Jan Herman Jan Herman
212
BLOG

Tyglica. Na Niepodległość.

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 1

 

 

Kiedy w towarzystwie coś mówisz – i od razu reagują – jesteś tam podmiotem. Kiedy na twoje słowa wszyscy reagują pytaniami do kogoś innego, czy to prawda, czy wiesz co mówisz, czy to uzgodniłeś – wtedy nie staraj się o laury, raczej cię nie poważają.

Wiele słów kojarzy się każdemu, kiedy słyszy „niepodległość”. Słownik synonimów używa takich słów kilkanaście: niezależność, niezawisłość, suwerenność, samostanowienie, autonomia, samowystarczalność, podmiotowość, emancypacja, uwolnienie, oswobodzenie, emancypacja, usamodzielnienie, dekolonizacja…

Ja zaczynam od infantylnego rozbioru słowa „niepodległość”. Zawiera ono cztery elementy (nie jestem językoznawcą ani słowoznawcą): -nie-, -pod-, -leg-, -łość-.

Drugi element oznacza niskość, dolność, uniżenie, bycie częścią zdominowaną, słabszą.

Trzeci element oznacza położenie (topograficzne) albo bezbronność i słabość pozycji leżącej.

Czwarty element oznacza powszechność, ogólność, stan, sytuację.

Pierwszy zaś element oznacza niezgodę, sprzeciw, zaprzeczenie.

Niepodległość oznacza zatem dla jakiegoś ogółu przeciwieństwo bycia słabym i uzależnionym, podporządkowanym. Świętując naszą Niepodległość dajemy upust pragnieniom, by tak było zawsze, dajemy też wiarę, że tak było.

 

*            *            *

Hegel, gdyby nie był filozofem, byłby ideologiem fenomenu Państwa. W swoim koncepcie filozoficzno-politycznym wiązał w jeden supeł kategorie wolności duchowej (psycho-mentalnej) i samoograniczeń organizacyjnych (zniewolenia politycznego). Postrzegając państwo(wość) jako swoisty „koniec historii”, jako zwieńczenie procesu ucywilizowania Ludzkości, dał tejże Ludzkości bon-mot: WOLNY JEST TEN, KTO ROZUMIE SWOJE KONIECZNOŚCI I KONSTRUKTYWNIE ODNAJDUJE SIĘ W NICH. Wolność według Hegla dojrzewa w Człowieku przez pokolenia, kiedy to uczy się on właściwych wyborów, które doprowadzą go do obranego celu (dziś powiedzielibyśmy: sukcesu). Tyle że u Hegla pojęcie sukcesu (obrany cel) też ulega przemianom wobec potęgi rzeczywistych procesów i sił historycznych.

O ile Hegel widział zatem szczyt ludzkiej polityki w zespoleniu się Człowieka z Państwem, o tyle jego uczeń i późniejszy „korektor” Marks mówił jasno: Państwo ma służyć Człowiekowi, to jest warunek ludzkiego wyzwolenia, a heglowskie zespolenie to zwodniczy patent na zniewolenie.

 

*            *            *

Wyobraźmy sobie czterokondygnacyjną budowlę społeczną.

Na kondygnacji najniższej ludzie obcują ze sobą i swoimi codziennościami. Jeśli dobrze się pozycjonują, jeśli co dzień od nowa będą podejmować celne decyzje i właściwie wybierać – to osiągną stan błogiej „stabilizacji w rozwoju”: małymi kroczkami i małymi porcjami będzie im przybywać. Dzieją się gdzieś dzieje, ale codzienność jest bliższa ciału i to ona pochłania uwagę i energię oraz starania ludzkie.

Piętro wyżej funkcjonują ludzie, którym życie dało szansę decydowania nie tylko o sobie, ale też mają wpływ na najbliższe otoczenie: sąsiedztwo, rodzinę, parafię, stan pól, lasów i dróg. Ich dalszy los osobisty również zależy od tego, jak będą decydować i wybierać na co dzień, ale stoją oni też przed wyborem między egoizmem i altruizmem, mogą swój sukces widzieć jako łup kosztem otoczenia albo jako owoc wspólnego sukcesu.

Na kolejnej kondygnacji znajdują się ludzie, którzy dzięki osobistym sukcesom osiągnęli pewien poziom abstrakcji, z którego nie widać już pojedynczych ludzi (poza najbliższym otoczeniem), tylko całe zbiorowości, społeczności, wspólnoty. Ludzie ci mają trzy poziomy „synergii” do opanowania i zagospodarowania: swoje „ego”, swoje najbliżej otoczenie (gdzie rozpoznają poszczególnych ludzi) i agregaty społeczne, którymi operują i zarządzają – ich wybór – współczulnie albo obco.

Nad tym wszystkim jest kondygnacja ostatnia, na której sprawy osobistego sukcesu są pojmowane całkiem inaczej niż na niższych piętrach: elementarny sukces (stabilizacja, dostatek) jest tu „gwarantowany”, a przedmiotem zabiegów jest ustalenie takich reguł dla „niższych pięter”, aby funkcjonowały one tak jak przed chwilą opisano. To tu co dzień od nowa „redagowane” jest Państwo, reprodukowane są wszelkie stosunki gospodarcze, społeczne, polityczne.

 

*            *            *

Między latami 1916-18 odzyskaliśmy niewątpliwie miejsce na mapie świata, miejsce w stosunkach dyplomatycznych. Niepodległość, jaką świętujemy, odruchowo pojmujemy jako polityczne usamodzielnienie się, upodmiotowienie najwyższego polskiego piętra, Państwa. I tylko ktoś zupełnie niedowidzący będzie twierdził, że ten sam typ niepodległości „błogosławił” niższe kondygnacje polskiej budowli w odzyskanym Państwie. W poczuciu szarego mieszkańca Polski, borykającego się z codziennymi ograniczeniami, albo w poczuciu lokalnych wspólnot, społeczności czy zbiorowości – niemal nic się nie zmieniło. Trochę zmian nastąpiło na trzeciej kondygnacji, bo to tam rozgorzała najpoważniejsza rywalizacja o to, kto i jaki będzie miał wpływ na rozmaite „lokalia”. Rywalizacja ta tygliła się przez całe dwudziestolecie międzywojenne, mając walne znaczenie dla tygla najwyższego, państwowego.

Dwie pierwsze kondygnacje społeczne nie doświadczyły więc dobrodziejstw Niepodległości, choć ją miały w zasięgu wzroku: językiem obowiązującym stał się polski, ale przecież w szkołach i urzędach czy tym bardziej w sferze przedsiębiorczości nie dokonano czystek. Chleb, ziemniaki i okrasa nie zmieniły smaku odzyskawszy niepodległość. Codzienność miała te same wymiary i ten sam zapach, co wcześniej. I te same wrzody.

Nadludzkie wyczyny Grabskiego, Kwiatkowskiego i twórców COP nie zaowocowały, bo nie mogły, dojrzałym plonem, zmianą (np. polepszeniem) warunków funkcjonowania codziennego. A o sprawy znaczące i kluczowe oraz o sprawy państwowe wciąż toczyła się poważna gra, chciałoby się powiedzieć, że z zamachami w tle, ale przecież nie było to w tle.

Duch niepodległości pozwolił Polsce przeciwstawić się wichurze wywołanej przez frankizm, mussolinizm i hitleryzm, który do szemranej spółki wciągnął bolszewizm (właściwie stalinizm), ale kampanie wojenne zwycięża się w większości nie duchem, tylko rezerwami ekonomicznymi i integralnością Państwa. Tej – nie stało. Oczywiście, najlepiej jest winić sąsiadów. I nie pamiętać, że podobną formułę rządów – pośród swarów państwowo-politycznych – próbowano zaprowadzić w Polsce, co musiałoby (gdyby się udało) zaskutkować polskim imperializmem, poważniejszym niż madagaskarski. Polska byłaby rzeczywiście, a nie tylko w propagandzie goebbelsowskiej, współwinną II Wojny Światowej.

 

*            *            *

Po dziesięcioleciach stabilizacji w warunkach „zamrożenia” (tak interpretuję PRL, zbudowany na przeniesionych z ZSRR, obcych duchowi narodowemu elementach stabilizacji trzeciej i czwartej kondygnacji), mamy za sobą kolejne 20-lecie Niepodległości.

Czwarta kondygnacja naszej budowli stabilizuje się. Ale tygli się coraz bardziej kondygnacja trzecia, zbudowana z elementów wielkiej i średniej przedsiębiorczości (biznesowej, społecznikowskiej, artystycznej), a to dlatego, że jej stabilizacja uzależniona jest od „dobrostanu” kondygnacji niższych, te zaś – nie dostawszy od Państwa najlepszych reguł funkcjonowania – maja coraz trudniejszą codzienność, której nie chcą dostrzec statystyki, wskaźniki, mierniki.

Więc to nie jest takie proste z tą Niepodległością…

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka