Jan Herman Jan Herman
320
BLOG

Z góry na dół. Reglobalizacja

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 8

 

Ktokolwiek przyjrzy się historii, nawet tej podręcznikowej, przykrojonej na niewprawne umysły uczniowskie, zauważy, że od kilku tysięcy lat inicjatywa polityczna i gospodarcza „należała” do północnej półkuli Ziemi. Kiedyś były to tzw. cywilizacje starożytne (np. Mezopotamia, Egipt, Chiny, Persja, Azteca), potem cywilizacje „zero-milenijne” (Hellada, Imperium Romanum, znów Chiny, Indie), aż po współczesność: Europa, Rosja, Ameryka (płn). Oczywiście, nieco upraszczam, ale niewątpliwie „punkt ciężkości” cywilizacyjnej osiadł daleko powyżej Równika.

Oczywiście, wynika to z tego choćby, że większość lądów (a tym samym ludności) znajduje się na Północy. Ale nawet jeśli podział uczynić bardziej „sprawiedliwym” i linię demarkacyjną ustawić na Zwrotniku Raka – to i tak opisana prawidłowość występuje, a jej apogeum trwa od mniej-więcej od 500 lat, kiedy to krystalizowały się Stany, Europa, Europa Środkowa i Rosja.

To na „osi poziomej” między tymi ośrodkami kształtowały się wszelkie przepływy gospodarcze i kulturowe, zaś osie pionowe” wykorzystywane były eksploatatorsko (kolonialnie).

Nie wdając się w szczegóły można przewidzieć, że:

a)     Europa Środkowa – jak to już ma miejsce od dawna – nie jest już i nie będzie podmiotem globalnym, choć ma „argumenty”;

b)     Ameryka zbankrutuje ze względu na swoje ukonstytuowanie jako globalnego eksploatatora: te możliwości zamykają się przed nią;

c)      Europa nie zdoła podtrzymać atrakcyjności swojej oferty cywilizacyjnej (demokracja, prawa człowieka, samorządność);

d)     Rosja – głównie ze względu na wyludnienie – stanie się pierwszym łupem bardziej pasjonarnych żywiołów;

Dziś wszystkie futurologie upajają się Chinami. Słusznie – jeśli myśleć w perspektywie najbliższych dziesięcioleci. Przemawiają za tym zarówno czynniki demograficzne (ludność Chin przekracza sumę ludności czterech powyższych podmiotów, jest też „młodsza”), jak też ekonomiczne (Chiny są największym dostawcą i największym konsumentem świata, ich rezerwy finansowe i modernizacyjne  wydają się nieograniczone), a to tego topografia (Chiny graniczą z całą Azją Środkową i z Rosją) oraz oswojenie techniczne (Państwo Środka otworzyło się na „zachodni” koncept cywilizacyjno-rozwojowy).

Tempo nieuchronnego zagospodarowywania przez Chiny północy globu zależy od tego, jak zostanie rozwiązany pewien zakleszcz kulturowo-cywilizacyjny: mowa o stosunkach arabsko-izraelskich. Dziś Żydzi są w żywiole arabskim „ciałem obcym”, między tymi kulturami trudno od pokoleń o jakiekolwiek cohabitacyjne obcowanie (niemało tu „mieszają” potęgi Pólnocy), niemniej jest to konieczność dziejowa, która prędzej czy później znajdzie swoją formułę. Jest to zresztą zaledwie „próbnik” tego, co „łączy” Japonię z Chinami.

Japonia może być „hamulcowym” chińskich porządków na Północy – albo ich katalizatorem. Niewątpliwie to, co niebawem (w skali historycznej) zawiąże się na Bliskim Wschodzie będzie miało znaczenie dla cohabitacji japońsko-chińskiej.

Zatem w ciągu kilkudziesięciu lat – uwzględniając zdobycze cywilizacji technicznej – Północ będzie stała pod znakiem Smoka. I będzie to dla świata ostateczny sygnał, że pora coś zmienić w stosunkach globalnych.

Największymi „potęgami” świata w przyszłym stuleciu będą „województwa” hinduskie i latynoskie. Trzeba najpierw zauważyć, że Glob za 100 lat będzie dla przeciętnego człowieka widziany w takiej perspektywie, jak dziś średniej wielkości kraj: stąd używam słowa „województwo”.

Indie trwają od stuleci w swoistej hibernacji: we wnętrzu tego żywiołu dojrzewają jednak siły żywotne najbardziej przydatne w przyszłości, nap. „teleinformatyczne” czy „kolektywizacyjne” albo „urbanistyczne”.

Świat latynoski, związany z Ameryką Południową, Środkową (w tym z wyspami karaibskimi) łączy zaś w sobie doczesną wegetarność (życie w bezpośrednim obcowaniu z Naturą) oraz duchowe eksperymenty między Opatrznością a Kolektywnością.

Właśnie te „właściwości” światów hinduskiego i latynoskiego wyniosą je na czoło Ludzkości i postawią w opozycji do siebie. Oczywiście, podane są ogólnikowo, może nawet zagadkowo. Jeśli jednak pojąć, że opozycja hindusko-latynoska będzie miała jakościowo (kulturowo, cywilizacyjnie) inny charakter niż opozycja amerykańsko-radziecka – to pojmiemy, że dzisiejsze problemy gospodarcze bankrutującej Północy albo przyszłe problemy „wolnościowe” związane z ekspansją chińską – będą w przyszłym stuleciu archaizmami.

 

*            *            *

Pojedynczy człowiek i małe zbiorowości, wspólnoty, społeczności – myślą i politykują w kategoriach tu-teraz. 50% swojej uwagi poświęcają temu co obecne i bliskie, 30% poświęcają swojej przeszłości (i rozrachunkom), 20% zaś skierowują ku przyszłości nie dalszej niż następne pokolenie.

Państwa pojmują świat nieco inaczej: 10% uwagi poświęcają Historii (najpierw swojej, potem kontynentalnej), 50% uwagi państw to „łapanie równowagi” polityczno-gospodarczo-duchowej, zaś 40% starań państw to myślenie kategoriami kilku najbliższych dziesięcioleci.

Trudno zatem się dziwić, że tzw. opinie publiczne niepokoją się stanem „rynków” (czyli doczesnością), a większość polityków (Północy) stara się ratować Amerykę, Europę, Europę Środkową czy Rosję przed kryzysami, jednocześnie spoglądając niepewnie na Chiny (to z nadzieją, to z niepokojem).

Rzecz w tym, że pojmując świat i globalne procesy w krótkiej perspektywie możemy popełnić fatalny błąd: może się okazać, że doskonalimy swoją „technikę jazdy”, ale jazda ta przenosi nas w złym kierunku! Gdybyśmy spojrzeli dalej, za horyzont – dojrzelibyśmy, że czekają nas wertepy, a całkiem blisko jest dostępna równa droga, na której nie będzie nami „rzucało” i oszczędzimy sobie rozmaitych awarii.

Dopuszczam nawet, że się mylę…

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka