest niekiedy całkiem „na zamówienie”, artystyka rzadko odrywa się od żenady, publicystyka przeistacza się w „walki kogutów”, a marketing okazuje się jedną wielką ściemą, czy dotyczy pasty do zębów, czy programów politycznych, czy intencji ogłaszających się urzędów.

Jak łatwo policzyć, cztery rodzaje przekazu pomnożone przez trzy reprezentacje interesów lobbingowych – dają łącznie 12 możliwości odnalezienia czegoś dla siebie pośród całego szumu, jaki robią przekaziory.

W każdym z 12 obszarów MUSI się znaleźć miejsce dla „pigułki” złożonej z najwyższej klasy twórców, najwyższej prowieniencji producentów, priorytetowego dofinansowania i współ-redagującego ofertę „interaktywnego” odbiorcę. Do tych „pigułek” trzeba zablokować dostęp biznesowi i politykom, nie dopuszczać ich pod żadnym pozorem, a „święte krowy” twórcze jakoś „rotować” (naprawdę nie wiem jak), aby się nie zasiedziały w dobrobycie. Bo przekazy na temat polityki, biznesu i twórców mogą się (niszowo-pigułkowo) obyć bez ich nacisku. Zresztą, nie będę rozwijał, niech Czytelnik dołoży swoją „produkcję”.

Dyskutanci - również ci z sali – dali się ponieść (jak chyba zawsze) formule „tak było, jest i będzie”, inaczej: „tak się to robi”. Szkoda.

To pisałem ja, Jarząbek, łubu-dubu.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka